Duchy w zamkach polskich. Upiorny tour po nawiedzonych fortecach

zamek ogrodzieniec fot. Adobe Stock, Mike Mareen
Polska, a szczególnie Dolny Śląsk, to kraina niezwykle bogata historycznie. Prawie na każdym kroku znajdziemy tu malowniczo położony zamek lub jego ruiny. Wokół polskich twierdz przez wieki narosło wiele legend i opowieści przekazywanych sobie z pokolenia na pokolenie. Wybrałam kilka, moim zdaniem, najciekawszych historii o nawiedzonych miejscach.
/ 26.10.2022 05:07
zamek ogrodzieniec fot. Adobe Stock, Mike Mareen

Smukła postać Białej Damy krążącej ciemnymi korytarzami, brzęczący kajdanami okrutnik, który odbywa swą pokutę w podziemnych lochach, widmo smutnego małego chłopca zostawionego przez ojca na pastwę losu… Wszystkie te duchy spotkamy w polskich zamkach. W każdym razie spotkają je ci, którzy nie boją się wybrać na zwiedzanie po zmroku lub spędzić noc w zamkowym hotelu. Pozostali mogą poprzestać na tym artykule i zamiast stawać twarzą w twarz z duchami, poznać ich historie.   

Spis treści:

  1. Żółta Dama z zamku w Liwie
  2. Niewierna żona z zamku Czocha
  3. Mały chłopiec z zamku w Olsztynie
  4. Morderczyni z zamku w Grodnie
  5. Krwawy rządca z zamku w Ogrodzieńcu
  6. Biała Dama z zamku w Golubiu-Dobrzyniu

Zamek w Liwie – Żółta Dama, ofiara zazdrosnego męża

Na pograniczu Mazowsza i Podlasia, w miejscowości Liw, znajduje się niewielki zameczek, dziś w zasadzie już tylko wieża i kawałek muru. W XV wieku była to jednak potężna warownia wzniesiona jako strażnica graniczna między Polska a Litwą. Wiąże się z nią historia stara jak świat…

Zamek zamieszkiwał swego czasu kasztelan Marcin Kuczyński wraz z żoną Ludwiką. Szlachcic kochał swoją małżonkę do szaleństwa, a co za tym idzie, był o nią bardzo zazdrosny. Nieustannie posądzał ukochaną o flirty z młodymi dworzanami, bo choć podobno nie grzeszyła urodą, temperament miała duży. Ponieważ nie miał dowodów na jej niewierność, żyli w miarę zgodnie przez lata.

Pewnego dnia kasztelan podarował żonie złoty pierścień, jednak ten szybko gdzieś się zapodział. Mąż zamówił u złotnika kolejny egzemplarz, ale i on zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach. Oczywiście natychmiast padło oskarżenie o zdradę. Kuczyński był przekonany, że Ludwika oddaje kosztowności kochankowi. Uspokojony nieco zapewnieniami o dozgonnej miłości i wierności kupił trzeci pierścień, a gdy ten też się zgubił, wpadł w prawdziwą wściekłość. Zamknął żonę w wieży, a następnie kazał ją ściąć na zamkowym dziedzińcu.

Wyobraźmy sobie jego rozpacz, gdy kilka dni później wszystkie trzy klejnoty odnalazły się w gnieździe sroki-złodziejki. Ale było już za późno… Niewinna Ludwika nie żyła. Wkrótce śmierć zabrała też kasztelana, którego odnaleziono martwego u podnóża baszty. Niektórzy twierdzili, że gnębiony wyrzutami sumienia popełnił samobójstwo, inni że zemściła się na nim… zjawa zamordowanej żony. Zwłaszcza że od tej pory nieraz widziano kasztelanową, jak wędruje po komnatach swojego dawnego domu. Odziana jest w długą brunatną suknię, w której została stracona, a na głowie ma żółty czepiec z żółtym woalem spływającym aż do ziemi. Stąd nazywają ją Żółtą Damą.

zamek liw

fot. Zamek w Liwie/Adobe Stock, Fotokon

Zamek Czocha – dusza niewiernej żony i owocu jej zdrady

Z duchów niewiernych żon słynie także Zamek Czocha. Podobno inicjator rozbudowy zamku, Ernest Gütschow zamontował w swoim małżeńskim łożu specjalną zapadnię.  Z jej pomocą strącał te swoje żony i kochanki, które dopuściły się zdrady wprost do zamkowych lochów, po których do dziś błąkają się ich dusze. Mężczyzna najwyraźniej nie miał szczęścia w miłości, bo życie straciło w ten sposób co najmniej kilka kobiet. Małżeńska zdrada i jej następstwa to temat, z którym wiąże się jeszcze bardziej przerażająca historia…

Na dziedzińcu zamku Czocha znajduje się od dawna nieużywana studnia. To miejsce, z którego nocami słychać jęki rozpaczy i ciche zawodzenia. Swój żywot zakończyła tu m.in. Ulrike, żona jednego z właścicieli zamku, Joachima von Nostitz. Joachim, pruski generał, bardzo dużo podróżował i zdarzało się, że nie było go na zamku przez kilka lat. W tym czasie jego małżonka, by nie uschnąć z samotności, umilała sobie życie licznymi romansami. Owocem jednego z nich było dziecko. Gdy generał po dwóch latach wrócił z misji dyplomatycznej we Francji i zobaczył swoją żonę z noworodkiem w rękach, zrozumiał, że przyprawiła mu ona rogi.

Był to dla niego wielki cios, bo ponoć bardzo kochał Ulrike. A jednak urażona męska duma i plama na honorze, okazały się silniejsze niż miłość. Mając w pamięci tradycję przodków, którzy topili swoje niewierne żony w starej studni, zrobił to samo. Wpierw jednak na oczach zrozpaczonej matki, wrzucił niewinne niemowlę do kominka, po czym kazał je w nim zamurować. Jego płacz odbija się echem od zamkowych murów do dziś. Są tacy, którzy twierdzą, że widzieli ducha jego matki, która nocami wychodzi ze studni, by utulić płaczące dziecko.

Wszyscy ci, którzy chcieliby przekonać się osobiście, czy powtarzane od lat legendy są prawdą, mogą spędzić noc na zamku Czocha, bowiem oprócz muzeum znajduje się w tym miejscu również hotel.

zamek czocha

fot. Zamek Czocha/Adobe Stock, Mike Mareen

Zamek Olsztyn – widmo poległego synka starosty

Płacz dziecka słychać również na zamku w Olsztynie koło Częstochowy. Wiąże się z tym historia, która… wydarzyła się naprawdę.

W 1587 r. w czasie oblężenia warowni przez kandydata do tronu polskiego Maksymiliana Habsburga, na zamku urzędował starosta olsztyński, Kasper Karliński. Na rozkaz hetmana Zamoyskiego zaopatrzył on zamek w broń i żywność, a także zmobilizował do walki miejscową ludność. Dzięki temu kolejne ataki wroga udawało się odpierać. Arcyksiążę Habsburg zamierzał już się wycofać, gdy jego podwładny, Stanisław Stadnicki, zwany również „łańcuckim diabłem” wpadł na iście diabelski pomysł. Zaatakował on mianowicie prywatny dwór Karlińskiego w Karlinie, spalił go, złupił i porwał 6-letniego syna starosty. Stadnicki wymyślił, żeby użyć chłopca jako „żywej tarczy” podczas oblężenia, licząc na to, że jego ojciec nie odważy się wówczas użyć broni.

Srogo się jednak pomylił. Kasper Karliński, który stracił już na wojnach kilku synów, nie wahał się długo. Gdy załoga spoglądała na niego niepewnie, czekając na rozkazy, sam pierwszy odpalił działo, wymawiając słowa: „Wpierw byłem Polakiem niż ojcem”. Dziecko zginęło na miejscu, armaty ostrzelały wroga i tym sposobem ostatni szturm został odparty, a starosta olsztyński przeszedł do historii jako słynny obrońca zamku.

Kasper Karliński spełnił swoją powinność, najwyraźniej jednak odcisnęło to na nim piętno, bo po tym wydarzeniu podupadł na zdrowiu i nigdy już nie doszedł do siebie. Gdy hetman Zamoyski świętował trumf w Krakowie, wezwał starostę po odbiór nagrody za niezłomność, ten nie zjawił się na uroczystości. Dręczony wyrzutami sumienia, udał się na pobliską Jasną Górę, by w modlitwie szukać ukojenia. To tam właśnie, w ciszy i spokoju klasztoru paulinów, spędził ostatnie lata swojego życia, których nie zostało mu już wiele. Dusza jego syna wciąż jednak błąka się po zamku…

zamek olsztyn

fot. Zamek w Olsztynie/ Adobe Stock, Michal

Zamek Grodno – duch nieszczęśliwej kasztelanki - morderczyni

Zamek Grodno to jedna z tych dolnośląskich twierdz, które przyciągają jak magnes. Nie tylko ze względu na piękno starych ruin i malownicze położenie, ale też z powodu ducha, który straszy tutaj nocami, a legenda o nim porusza serca nawet najtwardszych zwiedzających.

Na zamku Grodno urzędował swego czasu kasztelan, który zdecydował się wydać za żonę swoją najstarszą córkę, Małgorzatę. Dziewczyna zakochana była w młodym, przystojnym, ale ubogim giermku, z którym spotykała się w tajemnicy przed ojcem. Wiedziała, że ten nigdy nie zgodziłby się na taki mezalians. I miała rację. Nie zważając na jej protesty, stary kasztelan sprowadził na zamek kandydata na męża – szlachcica, który choć stary i niedołężny, poszczycić się mógł sporym majątkiem.

Jak to w tamtych czasach bywało, młoda dziewczyna niewiele miała do powiedzenia, zaręczyny zostały zawarte, przyjęcie weselne przygotowane. W dniu ślubu Małgorzata wyszła wraz z narzeczonym na zamkowe mury, by podziwiać piękne widoki. W pewnym momencie, korzystając z nieuwagi starucha, zepchnęła go w przepaść, a sama udając rozpacz, powróciła do ojca, by powiadomić go o „nieszczęśliwym wypadku”. Nie wiedziała, że cwany kasztelan widział całe zajście z ukrycia…

Jego złość nie miała granic. Nieposłuszeństwo córki samo w sobie stanowiło wystarczającą potwarz, ale wizja połączenia z zamożną szlachecką rodziną, która właśnie się oddaliła, doprowadziła kasztelana do strasznego czynu. Otóż zamknął on swoją krnąbrną córkę w ciemnym lochu i zamurował wyjście. Zakuta w kajdany Małgorzata wkrótce zmarła z głodu, a jej szkielet, odnaleziony w XIX wieku znajduje się na zamku do dziś i dostępny jest dla zwiedzających.

Podobno nieszczęśliwa dziewczyna, której nie dane było zaznać miłości, powraca tu nocami jako duch. Czasami w zamkowych korytarzach słychać tylko jej ciche łkanie, innym razem dostrzec można niewyraźną kobiecą postać, która podąża w stronę murów, staje na krawędzi i… rzuca się w dół.

zamek grodno

fot. Zamek w Grodnie/ Adobe Stock, Piotr

Zamek Ogrodzieniec – upiór krwawego rządcy

Zamek Ogrodzieniec to potężna warownia, a w zasadzie już tylko jej ruiny, które leżą na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej i są częścią systemu tzw. Orlich Gniazd. Z miejscem tym wiąże się ciekawa opowieść…

Na początku XVII w. właścicielem zamku został Stanisław Warszycki, senator i wojewoda mazowiecki, późniejszy marszałek Trybunału Głównego Koronnego. Był on człowiekiem zamożnym i zdolnym zarządcą, jednak usposobienie miał ponoć paskudne. Charakteryzowała go bowiem ogromna chciwość i skąpstwo. Dzięki nim dorobił się sporego majątku, którego strzegł pilnie nawet przed własnym dziećmi. Dla przykładu, rodzonej córce, Barbarze, z czystej złośliwości odmówił obiecanego wcześniej posagu, co w tamtych czasach było ogromną szkodą dla szlachcianki.

Warszycki lubował się w okrucieństwie, nie oszczędzał ani służby, ani swoich kolejnych żon, które cierpiały w milczeniu, musząc znosić jego wybryki. Bywało, że publicznie chłostał je za nieposłuszeństwo, a jedną ponoć zamurował żywcem w lochach zamku, kiedy dowiedział się o jej rzekomej zdradzie. Uwielbiał torturować swoich poddanych i czerpał radość z ich cierpienia. Do dziś na zamku można zwiedzić salę tortur, która była ulubionym miejscem podłego magnata.

„Kiedy polskim sposobem kazał chłopów kłaść na brzuch na ziemię i bić ich niemiłosiernie patykami grubymi jak ręka po gołym ciele, stawał zawsze dla przyjemności tuż obok, licząc baty, na które ich skazał” – pisał Ulryk von Werdum, Niemiec podróżujący po Polsce w latach 1670–1672.

Występków krwawego okrutnika nie mógł znieść sam diabeł, dlatego w końcu zabrał Warszyckiego do piekła. A jednak magnat nawet po śmierci wraca na zamek w Ogrodzieńcu, by pilnować dobrze ukrytych przez siebie skarbów, których jak dotąd nikt jeszcze nie znalazł. Pod osłoną nocy ukazuje się pod postacią psa, obwiązanego brzęczącym łańcuchem i sieje postrach wśród tych, którzy mieli nieprzyjemność się na niego natknąć.

zamek ogrodzieniec

fot. Zamek w Ogrodzieńcu / Adobe Stock, kbarzycki

Golub-Dobrzyń – Biała Dama czyli Anna Wazówna

Nie wszystkie duchy są złe. Niektóre miejsca nawiedzają całkiem przyjazne zjawy. Na przykład krzyżacki zamek w Golubiu Dobrzyniu, późniejszą letnią rezydencję siostry króla Zygmunta III Wazy, Anny Wazówny. Podania opisują ją jako bardzo szlachetną osobę, której pasją było pomaganie innym. Opiekowała się swoimi poddanymi, leczyła chorych i na różne sposoby pomagała ubogim.

Legenda głosi, że podczas potopu szwedzkiego duch królewny Anny wskazał więzionym na zamku starcom, kobietom i dzieciom, tajne przejście, dzięki któremu udało im się uciec z rąk najeźdźców. Szwedzi co prawda szybko rzucili się w pogoń za miejscowymi, jednak w pewnym momencie drogę odciął im potężny kamień, który wpadł do rzeki i załamał sklepienie tunelu. Do dziś głaz ten turyści mogą oglądać w nurcie rzeki Drwęcy.

Anna była mocno związana ze swoim zamkiem. Spędzała tu bardzo dużo czasu i dokonała jego przebudowy z typowo warownej twierdzy w piękną, renesansową rezydencję otoczoną ogrodami, w których hodowała liczne lecznicze zioła, a także rozpoczęła uprawę nieznanego dotąd w Polsce tytoniu. Do dziś podobno bardzo dba o swoje włości, choć od jej śmierci minęło już prawie 400 lat. Wielu turystów, którzy zatrzymali się w zamkowym hotelu widziało Białą Damę, która nocami przechadza się po pustych korytarzach i pogrążonych w mroku krużgankach. Niektórzy słyszeli dziwne szmery i szepty, skrzypiące podłogi i trzaskające drzwi.

Duch Anny Wazówny pojawia się także na corocznym balu sylwestrowym organizowanym na zamku w Golubiu- Dobrzynie. Ubrana w zwiewną białą suknię postać w królewskim diademie na głowie spaceruje pomiędzy gośćmi, sprawdzając, czy dobrze się bawią. W zamkowej sali balowej znajduje się zresztą jej portret, za którym ukryte jest sekretne przejście.

zamek golub-dobrzyn

fot. Zamek w Golubiu-Dobrzyniu/ Adobe Stock, Senatorek

Czytaj także:
W tych miejscach czas się zatrzymał… Parki Etnograficzne w Polsce, które warto odwiedzić
Nieodkryte perełki Podlasia. Tych miejsc pewnie nie znasz, a powinnaś
Jesienią w Bieszczady: 5 propozycji atrakcji dla małych i dużych

Redakcja poleca

REKLAMA