Od dziecka wszystkie ciocie zachwycały się moją nieprzeciętną urodą.
– Monisia jest śliczna. Wygląda niczym aniołek. To blond włoski, niebieskie oczka i uroczy uśmiech są w stanie stopić każde serce. Zobaczysz ona zostanie modelką – często powtarzały mojej mamie.
Dorastałam w przekonaniu, że jestem wyjątkowa, a mój wygląda daje mi prawo, żebym oczekiwała od życia wszystkiego, co najlepsze.
Księżniczka od małego
Utwierdzała mnie w tym nie tylko cała rodzina, ale także przedszkolanki, a potem nauczycielki w szkole. W przedstawieniach zawsze otrzymywałam role księżniczek, wróżek i innych piękności, podczas, gdy moje przyjaciółki były krasnoludkami czy nawet czarownicami.
Już pod koniec szóstej klasy zaczęłam nabierać kobiecych kształtów. Długie nogi, smukła sylwetka, duże niebieskie oczy, pełne usta, idealne rysy twarzy i burza lekko kręconych blond włosów upodabniały mnie do Gigi Hadid – amerykańskiej modelki podbijającej wybiegi i Instagrama. Szybko odkryłam, że robię ogromne wrażenie na płci przeciwnej, które mogę skwapliwie wykorzystywać.
W siódmej klasie zmieniłam styl ubierania się. Porzuciłam legginsy, sportowe bluzy z kapturem i bawełniane dresy na rzecz modnych jeansów podkreślających zgrabne nogi, obcisłych topów i wydekoltowanych bluzeczek.
Ku konsternacji naszej wychowawczyni coraz śmielej zaczęłam też sięgać po puder, tusz do rzęs i kolorowe błyszczyki.
– Szkoła to nie rewia mody. Dziecko, jeszcze masz czas na makijaż. Po pierwsze – lekcje to nie czas na wieczorowy make-up. Po drugie – od tych kosmetyków po prostu zniszczysz sobie cerę. Wyglądasz świeżo i dziewczęco, a fluidy bardziej ci szkodzą niż pomagają – marudziła.
Nie była jednak zbyt surowa i chyba nie chciała robić większej afery, a jedynie „przemówić mi do rozumu”, jak często wyrażała się podczas lekcji wychowawczych. Ja tylko uśmiechałam się, potulnie kiwałam głową i robiłam swoje.
Byłam numerem jeden
Wyrosłam na szkolną gwiazdę, z którą chcieli umawiać się wszyscy koledzy. Lśniłam na korytarzach, byłam zapraszana na wszystkie ogniska i domówki. Śledziłam wielki świat mody i starałam się tworzyć podobne stylizacje z ubrań, które miałam w szafie. Wprawdzie w mojej rodzinie się nie przelewało, ale umiałam wyszukiwać prawdziwe perełki na aukcjach internetowych czy promocje w galerii w pobliskim mieście, gdzie jeździliśmy na zakupy.
– Ta Monika to zołza. Strasznie się zmieniła. Pamiętasz, jak bawiłyśmy się wspólnie lalkami i biegałyśmy na huśtawkę na placu zabaw? A teraz zadziera nosa i w ogóle nie ma dla nas czasu – usłyszałam rozmowę Karoliny z Justyną.
– Tak, pomieszało się jej w głosie. Wielka gwiazda. Tylko stroi się, robi miny i wstawia zdjęcia na Insta, oczekując tysięcy polubień – Justyna przytakiwała koleżance.
Ich złośliwości w ogóle mnie jednak nie obeszły. Dziewczyny były po prostu zazdrosne o moją urodę i powodzenie. Żadna z nich nie miała jeszcze chłopaka, co moim zdaniem nie było wcale takie dziwne.
Były szare i zupełnie nijakie. Do tego Justyna ważyła zdecydowanie zbyt dużo, jak na swój wiek, a Karolina nosiła okulary w grubych szkłach i wciąż walczyła z trądzikiem. Dużo czasu poświęcały na naukę i mówiły tylko o tym, że chcą dostać się do dobrego liceum.
Przebierałam w chłopakach
Ja w tym czasie najpierw spotykałam się z Piotrkiem – najfajniejszym chłopakiem z naszej szkoły, który był kapitanem drużyny siatkarskiej. Szybko jednak mi się znudził. Za dużo czasu spędzał na treningach, dlatego z nim zerwałam.
Paweł wydał mi się fajniejszy. Wpatrzony we mnie, poświęcający mi każdą wolną chwilę i tylko czekający na telefon, żeby przybiec o dowolnej porze. Nosił mój plecak w drodze do i ze szkoły, oddawał kanapki robione przez mamę i zapraszał na colę do szkolnego sklepiku.
– Jesteś najfajniejsza w szkole, wiesz? Ja to mam prawdziwe szczęście, że ze mną się spotykasz – często mi powtarzał.
– Tak, ale musisz się nadal tak dla mnie starać – mówiłam ze śmiechem. Niby żartem, ale było dla mnie jasne, że to on jest prawdziwym szczęściarzem, bo ja mogę przecież mieć każdego, kogo tylko zechcę.
Tomek za jeden uśmiech odrabiał za mnie prace domowe z matematyki, Michał podpowiadał na sprawdzianach z historii, a Grzesiek podawał ściągi na chemii.
I tak, w dużej mierze dzięki wsparciu wpatrzonych we mnie kolegów, udało mi się skończyć ósmą klasę z naprawdę dobrymi ocenami bez większego wysiłku i zarywania nocy na wkuwanie kolejnych wzorów, definicji czy dat.
Chciałam być fryzjerką
Poszłam do technikum fryzjerskiego, żeby otworzyć własny salon
Po podstawówce wybrałam technikum fryzjerskie w mieście oddalonym od mojego domu o około 20 km. Po liceum musiałabym iść na studia. Tyle lat nauki, a perspektywy dobrych zarobków wcale nie takie pewne.
Zaplanowałam, że skończę technikum, popracuję nieco w jakimś zakładzie fryzjerskim, nabiorę doświadczenia i założę coś swojego. Dobre fryzjerki zawsze będą miały klientów. Może uda mi się stworzyć salon i zatrudnić kilka dziewczyn, rozbudować usługi o manicure, pedicure i inne zabiegi kosmetyczne.
W nowej szkole szybko zdobyłam świetną pozycję towarzyską i dalej lśniłam na tle koleżanek. Chociaż muszę przyznać, że tutaj miałam już większą konkurencję. Z tych szarych myszek wyrosły całkiem fajne laski, które również wiedziały, jak podkreślać urodę. Mój naturalny czar nadal był jednak nie do podrobienia.
Pierwsza miłość
Poznałam Kamila i pierwszy raz w życiu naprawdę się zakochałam
W drugiej klasie technikum zaczęłam spotykać się z Kamilem. Ja miałam 16 lat, on prawie 20. Chodził do technikum mechanicznego i kochał dłubać przy samochodach. Był wysoki, przystojny, przyjeżdżał po mnie pod szkołę na odnowionym motocyklu i zabierał mnie na szalone przejażdżki. Zazdrościły mi go wszystkie dziewczyny z klasy.
– Kamil jest świetny. Skąd ty go Monia wzięłaś? – Ania, moja przyjaciółka z ławki, była wprost oczarowana.
– Uważaj, bo jest zajęty – żartobliwie pogroziłam jej palcem.
– Wiem, ale poczekam aż się nim znudzisz. Znając Ciebie, to nie będzie aż tak długo – powiedziała.
Później obróciła naszą rozmowę w żart, ale poczułam jej ironię. A ja wtedy pierwszy raz w życiu naprawdę się zakochałam. Na widok Kamila szybkiej biło mi serce, czułam te słynne motylki w brzuchu. A gdy akurat nie miał czasu i musiał zająć się innymi obowiązkami, nie mogłam znaleźć sobie miejsca.
Razem jeździliśmy do kina, na imprezy ze znajomymi i wycieczki. Dużo czasu spędzaliśmy jednak także na kameralnych rozmowach.
– Wiesz, chcę żebyś pozostała na zawsze w moim życiu – wyznał mi mój chłopak, gdy przytulaliśmy się na ławce w parku.
– Kocham cię – powiedziałam w odpowiedzi i mocniej wtuliłam się w jego ramiona.
On jest za biedny
Wiedziałam, że mówi poważnie i poczułam duże wzruszenie. Kamil naprawdę myślał o mnie i wiązał ze mną plany na przyszłość.
Rodzice nie akceptowali mojego chłopaka, bo był za biedny.
– Córuś, jakie on ma perspektywy na przyszłość? Ledwie przechodzi z klasy do klasy. Ojciec odszedł i nawet nie płaci alimentów, wychowuje go sama matka, która ma jeszcze dwoje młodszych dzieci. Co ona może mu dać? Jak pomóc? Przecież wiesz, że tam u nich ledwie wiążą koniec z końcem i gdyby nie wsparcie babci, to pewnie nie wystarczałoby im do pierwszego – mój tata brutalnie podsumował sytuację, o której sama dobrze wiedziałam.
– Po maturze Kamil znajdzie pracę w zakładzie mechanicznym i zacznie zarabiać. Kochamy się. Na pewno wszystko nam się ułoży.
– Jesteś młoda, nic nie wiesz jeszcze o życiu. A to jest brutalne i trzeba wyszarpywać z niego coś dla siebie, bo jak nie, to wszystko ci inni zabiorą. Zobacz, jak my żyjemy. Ja ciężko pracuję na budowie, mama w sklepie. Ciągłe dodatkowe zmiany, wieczna harówka, a i tak musimy nieźle się głowić, żeby wam niczego nie brakowało – kontynuował.
– Ale o co ci chodzi? – zaczęłam tracić cierpliwość.
– Bądź mądrzejsza niż my. Jesteś piękna. Nie chcemy, żeby nasza mała księżniczka tak ciężko dochodziła do wszystkie jak my z mamą. Postaramy się pomóc w przyszłości, ale przecież wiesz, że nasza rodzina do bogaczy nie należy. Masz jeszcze dwóch młodszych braci. Nie będziemy ci mogli zapewnić takiego startu, na jaki zasługujesz.
– Dam sobie radę. Kocham czesanie, zostanę najlepszą fryzjerką w mieście. Założę swój salon. Będę robić to, co lubię i doskonale na tym zarabiać.
– Jesteś jeszcze strasznie naiwna. Wiesz, jakie są koszty prowadzenia biznesu? Wynajęcie lokalu, podatki, składki ZUS. Nie masz o tym pojęcia. Naprawdę trudno będzie ci się przebić. A w Kamilu nie będziesz mieć większego oparcia czy pomocy. Z twoją urodą naprawdę powinnaś znaleźć sobie chłopaka z większymi perspektywami – dodał.
– Chociażby Adam, syn Państwa K. Musisz kojarzyć. To najlepsza partia w okolicy godna mojej córeczki. Pomyśl rozsądnie o swojej przyszłości.
A więc to o to mu chodziło? Popatrzyłam na ojca z niesmakiem i trzasnęłam drzwiami.
Zaczęłam się zastanawiać
Ojciec chciał, żebym poderwała syna bogatych właścicieli fermy drobi.
Jednak tata zasiał ziarno wątpliwości, które zaczęło sączyć się w moich myślach. Ich znali wszyscy w okolicy. Mieli dużą fermę drobiu, własną ubojnię i zakład produkcyjny. Ich mięsa oraz tradycyjne wędliny trafiały do hurtowni i sklepów w całym województwie. Niedawno otworzyli duży sklep firmowy i planowali stworzenie całej sieci sklepów mięsnych.
Mieszkali w ogromnym domu pod naszym miasteczkiem z przepięknym tarasem i ogrodem urządzonym przez architekta zieleni. Matka jeździła na zakupy do Warszawy i ubierała się w ciuchy od projektantów, o których zwyczajni ludzie mogli tylko pomarzyć. A Adam na osiemnastkę dostał nowiutką terenówkę. Rzeczywiście, liga spoza naszego zasięgu.
– No i co Monisia? Myślałaś nad tym, co ci mówiłem ostatnio? – tata, jak gdyby nigdy nic, zagaił przy niedzielnym obiedzie.
– Oj, masz naprawdę głupie pomysły – odpowiedziałam, ale z nutką niepewności w głosie.
Małżeństwo z Adamem pozwoliłoby mi kiedyś przejąć biznes jego rodziców, a ojciec momentalnie to wyczuł i kontynuował swoją kampanię przekonywania mnie do swoich racji. Mama taktownie poszła do kuchni. Niby doprawić surówkę, ale doskonale wiedziałam, że zrobiła to specjalnie. Indoktrynację pozostawiła ojcu.
– Bądź rozsądna. Jakie życie cię czeka z tym twoim Kamilem? Zresztą jesteś jeszcze młoda. Masz niecałe 18 lat. Teraz ci się wydaje, że to wielka miłość, ale to tylko dziewczęce zauroczenie, które szybko mija. Spytaj cioci Jadwigi. Zobacz, wyszła za mąż jeszcze przed maturą, bo była w ciąży. Niby taka zakochana w tym swoim Władku. I jak skończyła? Teraz mają czworo dzieci, ona haruje za grosze w fabryce, on się rozpił i tylko czasami podłapie jakąś robotę. Chcesz tak żyć?
– Ale ja nie jestem jak ciocia Jadwiga – odpowiedziałam ze złością.
– Jesteś, jesteś. Tylko jeszcze o tym nie wiesz. Jadwiga też była pięknością, wszyscy chłopcy z okolicy oddaliby wiele, żeby się z nią umówić. A zobacz, jak jest teraz. Ledwie skończyła 50 lat, a wygląda niczym staruszka. Uroda szybko przemija, dlatego warto ją mądrze wykorzystać za młodu.
Serce czy rozum?
Rzeczywiście, ciocia Jadwiga z tą swoją poszarzałą cerą, zmarszczkami pod oczami, bez śladu makijażu i w byle jakich ciuchach sprawiała wrażenie wiecznie zmęczonej.
– Oni mają tylko jednego syna. Jak myślisz, dla kogo budują to mięsne imperium? Komu ono przypadnie? Przecież jakbyś została żoną Adama, to przejęłabyś cały biznes. Żyłabyś niczym pączek w maśle. Miałabyś wszystko i niczym nie musiałabyś się przejmować.
– Ale... – próbowałam mu przerwać.
– Wolisz kiedyś nakładać farbę marudnym starszym paniom na przerzedzone włosy i cały dzień stać na nogach? Czy mieszkać w super domu, jeździć na zagraniczne wakacje w egzotyczne miejsca i spędzać weekendy w SPA? – trzeba przyznać, że tata ma dar przekonywania.
Jestem przecież nie tylko piękna, ale i roztropna. Muszę zadbać o swoją przyszłość.
Nic mu nie odpowiedziałam, ale zaczęłam poważnie zastanawiać się nad tym, co mi mówił. Czy on czasami nie ma racji? Z takim mężem, jak Adam miałabym dużo łatwiej. Nie musiałabym kombinować, męczyć się. Mogłabym spełniać marzenia i żyć sobie bardzo wygodnie.
Od tego czasu, zaczęłam bardziej przyglądać się Adamowi. Znałam go jeszcze z podstawówki – chodził dwie klasy wyżej ode mnie. Wtedy nie zwracałam na niego większej uwagi, ale słyszałam, że jego ludzie z klasy zachwycali się zdjęciami z zagranicznych podróży, które pokazuje czy najnowszymi gadżetami przynoszonymi do szkoły. Każdy chciał, żeby zaprosił go do swojego domu pograć w konsolę.
A gdyby tak lepiej go poznać? Kamil jest fajny, ale tata ma rację. Muszę być rozsądna Bo jaką przyszłość on mi może zapewnić? Zresztą, przecież mój chłopak nie ma dużych ambicji. Za 10 lat przejażdżki starym motocyklem i wypady na ognisko ze znajomymi raczej nie będą szczytem moich marzeń. A czy on chce czegoś więcej? I czy uda mu się do tego dojść, gdy na razie nic nie planuje?
Gdy usłyszałam, że ludzie z dawnej podstawówki organizują imprezę, postanowiłam na nią iść.
– Nie wiesz, czy Adam będzie? – zapytałam Justyny.
– Chyba będzie – dawna koleżanka dziwnie na mnie popatrzyła. – A co, chcesz go poderwać, bo jest najlepszą partią w naszym grajdołku? – koleżanka nie kryła złośliwości.
– Zwariowałaś. Zresztą tobie nic do tego – odwarknęłam i poszłam.
Teraz pewnie będzie o mnie plotkować. Ale tata ma rację. Muszę być rozsądna.
Jutro robię się na bóstwo i rozpoczynam realizację planu. Jestem roztropna i muszę inwestować w swoją przyszłość. Adam może mi zapewnić życie, o którym nawet nie śmiałam marzyć.
Czytaj także: „Teściowa traktowała mnie jak wroga i chciała mnie wykurzyć. Miarka się przebrała, gdy na nasz ślub zaprosiła byłą Pawła”
„Pracuję w agencji ślubnej. Potrafię poznać, które pary nie mają szans, ale to zysk dla mnie”
„Tamtą noc zapamiętam na zawsze. Mimo traumy sprzed lat, stanęłam na wysokości zadania i uratowałam życie ukochanemu”