„2 lata czekałam na wizytę przyjaciółki, a ona mnie wystawiła. Przygruchała sobie jakiegoś amanta i poszłam w odstawkę”

Przyjaciółki w kłótni fot. Adobe Stock, New Africa
„Tak się cieszyłam na jej przyjazd, tak się przygotowałam. A ona? Miała mnie gdzieś! Po co w ogóle brałam urlop? Żeby siedzieć w domu i czekać, aż się łaskawie pojawi? Gotować jej, sprzątać? Powinna od razu powiedzieć, że potrzebuje darmowej chaty, a nie kłamać, że chce się ze mną zobaczyć”.
/ 24.08.2022 16:30
Przyjaciółki w kłótni fot. Adobe Stock, New Africa

Całe wieki się nie widziałyśmy. Ucieszyłam się więc na jej przyjazd. Myślałam, że tak jak kiedyś powłóczymy się razem po sklepach, klubach, powspominamy dawne czasy… Srodze się zawiodłam! Okazało się, że moja przyjaciółka ma zupełnie inne plany.

Jagoda od dwóch lat mieszka w Irlandii. Zawsze chciała wyjechać z Polski, więc niedługo po odebraniu dyplomu spakowała walizki i ruszyła w podróż. Powiodło jej się. Znalazła dobra pracę, ma piękne mieszkanie. Ja natomiast urządziłam się we Wrocławiu. Też powodzi mi się całkiem nieźle. Zarabiam na własne utrzymanie, rodzice kupili mi kawalerkę.

Zanim nasze drogi się rozeszły, byłyśmy bardzo zżyte. Na studiach nie było lepszych przyjaciółek niż my dwie. Wszystko robiłyśmy razem, znałyśmy swoje najskrytsze sekrety. Gdy wyjechała, było mi ciężko. Brakowało mi naszych wspólnych rozmów i wypraw do miasta… Co prawda nie straciłyśmy kontaktu, dość często gadałyśmy przez internet, ale to nie to samo… Kiedy więc powiedziała, że wreszcie może przyjechać na tydzień do Polski, natychmiast ją do siebie zaprosiłam.

Cieszyłam się na tę wizytę jak dziecko

Choć mieliśmy wtedy w firmie bardzo ciężki okres, szefowa dała mi urlop. Kręciła nosem, ale wreszcie się zgodziła. Zwłaszcza, jak obiecałam, że postaram się nadgonić pracę. Tyrałam więc po godzinach jak wariatka. Myślałam, że warto się tak poświęcić. Miałam przecież wreszcie spotkać się z dawno niewidzianą najlepszą przyjaciółką!

Dokładnie zaplanowałam szczegóły wizyty. Obmyśliłam, gdzie pójdziemy, co będziemy robić… Nawet pierogi ruskie i z mięsem specjalnie na jej przyjazd ulepiłam. Pamiętałam, jak bardzo je lubi. Jagoda przyleciała miesiąc temu. Odebrałam ją z lotniska i zawiozłam do domu. Myślałam, że chwilę odpocznie, prześpi się, zjemy obiad, a potem razem ruszymy w miasto. Albo przy butelce wina przegadamy całą noc.

Tymczasem ona rozpakowała się, wykąpała, wyperfumowała, umalowała, ubrała się w szałowe ciuchy i poprosiła… żebym wezwała jej taksówkę. Bo za pół godziny ma randkę z jakimś Aleksandrem, którego poznała przez internet.

– Mówię ci, smakowite z niego ciacho! A na dodatek chyba całkiem niegłupie. Gadamy przez Skype’a od pół roku. Już się nie mogę doczekać spotkania! – opowiadała mi niezwykle podekscytowana.

Zrobiło mi się przykro. Nie tego się spodziewałam. Myślałam, że nie będziemy się mogły sobą nacieszyć. Przecież tak długo się nie widziałyśmy, miałyśmy sobie tyle do opowiedzenia. A tymczasem ona umówiła się z jakimś obcym facetem!

– Miałam nadzieję, że razem gdzieś wyjdziemy. Zaplanowałam tyle atrakcji – powiedziałam.

Złożyła ręce w przepraszającym geście i powiedziała:

– Zrozum mnie. W tej Irlandii żyję prawie jak mniszka. Tam nie ma się z kim umówić! Miejscowi są beznadziejni. Tylko to jedno małe spotkanko… A potem będę cała twoja – uśmiechnęła się.

Machnęłam ręką i wezwałam taksówkę

Pomyślałam, że ten jeden wieczór jej daruję. Nawet ją rozumiałam. Zawsze miała duży temperament i pewnie tęskniła za, no nazwijmy to, bliskością. Dokładnie pamiętałam nasze wspólne wyprawy do klubów w czasie studiów. Jak jej się jakiś chłopak spodobał, nie odpuszczała.

Dotąd czarowała, dopóki nie zaciągnęła go do łóżka. Nie przeszkadzało jej, że zna go tylko jeden wieczór. Byłam pewna, że teraz będzie podobnie, i że zbyt wcześnie nie wróci z tej swojej randki.
Miałam rację. Pojawiła się dopiero rano, rozanielona… Miała lekko rozmazany makijaż, potargane włosy. No i bluzkę włożoną na lewą stronę.

– Dobrze się bawiłaś? – spytałam.

– Olek jest cudowny… – westchnęła. – Nie pamiętam, kiedy ostatni raz coś takiego przeżyłam. Ledwie trzymam się na nogach. Muszę się porządnie wyspać, bo dziś też się umówiliśmy – odparła i padła na łóżko.

Myślałam, że się przesłyszałam. Jak to umówili się na dzisiaj? Przecież to miało być tylko jedno spotkanie. Chciałam jej o tym przypomnieć, ale nie zdążyłam. Zanim się odezwałam, już smacznie chrapała. Wstała o czwartej po południu. Wypiła kawę, zjadła obiadek, który  podsunęłam jej pod nos i od razu zaczęła szykować się do wyjścia.

– Obiecałaś, że od dzisiaj będziesz miała czas tylko dla mnie. Nie zdążyłyśmy nawet porozmawiać – powiedziałam, nie kryjąc rozczarowania.

– Daj spokój, zdążymy się jeszcze nagadać. Przecież nie mogę zrezygnować z takiego faceta! To byłaby totalna głupota! – odparła, i zanim się obejrzałam zniknęła za drzwiami.

Nawet talerza i kubka po sobie nie zmyła. A jak weszłam do łazienki, to aż się za głowę złapałam. Woda prawie po kostki, ręczniki na podłodze, pasta do zębów na lustrze i umywalce… Prawie godzinę doprowadzałam wszystko do porządku.

Kazałam jej zmyć po sobie naczynia

Byłam wściekła i rozżalona. Usiadłam na kanapie i zaczęłam się zastanawiać nad całą tą sytuacją. Tak się cieszyłam na jej przyjazd, tak się przygotowałam. A ona? Miała mnie gdzieś! Po co w ogóle brałam urlop? Żeby siedzieć w domu i czekać, aż się łaskawie pojawi? Gotować jej, sprzątać? Zamiast tego mogłam pojechać sobie na narty. Powinna od razu powiedzieć, że potrzebuje darmowej chaty, a nie kłamać, że chce się ze mną zobaczyć. Postanowiłam, że jeśli kolejny raz umówi się z tym całym Olkiem, to wygarnę jej, co o niej myślę, bez owijania w bawełnę.

Następnego dnia scenariusz oczywiście się powtórzył. Wstała późnym popołudniem, wypiła kawę, bez zmrużenia oka zjadła obiad. A potem z uśmiechem oświadczyła, że idzie na randkę i zniknęła w łazience, by zrobić się na bóstwo. Brudne naczynia zostawiła na środku stołu. Poszłam za nią. Akurat malowała rzęsy. Wyjęłam jej tusz z ręki.

– Idź do kuchni i pozmywaj po sobie naczynia – powiedziałam, starając się jeszcze zachować spokój.

Spojrzała na mnie zaskoczona.

– Ojej, nie możesz ty tego zrobić? Bardzo się spieszę. Olek już na mnie czeka. Tak powiedział – odparła, uśmiechając się do mnie słodko.

– No to będziesz musiała zwolnić, a on poczekać dłużej – wzruszyłam ramionami. – Naczynia też czekają.

– O co ci w ogóle chodzi? Czemu się czepiasz? Koniecznie chcesz mi zepsuć wieczór? – naburmuszyła się.

Aż się zatrzęsłam ze złości.

– Jesteś głupia, czy tylko taką udajesz? Nie widzisz, że to ty wszystko mi zepsułaś? I to nie jeden wieczór, ale kilka dni? – podniosłam głos.

No i wyrzuciłam z siebie wszystko, co leżało mi na sercu. Że czuję się oszukana i wykorzystywana. Że pewnie od początku to sobie wszystko zaplanowała i przyjechała nie do mnie, tylko do Olka. Ale mój dom to nie hotel, a ja nie jestem sprzątaczką i kucharką. I dlatego najlepiej byłoby, żeby na te ostatnie dni poszła sobie mieszkać do niego. Wtedy ja będę miała święty spokój, a ona swojego cudownego faceta przez calutką dobę. I obie będziemy szczęśliwe.

Powiedziała, że jestem egoistką

Myślicie, że coś do niej dotarło, coś zrozumiała, próbowała się tłumaczyć, przeprosić? Nie! Jeszcze się obraziła! Lodowatym tonem oświadczyła, że bardzo się zmieniłam, jestem egoistką, myślę tylko o sobie. I że gdybym była prawdziwą przyjaciółką, to nie czepiałabym się, tylko cieszyła jej szczęściem. A zamiast tego urządzam awanturę i stroję fochy. Ale ona wie, dlaczego. Po prostu zazdroszczę jej, że znalazła sobie takiego fajnego faceta. A ja ciągle jestem sama.

– Wiesz co, bardzo się na tobie zawiodłam! I proszę bardzo, mogę się wyprowadzić!– krzyknęła na koniec i zaczęła pakować swoje rzeczy.

Robiła to wyjątkowo ślamazarnie. Po pięć razy tę samą bluzkę składała. Pewnie liczyła na to, że poczuję się głupio i ją zatrzymam. Do końca pobytu zostało jej przecież jeszcze kilka dni. Ale ja byłam niewzruszona. Naprawdę mnie wkurzyła! Przecież nie mogłam pozwolić, by dalej robiła ze mnie idiotkę! Spokojnie poczekałam więc, aż zamknie walizkę i bez słowa odprowadziłam ją do drzwi.

Nie wiem, gdzie spędziła resztę urlopu, bo od tamtej pory się nie kontaktowałyśmy. Nie zadzwoniła do mnie, ja też się nie odzywam. Nawet specjalnie za nią nie tęsknię. Skoro nawet nie umie się przyznać do błędu, to coś mi się zdaje, że już nie będzie moją przyjaciółką

Czytaj także:
„Mój wnuk został policjantem, bo jego ojciec tylko ten zawód uważał za męski. Wyzywał syna od ofiar losu i mamałyg”
„Zaszłam w ciążę z beztroskim bawidamkiem. W porodzie zamiast tatusia uczestniczył... mój przyjaciel z dzieciństwa”
„Niedoszła teściowa mieszała mnie z błotem, a jej synalek grzecznie przytakiwał. Zmarnowałam 5 lat na tego maminsynka”

Redakcja poleca

REKLAMA