– Mamo, opowiesz mi bajkę? – Kacperek jest ledwie przytomny ze zmęczenia, mimo to porcja wieczornych opowieści musi być.
Najchętniej poszłabym już do pokoju, gdzie czekał na mnie Igor, ale nie ma co się łudzić, żeby syn odpuścił swój ulubiony rytuał, chociaż właściwie jest już za duży na bajki. Siadam więc przy jego łóżku, opieram głowę o poduszkę i wymyślam kolejną opowieść o ulubionym zajączku synka.
Zaczęłam snuć takie opowieści, kiedy syn miał dwa lata. Ten zajączek to jego odpowiednik – ma takie same przygody i problemy. Tyle że kiedy przydarzają się Kacperkowi, trudno jest mu wytłumaczyć, czemu tak się dzieje. Świat zajączka jest łatwiejszy do zrozumienia. Dla mnie to też ułatwienie – bo dzięki futrzakowi mogę wyjaśnić, dlaczego babcia jest w szpitalu, dlaczego kolega się na niego obraził i dlaczego nie ma taty.
Tata Kacperka był jedną wielką pomyłką. Na szczęście dość szybko to zrozumiałam. Takich dziewczyn jak ja jest wiele. Dziewczyn – a właściwie już kobiet – które przez głupotę czy naiwność zmarnowały sobie młodość. Ja byłam tego bliska.
Poznałam go na studenckim obozie integracyjnym. Dostałam się na wymarzony kierunek, i zachłysnęłam wolnością i dorosłością. Właściwie, wcale nie planowałam tam jechać. Wzięłam ulotkę, którą rozdawali wszystkim kandydatom, i machinalnie wsunęłam do torebki. Przeczytałam ją dopiero w domu. Wyjazd nad morze, za niewielkie pieniądze, możliwość nawiązania znajomości jeszcze przed rozpoczęciem roku akademickiego. „A tam, czemu nie?” – pomyślałam.
Michał był przystojny, uwodzicielski i przebojowy. Od razu zwróciłam na niego uwagę, a on na mnie. Dość szybko się to potoczyło – i dość szybko, zaledwie w połowie pierwszego roku, okazało się, że jestem w ciąży. Nie powiem, zachował się; nie uciekł, a wręcz przeciwnie, zaproponował małżeństwo. Ale tuż po ślubie wyszedł z niego drań. Zapewne zawsze nim był, tylko ja, w swojej naiwności, tego nie widziałam.
Kiedy popchnął mnie pierwszy raz – a byłam wtedy w siódmym miesiącu – darowałam mu. Tłumaczyłam sobie, że jest zestresowany, zmęczony studiami i pracą, tym, że koledzy latają na piwo, a on niańczy ciężarną żonę. Tym bardziej że przeprosił i aż do rozwiązania był w porządku. Za to potem…
Właściwie potem to go nie było. Znikał na całe dnie, a bywało, że i noce. Syn Michała nie interesował – wręcz przeciwnie, wkurzało go, że Kacper płacze, że trzeba go nosić, przewijać, karmić… Chociaż przecież i tak nie on to robił. Twierdził, że musi uczyć się poza domem, bo tu nie ma warunków, i dlatego nocuje u kumpli.
Przymykałam oko, chociaż czułam, że tu nie o naukę chodzi, i że nie u kumpla nocuje. Ale tak naprawdę najgorsza była jego agresja. Kiedy tylko się pojawiał, zaczynały się awantury. Krzyczał na mnie, na Kacpra. Miarka się przebrała, kiedy w nocy podbiegł w furii do łóżeczka, wyjął czteromiesięcznego Kacpra i zaczął nim potrząsać, żeby przestał płakać.
Ja też wtedy wpadłam w furię. W ciągu kilku minut Michał wylądował za drzwiami. Po rzeczy przyszedł następnego dnia. A kolejny raz spotkaliśmy się w sądzie. Rozwód dostaliśmy szybko – on nie oponował, wręcz przeciwnie, przyznał się do wszystkiego, zgodził się na orzeczenie jego winy. Dostałam papierek – i więcej się z Michałem nie widziałam. Stwierdził, że syn go nie obchodzi.
Zasądzone alimenty czasem płacił, czasem ich nie płacił. Próbowałam jeszcze przez jakiś czas utrzymywać kontakt z jego mamą – w końcu babcia, to babcia. Ale i ona jakoś nie wyrażała zainteresowania wnukiem, więc stwierdziłam, że na siłę nie będę jej uszczęśliwiać. Mój syn ma kochających dziadków, mnóstwo cioć i wujków, którzy chcą się z nim spotykać i bawić.
Spytał, czy kolega zostanie na zawsze
Czas mijał, Kacper rósł, a ja… żyłam. Dzięki pomocy znajomych i rodziny skończyłam studia, poszłam do pracy. Moi rodzice chętnie opiekowali się wnukiem, więc czasem mogłam też się zabawić. Odrabiałam te dwa lata siedzenia w domu – podczas ciąży i gdy Kacper był niemowlakiem. Biegałam na imprezy, tańczyłam, poznawałam facetów. Bo bynajmniej nie miałam zamiaru żyć w celibacie.
Raz się sparzyłam, to fakt, dlatego teraz postanowiłam być ostrożniejsza. To znaczy – zabezpieczać się. Bo chociaż lubiłam (i lubię) mężczyzn, to nie chciałam z żadnym z nich się wiązać. Niezobowiązujące spotkania, luźne zabawy i seks – proszę bardzo. Ale ślub? O nie! Już próbowałam i dziękuję bardzo. Poza tym, mam dziecko, więc nie mogę myśleć tylko o sobie.
Jeżeli miałabym mu zafundować „tatusia”, to sprawdzonego, odpowiedzialnego. A nie bardzo wierzyłam, że taki facet w ogóle istnieje. Oczywiście, Kacper poznał kilku moich bliższych kolegów, lecz zawsze bardzo pilnowałam, żeby na niczym nas nie przyłapał. A ponieważ przez nasz dom przewijało się mnóstwo ludzi – cała studencka brać chętnie korzystała z wolnej chaty – to przez długi czas było dla mojego syna normalne, że ktoś do nas przychodzi, czasem nocuje, zostaje do rana.
Ale Kacper rósł i przestał być malutkim dzieckiem. Zaskoczył mnie pewnego dnia – miał chyba wtedy z cztery lata – gdy zapytał:
– Mamo, a wujek Piotrek to już na zawsze u nas zostanie? Bo ja chciałbym mieć braciszka.
– Dlaczego sądzisz, że zostanie? – zapytałam po dłuższej chwili, gdy już mnie odblokowało. – Przecież nie tylko on do nas przychodzi.
– Ale ty go kochasz – stwierdził stanowczo mój syn. – No więc, pamiętaj, że chcę braciszka.
Zdałam sobie wówczas sprawę, że muszę postępować zdecydowanie dyskretniej. Mam w domu pilnego i bystrego obserwatora, którego nie da się już zbyć byle tłumaczeniem.
To sprawiło, że zanim kogoś do nas zaprosiłam, nawet kolegę, najpierw dokładnie mu się przyglądałam. Wiedziałam bowiem, że Kacper prześwietli gościa szczegółowo, a nie chciałam, by się rozczarował. No i na noc już raczej nikt nie zostawał.
Jednak teraz jest inaczej. Prawie rok temu pojawił się w moim życiu Igor. Jest inny od tych poprzednich Piotrków, Janków i Marcinów. A może tylko ja go tak odbieram? Inne było już to, że nasza znajomość wcale nie zaczęła się od seksu, jak to zazwyczaj bywało w moim wypadku.
W przeciwieństwie do moich poprzednich partnerów, Igora nie przerażał fakt, że mam dziecko. Chętnie bawił się z Kacprem, uczył go grać w szachy. Bywało, że chociaż przychodził do mnie, to całe popołudnie spędzał z Kacprem. A mały go uwielbiał! Zaczęłam się zastanawiać, co zrobić – Kacper wyraźnie przywiązał się do Igora. Ja jeszcze bardziej. Igor też zasługiwał na uczciwe traktowanie, nie mogłam wodzić go za nos. Widziałam, że się zaangażował. Musiałam podjąć jakąś decyzję, ale jaką?
Bałam się myśleć o nim poważnie, a nie chciałam go zostawiać. Tak naprawdę, nie wyobrażam sobie życia bez Igora. No ale znowu ładować się w ślub, w stały związek? A co, jeśli on też okaże się draniem? Chociaż w to już coraz mniej wierzyłam.
Mam dzielnego obrońcę
Poważną rozmowę zaczął ze mną Kacper, chociaż przecież ja powinnam to zrobić. Usiadł przy mnie kilka tygodni temu i zapytał:
– Mama, czy ty się ożenisz z Igorem?
To Igor zaproponował, aby mały mówił mu po imieniu, a ja nie widziałam w tym nic złego.
– Czy wyjdę za niego za mąż – poprawiłam syna machinalnie. – Nie wiem tego – odpowiedziałam szczerze. – Chyba za mało się jeszcze znamy – dodałam, czując, że to powinna być prawdziwa, dorosła rozmowa.
– Ale on jest fajny – skwitował Kacper. – Mógłbym mieć takiego tatę. Chciałbym… – dodał poważnie.
– Wiesz, to nie jest takie proste – zastanawiałam się, jak wyjaśnić siedmiolatkowi zawiłości życia dorosłych. – To wielka odpowiedzialność. Trochę się boję, co będzie za parę lat.
– Boisz się, czy on nie odejdzie jak tata? – Kacper rozumował po swojemu. – Nie chcesz się już smucić, tak?
– No mniej więcej – uśmiechnęłam się do syna i wytargałam za czuprynę, czego nie lubił. – Daj mi jeszcze trochę czasu, dobrze? A poza tym… Wiesz, Igor mnie przecież wcale nie poprosił o rękę, nie wiem, czy on chciałby się ze mną ożenić – dodałam z udawaną powagą.
Kacper spojrzał na mnie uważnie, ale już po chwili nie wytrzymaliśmy i oboje parsknęliśmy śmiechem. To wydarzyło się kilka tygodni temu. A w zeszły czwartek…
Igor przyszedł do nas po pracy. Ja musiałam jeszcze dokończyć sprawdzanie szkolnych klasówek, więc obaj panowie poszli do drugiego pokoju grać w szachy. W pewnym momencie zachciało mi się pić. Gdy przechodziłam obok pokoju syna, usłyszałam rozmowę. Drzwi były niedomknięte. Stanęłam i, wstrzymując oddech, słuchałam.
– Nie wygłupiaj się, dobra? – w głosie Kacpra przebijały stanowcze tony. – Ja już jestem duży!
– Wiem, że jesteś duży – Igor z wyraźnym trudem maskował rozbawienie. – Wal, stary.
– Powiedz, czy ty kochasz moją mamę?
Cisza była znakiem, że udało mu się zaskoczyć Igora. Z niecierpliwością czekałam na jego odpowiedź.
– Bardzo – powiedział wreszcie.
– To dlaczego nie poprosisz jej o rękę? – naciskał Kacper.
– Nie wiem, czy ona tego chce. Mama chyba nie chce ślubu.
– Ona się po prostu boi – moje dziecko tłumaczyło dorosłemu facetowi, co ma zrobić, a ja czułam, jak ze wzruszenia płyną mi łzy po twarzy. – Musisz jej obiecać, że nas nie zostawisz. I że będziesz dla nas dobry. Mi też musisz to obiecać – dodał głośniej. – Bo wiesz, jak zrobisz jej krzywdę, to będziesz miał ze mną do czynienia!
Igor nic nie wspomniał mi o rozmowie z Kacprem. Za to dzisiaj zaprosił mnie na kolację do eleganckiej restauracji. Chciał, żeby dzieckiem zajęli się w tym czasie moi rodzice, bo musi być ze mną sam na sam. Trochę się boję. Co zrobię, jeśli poprosi mnie o rękę? Sama nie wiem.. Chociaż chyba nie muszę już bać się przyszłości, skoro mam w domu takiego obrońcę jak mój syn.
Czytaj także:
„Były kradł i kłamał przez lata. Dziś dzieci i wnuki do niego lgną, bo jest bogaty. Ja zostałam sama z marną emeryturą”
„Wpadłam w wieku 42 lat po 3 miesiącach znajomości. Zaraz po ślubie mąż zaczął mnie zdradzać z nianią naszej córki”
„Nienawidziłem kobiet. Ciągłe plotki i gderanie przyprawiało mnie o mdłości. Życie w babińcu namieszało mi w głowie”