Poznałam Michała podczas weekendu w górach, pożyczył mi płaszcz przeciwdeszczowy. Byliśmy wtedy już na tyle dojrzali, że doskonale wiedzieliśmy, czego oczekujemy od związku i od siebie. Nie potrzebowaliśmy więc dużo czasu, żeby wziąć ślub.
Teściowie mieli piękny, ogromny dom. Nie widziałam powodu, dla którego nie mielibyśmy tam zamieszkać z Michałem, tym bardziej że mój mąż darzył swoją mamę niezwykłą miłością i szacunkiem. Nie rozumiałam jednak, dlaczego moja teściowa jest ciągle nadąsana i zła. Byłam pewna, że chodzi o mnie.
Wpadłam na genialny pomysł
– Michał, jeśli twoja mama nie zacznie mnie lepiej traktować, będziemy musieli się stąd wyprowadzić – tak kiedyś zaczęłam trudną rozmowę z mężem.
– Jestem przekonany, że mama nie żywi do ciebie żadnej złości – upierał się mąż.
– No więc o co jej chodzi?! – zdenerwowałam się.
– Moim zdaniem mama przeżywa, że nasz sklep trzeba zamknąć – westchnął.
Moi teściowie mieli od lat, w centrum miasteczka, mały sklepik z artykułami metalowymi, czyli śrubami, nakrętkami i łańcuchami. To był ich rodzinny biznes, w który włożyli dużo serca, a który dziś powoli umierał.
– Michał, a może w sklepiku u rodziców przydałby się remont? Może by odświeżyć witrynę? – zaproponowałam.
– Z tego co wiem, to rodzicie chyba nie chcą już inwestować w ten sklep, nie ma ruchu w interesie – rzucił mój mąż, nie odrywając się od komputera.
Studia skończył ten mój mąż, a prostych faktów nie kojarzy!
– Właśnie dlatego trzeba mu dodać trochę energii i nowoczesności – odparłam.
– Taa, może jeszcze uda ci się namówić mamę na sklep internetowy! – parsknął śmiechem. – Mama będzie siedziała w sklepie i obserwowała zapasy magazynu w komputerze – dodał, mocno tą myślą rozbawiony.
– Michał, to jest myśl! – ucieszyłam się. – Przecież dzisiaj jest tak, że ludzie szukają promocji w internecie, ale potem tak naprawdę chcą wszystko sprawdzić w prawdziwym sklepie…
Popatrzył na mnie poważnie.
– Myślisz serio, że to by się sprawdziło? – spytał, oderwawszy się wreszcie od komputera.
– Oczywiście!
Nie chciała ode mnie pomocy
Od razu uruchomiłam kilka kontaktów z czasów studiów. Wprawdzie ja studiowałam anglistykę, ale w akademiku na imprezy chodziło się z różnymi ludźmi. Po dwóch tygodniach miałam już gotową koncepcję na sklep internetowy, pomysł na promocję i aranżację sklepu. Zostało mi tylko przekonać mamę. Co nie było łatwą sprawą, bo teściowa coraz bardziej unikała jakichkolwiek kontaktów, a co dopiero rozmów o sklepie.
Kupiłam szarlotkę w ulubionej cukierni mojej teściowej i poszłam do niej do sklepu.
– Dzień dobry, mamo – przywitałam się. – Przyniosłam szarlotkę. Napijemy się kawy? – zaproponowałam i nie czekając na jej reakcję, zaczęłam mówić:
– Bo wie mama, moja koleżanka pracuje w marketingu i ma pomysły, co zrobić, żeby więcej klientów przychodziło do sklepu – przystąpiłam do ofensywy.
– Nie potrzebuję pomocy. Mam swoich klientów – obruszyła się teściowa, jednak wcale mnie to nie zraziło.
– Mamo… – westchnęłam. – A ilu ich dzisiaj przyszło?
Zaległa cisza.
– A wczoraj? Przedwczoraj?
Mama spuściła głowę.
– Normalnie w takich sytuacjach biznes się zamyka – powiedziałam cicho. – Ale ja wiem, ile ten sklep dla was znaczy, dlatego szukałam sposobu, jak go ożywić. I wydaje mi się, że mam pomysł – zapewniłam ją z uśmiechem.
Chyba pierwszy raz matka mojego męża spojrzała na mnie z życzliwością i nadzieją.
Sklep stał się miejscową atrakcją
– Pomalujemy ściany na żółto. Zrobimy oryginalną wystawę. Na zewnątrz wymalujemy cały budynek w śruby i nazwy produktów, które tu można kupić – powiedziałam. – Zapewniam mamę, że nawet ktoś, kto wcale nie potrzebuję takich rzeczy, wejdzie, żeby zobaczyć, co jest w środku. Poza tym w internecie będzie działał podobny sklep – i z przejęciem otworzyłam laptopa, żeby jej pokazać wstępny projekt sklepu.
– Ewka, ja się na tym nie znam! – wyszeptała przerażona. – Wiem, że ludzie wszystko kupują przez internet, ale…
– Niech się mama nie martwi – objęłam ją ramieniem.
Wróciłyśmy do domu w doskonałych humorach. Mąż i teść spoglądali na nas podejrzanie, a my pochylone nad monitorem komputera ustalałyśmy szczegóły.
Miesiąc później o naszym rodzinnym biznesie rozpisywała się lokalna prasa. Odnowiony sklep z oryginalnym neonem, futurystyczne rysunki śrub i zakrętek na elewacji budynku sprawiły, że nasz sklepik stał się miejscową atrakcją. Każdy chciał zajrzeć. A jak już wszedł, to okazywało się, że jednak znalazł coś, co jest mu potrzebne. Poprawiła się atmosfera w domu, a ja byłam dumna, że maczałam w tym palce.
Czytaj także:
„Mąż jest alkoholikiem. Wstyd mi, kiedy wlokę go pijanego przez miasto, więc sama kupuję mu alkohol, żeby pił w domu”
„Wiekowi rodzice są gorsi niż małe dzieci. Mama ucieka z domu, ojciec ledwo daje radę, a ja mam dość tego cyrku”
„Nie było nas stać, by wyjechać z synkiem nad morze. By zdobyć pieniądze, mąż posunął się do... drobnego oszustwa”