Współczynnik wydłużenia ogniskowej to efekt, którego szczerze nienawidzi wielu spośród fotoamatorów. Czy słusznie – o tym się przekonamy, przez lata wokół tego terminu pojawiło się wiele nieporozumień, i kłamstw które powtarzane są niczym mantra na forach internetowych.
Lustrzanki amatorskie zbudowane są z wyposażeniem matryc o rozmiarach mniejszych od wielkości klatki filmu małoobrazkowego czyli 36x24 mm. Matryce APS-C są mniejsze o analogowych o ok. 1,5 – 1,6 x. W wyniku tego obiektywy zaprojektowane z myślą o pełnej klatce (np. 50mm) po zainstalowaniu w lustrzance amatorskiej zarejestrują fragment obrazu, a więc wydłużeniu ulegnie ogniskowa. Ta pozorna zmiana jest proporcjonalna do wielkości o jaką mniejsza jest matryca aparatu od standardowego rozmiaru 36x24mm.
Zobacz: Tryby tematyczna
Wartość ta zwana jest właśnie współczynnikiem wydłużenia ogniskowej, lub po prostu cropem. Aby uzyskać więc kąt widzenia odpowiadający temu z obiektywu musimy w takim aparacie zamontować obiektyw o ogniskowej krótszej o współczynnik wydłużenia.
Choć współczynnik ten znany już był w czasach fotografii analogowej to prawdziwą karierę zrobił dzięki erze cyfrowej. Wcześniej do czynienia z tym terminem mieli fotograficy korzystający ze sprzętu średnio formatowego, który jak wiadomo budowany jest w kilku wersjach m.in. 6x4 cm lub 6x9cm.
Właściciele aparatów analogowych przyzwyczajeni do standardów małego obrazka poczuli się wystawieni do wiatru. Pojawienie się współczynnika wydłużenia ogniskowej sprawiło że obiektyw 50mm stał się obiektywem portretowym, 28 mm przestał być szerokim kątem i zastąpił 50-tkę jako standard, a 70 czy 85 to teraz zwykłe średnie teleobiektywy. Mniejszy problem sprawiła optyka stało ogniskową która zmieniła tylko swoje zastosowanie, zoomy natomiast przestawiły się na nietypowe zakresy z czym nie mogli pogodzić się użytkownicy.
Producenci optyki tacy jak Nikon, Canon czy Sigma stanęli przed wyzwaniem zaprojektowania szkieł przystosowanych do nowych matryc. Takie konstrukcje mają ograniczone pole obrazu, co powoduje że niemożliwe jest ich zastosowanie w aparatach pełno klatkowych. Zdecydowaną zaletą jest ograniczenie rozmiarów i wagi takich obiektywów co ma bezwzględnie duży wpływ na cenę.
Sprawdź: Jak wybrać lustrzankę?
Obiektywy: niepełno klatkowe oznaczone są w specjalny sposób przez producentów Canon EF-S, Nikkor DX, Sigma DC, Pentax DA, Tamron Di II oraz Tokina DX.
Jeszcze mniejsze od matryc APC-C są produkty nowej linii Olympus PEN, pierwsze aparaty tworzone w standardzie 4/3. Matryca taka jest 2-krotnie mniejsza od pełnej klatki. Firma musiała w tym celu opracować specjalnie mocowanie oraz przetwornik. Firmy takie jak Sigma, które eksperymentują z tworzeniem szkieł pasujących do dwóch systemów tworzą dziwolągi które mając ogniskową o zakresie 50-500mm mogą zostać zamontowane w aparacie 4/3 przez co wydłuży się ona do zakresu 100-1000mm!
Pełna klatka przez swoją wyższą cenę i tym samym mniejszą dostępność stała się na forach (szczególnie wśród młodych adeptów fotografii) obiektem czci i kultu, a także głównym celem jaki należy osiągnąć żeby w końcu móc robić dobre zdjęcia. Niestety stwierdzenie takie jest błędne, i często jest wyrazem frustracji osób którym szkoda czasu na naukę.
Co prawda korzystanie z aparatów z matrycą APS-C niesie ze sobą pewne ograniczenia względem pełnej klatki. Poza zmianą ogniskowej jest to zmniejszenie głębi ostrości. Mniejsze obiektywy mają jednak również swoje zalety. Z pewnością zalicza się do nich waga sprzętu, oraz jego cena. Ponadto crop jest nieoceniony dla fotografów dzikiej przyrody i sportu. Osoby takie korzystają w swojej pracy głównie z długich ogniskowych (podczas gdy teleobiektywy to przeważnie spory wydatek) mogą kupić obiektyw tańszy i krótszy który po zamontowaniu na aparacie z mniejszą matrycą zaoferuje znacznie dluższą ogniskową.