„Patrzyłam, jak kwitną tulipany, a mój mąż więdnie. Czułam, że ukrywa jakiś sekret i miałam rację”

zamyślona kobieta fot. Patrzyłam, jak kwitną tulipany, a mój mąż więdnie /Adobe Stock, Voyagerix
„– Powiesz mi w końcu, co się dzieje? Drgnął, jakbym wyrwała go z innego świata. Zmęczonym ruchem potarł twarz, jakby chciał zetrzeć z niej ślady jakiegoś niewidzialnego ciężaru. – Kasiu, proszę cię…”.
/ 18.03.2025 20:30
zamyślona kobieta fot. Patrzyłam, jak kwitną tulipany, a mój mąż więdnie /Adobe Stock, Voyagerix

Ogród budził się do życia. Tulipany, które sadziłam jesienią, przebijały się przez ziemię, dumnie rozchylając kielichy. Ich czerwień i żółć niemal krzyczały kolorem. A Michał? Michał wiądł. 

Nic mu się nie chciało

Siedział na tarasie, wpatrując się w przestrzeń. Jego filiżanka z kawą – zimną już od dawna – stała nietknięta na stole. Kiedyś poranki były nasze. Śmialiśmy się, przekomarzaliśmy, planowaliśmy dzień. Teraz czułam, jakby w moim domu zamieszkał obcy człowiek. 

Może pojedziemy gdzieś na weekend? – zaproponowałam, starając się ukryć niepokój. 

Nie odpowiedział od razu. Wzruszył ramionami, jakby nawet to było wysiłkiem. 

– Nie wiem, Kasiu. Nie mam siły… 

Zacisnęłam palce na kubku. Przez ostatnie tygodnie jego "nie wiem" stało się odpowiedzią na wszystko. Nie wiedział, co się dzieje. Nie wiedział, dlaczego nie je. Nie wiedział, dlaczego nie może na mnie spojrzeć. Ale ja musiałam się dowiedzieć.

Nie wytrzymałam

Wieczorem, kiedy Michał znów usiadł w salonie w tym swoim zamyśleniu, wzięłam głęboki wdech i stanęłam naprzeciwko niego. 

Powiesz mi w końcu, co się dzieje? 

Drgnął, jakbym wyrwała go z innego świata. Zmęczonym ruchem potarł twarz, jakby chciał zetrzeć z niej ślady jakiegoś niewidzialnego ciężaru. 

– Kasiu, proszę cię… 

– Proszę cię?! – wybuchłam. – Od miesięcy zachowujesz się jak cień człowieka! Nie mówisz, nie tłumaczysz, nie pozwalasz mi pomóc! To nie jest normalne, Michał! 

Przez chwilę myślałam, że w końcu się otworzy. Że powie, co go tak gnębi. Ale zamiast tego westchnął i wstał. 

– Nie teraz, dobrze? 

Coś we mnie pękło. 

– Nie teraz?! – powtórzyłam, podchodząc bliżej. – A kiedy, Michał? Kiedy będzie dobry moment? Jak obudzę się obok zupełnie obcego człowieka? 

Patrzył na mnie, a w jego oczach nie było nawet gniewu. Tylko zmęczenie. 

– Kasiu, nie rozumiesz… 

– No właśnie, nie rozumiem! Bo mnie nie dopuszczasz! 

Odwrócił się i wyszedł do sypialni, zostawiając mnie w salonie, wśród cieni tulipanów rzucanych przez światło latarni. Nie mogłam dłużej czekać. Michał coś ukrywał. I zamierzałam się dowiedzieć co.

Zwierzyłam się przyjaciółce

– Chyba ma jakiś kryzys – Magda popijała wino i patrzyła na mnie z przejęciem. – Faceci nigdy się do tego nie przyznają, ale jak się tak zamykają w sobie, to… 

– Nie – przerwałam jej stanowczo. – To coś innego. Kryzys nie każe ci znikać wieczorami, nie każe ci kłamać. 

Magda uniosła brew. 

– Kłamać? 

Oparłam czoło na dłoniach. Od wczoraj nie mogłam wyrzucić z głowy jego słów. To, jak mnie zbył. Jak uciekł. 

– Przez ostatnie tygodnie nie wraca od razu do domu – powiedziałam cicho. – Mówi, że zostaje dłużej w pracy, ale… 

– Ale? 

– Ale sprawdziłam. 

Magda prawie zakrztusiła się winem. 

– Co zrobiłaś?! 

Zacisnęłam dłonie na kieliszku. 

Pojechałam pod jego biuro. Chciałam zobaczyć, czy faktycznie tam jest. Czekałam godzinę. Wyszedł. I… – zamilkłam, bo sama nie wierzyłam w to, co zamierzałam powiedzieć. – I nie wrócił do domu. 

Magda wciągnęła powietrze. 

– Więc gdzie poszedł? 

Pokręciłam głową. 

– Jeszcze nie wiem. Ale zamierzam się dowiedzieć. 

W oczach Magdy błysnął niepokój. 

– Kasiu… a jeśli to… 

Nie dokończyła. Nie musiała. W mojej głowie już od dawna rosło to podejrzenie. Miał kogoś.

Musiałam poznać prawdę

Następnego dnia, gdy Michał oznajmił, że znów zostaje dłużej w pracy, odczekałam kwadrans i wyszłam. Parkowałam na bocznej ulicy, z dala od biurowca, czując się jak bohaterka kiepskiego thrillera. Gdy go zobaczyłam, serce zaczęło mi walić. Nie był sam. 

Na rogu ulicy czekała kobieta. Miała długie, ciemne włosy i płaszcz przewiązany w talii. Nie widziałam jej twarzy, ale widziałam, że Michał podszedł do niej zdecydowanym krokiem. Że stanęli blisko, zbyt blisko. Przez chwilę rozmawiali. Potem wsiedli do jego samochodu i odjechali. Nie myślałam. Ruszyłam za nimi. 

Nie pojechali do hotelu. Nie pojechali do żadnego mieszkania. Zatrzymali się na parkingu podziemnym w centrum. Wysiedli, a potem zniknęli za drzwiami z napisem "Kancelaria prawna". 

Zmroziło mnie. To nie była kochanka. To było coś gorszego. Michał kłamał. Nie chodziło tylko o jakieś niewinne sekrety. Coś się działo. Coś, czego nie rozumiałam. A ja zamierzałam się dowiedzieć, choćbym miała rozwalić cały mur, który zbudował.

Zaskoczyłam męża

Czekałam. Serce waliło mi jak oszalałe, gdy Michał i ta kobieta wyszli z kancelarii. Rozmawiali cicho, poważnie. Nie było dotyku, nie było uśmiechów. Ale było coś gorszego – napięcie, którego nie umiałam odczytać. 

Ruszyłam w ich stronę, zanim zdążyłam się zastanowić. 

– Michał! – rzuciłam ostro. 

Zatrzymał się jak rażony prądem. Kobieta spojrzała na mnie, zaskoczona. 

– Kasiu… Co ty tu robisz? 

Lepiej powiedz, co ty robisz – głos mi drżał. – Kim ona jest? 

Kobieta otworzyła usta, ale to Michał odpowiedział. 

– To Aleksandra. Prawniczka. 

Prawniczka. 

Coś we mnie zadrżało. 

– Prawniczka? A po co potrzebujesz prawnika, Michał? 

Wyznał mi prawdę

Nie odpowiedział od razu. Patrzył na mnie tak, jakby zbierał się w sobie. W końcu westchnął ciężko. 

Stracę pracę, Kasiu – powiedział w końcu. – Firma jest na skraju bankructwa. Szef zrzuca na mnie całą winę. Jeśli nic nie zrobię, pociągną mnie za to do odpowiedzialności. 

Ziemia usunęła mi się spod nóg. 

– Dlaczego mi nie powiedziałeś?! 

– Bo się bałem – wyszeptał. – Bałem się, że cię zawiodę. Że spojrzysz na mnie tak, jak teraz. 

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Czy byłam wściekła? Tak. Ale pod tą złością kryło się coś więcej. Strach. Bo nagle wszystko stanęło pod znakiem zapytania.

To była szczera rozmowa

Wróciliśmy do domu w milczeniu. Michał usiadł przy stole i schował twarz w dłoniach. Po raz pierwszy od miesięcy wyglądał na kogoś, kto już nie ma siły dłużej udawać. 

– Miałem ci powiedzieć – odezwał się w końcu. – Tylko nie wiedziałem jak. 

Stałam przy blacie kuchennym, zaciskając dłonie na jego krawędzi. 

– Myślałeś, że jeśli będziesz to przede mną ukrywał, to problem sam zniknie? 

Michał podniósł głowę, a w jego oczach zobaczyłam coś, czego się nie spodziewałam – wstyd. 

Nie chciałem ci dokładać zmartwień

Zaśmiałam się gorzko. 

– No tak. Lepiej, żebym myślała, że mnie zdradzasz, niż żebym wiedziała, że masz kłopoty? 

Michał przymknął oczy i westchnął. 

– Nie miałem siły na kolejne pytania. Na to, żeby patrzeć, jak się martwisz. 

Coś we mnie pękło. 

Myślisz, że teraz się mniej martwię?! – podeszłam do stołu i uderzyłam dłonią o blat. – Nie chodzi o twoją pracę, Michał. Chodzi o to, że przez te wszystkie miesiące mnie od siebie odsunąłeś! 

Spojrzał na mnie, ale nic nie powiedział. 

– I nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie znowu ci zaufać – dodałam cicho. 

Michał poruszył się niespokojnie. 

– Kasia, ja… 

– Nie teraz – przerwałam mu. – Potrzebuję czasu

Odwróciłam się i wyszłam do sypialni, zostawiając go samego przy stole. Nie miałam pojęcia, co będzie dalej.

Katarzyna, 39 lat

Czytaj także: „Miałam męża za świętego, aż wpadł mi w ręce jego telefon. Teraz wiem, czemu godzinami siedział w łazience”
„Sąsiad uwiódł mi żonę, a ja wylądowałem na bruku. Gdyby nie pomoc innych, po przegranym życiu płakałbym na chodniku”
„Nie zgadzałam się, żeby teściowa miała klucze do naszego mieszkania. Naiwnie liczyłam, że odpuści, ale była sprytna”

 
 

 

Redakcja poleca

REKLAMA