„Mąż latami znęcał się nade mną, a mama zamiast mi pomóc, kazała mi to znosić. Gdy zaszłam w ciążę, musiałam uciec”

zestresowana kobieta fot. Adobe Stock, Maksym Povozniuk
„Wśród znajomych Jakub uchodził za duszę towarzystwa, wszyscy mi zazdrościli wspaniałego i dowcipnego męża. Na potrzeby naszych znajomych był świetnym aktorem. Potrafił udawać czułego i troskliwego. W domu był potworem”.
/ 05.10.2023 22:00
zestresowana kobieta fot. Adobe Stock, Maksym Povozniuk

Ach, co to był za ślub! Byłam przeszczęśliwa, a wszystkie koleżanki pękały z zazdrości. Nie tylko ze względu na wspaniałą uroczystość. Zazdrościły mi, bo wychodziłam za mąż za Jakuba, największe ciacho od Bałtyku do Tatr. Tak przynajmniej uważały wszystkie moje przyjaciółki.

Był czarujący

Poznaliśmy się w liceum. Pojawił się w naszej klasie przed maturą. Wszystkie dziewczyny natychmiast oszalały na jego punkcie. Tylko ja nie! Nie lubię tłoku. Programowo nie zwracałam na niego uwagi. Zresztą nie wydawał mi się wtedy atrakcyjny. Po maturze któryś z kolegów zorganizował na działce pożegnalną imprezę, na której Kuba nie odstępował mnie na krok. Pozwoliłam się adorować. Czemu nie? Nawet mi się to spodobało. Widziałam zazdrość w oczach moich koleżanek, które wiele by dały, żeby objął je tak jak mnie. Zostaliśmy parą.

Kuba okazał się fajnym chłopakiem. Miał te cechy, które bardzo cenię u mężczyzn. Był zabawny, kulturalny i opiekuńczy. To najważniejsze.
Po maturze każde z nas wyjechało uczyć się do innego miasta. Widywaliśmy się rzadko, ale gdy tylko była okazja, jechaliśmy w nasze ukochane góry. W czasie jednej z tych wycieczek Kuba padł na kolana i oświadczył mi się. To była piękna chwila. Poczułam wówczas, że jestem bardzo kochana. Że jest ktoś, na kogo mogę liczyć, kto stoi obok mnie i zawsze będzie mnie wspierał. Postanowiliśmy, że pobierzemy się po studiach.

Po ślubie mieliśmy dobry start. Nasi rodzice do spółki kupili nam mieszkanie. Wszystko dobrze się układało.

Zaczął się na mnie wyżywać

Pierwszy raz dostałam w twarz niespełna rok po ślubie. Tego dnia Kuba wrócił z pracy wściekły. Podczas rozmowy zaczął nagle na mnie krzyczeć. Nigdy dotąd tak się nie zachowywał. Delikatnie zwróciłam mu uwagę, a on wtedy uderzył mnie w twarz otwartą dłonią. Rozpłakałam się. W najczarniejszych snach nie przewidziałam, że mój mąż kiedykolwiek mnie uderzy! Nie mogłam uwierzyć, że mój ukochany okazał się damskim bokserem. Jakub natychmiast zaczął mnie przepraszać i uspokajać. Starał się załagodzić sytuację.

Uciekłam do sypialni i zamknęłam drzwi na klucz. Nastały ciche dni. Nie rozumiałam tego, co się stało. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że uderzył mnie mój ukochany Kuba. Facet, którego znałam – jak mi się dotychczas wydawało – bardzo dobrze.

Kuba wyraźnie bardzo żałował swego zachowania. Na przeprosiny wręczył mi ogromny bukiet róż. Zapewniał mnie, że taka sytuacja nigdy więcej się nie powtórzy. Wybaczyłam mu. Uznałam, że to był wypadek, uwierzyłam w jego zapewnienia. Naprawdę go wtedy kochałam. To był początek naszego małżeństwa, a ja nie chciałam, żeby skończyło się porażką.

Był agresywny

Niestety, okazało się, że popełniłam błąd. Po pewnym czasie Jakub wrócił do domu po kilku głębszych. Był z kolegami na wódce, bo musieli omówić ważne służbowe sprawy, jak twierdził.

– Ty idiotko, nic nie rozumiesz! – zaczął na mnie krzyczeć bez powodu. – Nie rozumiesz, bo głupia jesteś! Ale ja ci wytłumaczę, jeszcze zobaczysz!

Przestraszyłam się, bo znów był agresywny, do tego nie rozumiałam, o co mu chodzi. Prosiłam, żeby poszedł spać, bo taka rozmowa do niczego nie prowadzi. Wtedy złapał mnie za ramiona i cisnął do przedpokoju. Uciekłam do sypialni, zamknęłam się i nie wychodziłam stamtąd aż do rana, gdy poszedł do pracy.

Nie wiedziałam, co robić. Nie miałam z kim o tym porozmawiać, zresztą chyba wtedy tak naprawdę nie chciałam. Wstydziłam się powiedzieć rodzicom, przyjaciółkom czy znajomym. Miałam wrażenie, że moje życie zapadło się w jakąś czarną dziurę.

Z Kubą nie rozmawiałam ponad tydzień. Unikaliśmy siebie nawzajem. On wychodził do pracy pierwszy, ja pierwsza wracałam. Spał na kanapie w dużym pokoju, a ja zamykałam się w naszej sypialni.

Coraz bardziej się bałam

Znowu mu przebaczyłam. Wciąż go kochałam. Sądziłam, że te jego wybuchy są związane z pracą. Miałam nadzieję, że się opamięta, zrozumie, że nie można przenosić problemów z pracy do domu, bo to do niczego dobrego nie prowadzi. Widziałam, że mój mąż się pogubił.
W domu w końcu się poprawiło, więc odpuściłam. Spokój nie trwał jednak długo. Któregoś dnia Kuba wrócił z pracy i na dzień dobry uderzył w mnie w twarz.

– Dlaczego nie odbierasz telefonu?! – wrzasnął i znowu mnie uderzył.

Chciałam odpowiedzieć, że nie słyszałam, żeby do mnie dzwonił, ale nie zdążyłam. Złapał mnie za włosy, zaciągnął do pokoju, rzucił na kanapę i zaczął mnie okładać. Na szczęście szybko się zmęczył, bo znowu był podpity.

– Masz odpowiadać na moje telefony! – wrzeszczał. – Rozumiesz to? Jak nie słyszysz, to sprawdzaj, czy nie dzwoniłem! Masz mnie słuchać!

Nie wierzyłam, że to mówi mój ukochany Kuba! Mój mąż! To nie mieściło mi się w głowie. Przecież obiecywał, że już nigdy więcej… Nie spodziewałam się po nim aż takiej agresji. Nie panował nad sobą. Miałam wrażenie, że tracił kontakt z rzeczywistością. Kompletnie nie wiedziałam, jak zareagować. Bałam się, że cokolwiek powiem, jeszcze bardziej go rozjuszę. 

To był początek trwającego wiele lat koszmaru. Awantury stały się niemal codziennym zjawiskiem w naszym domu. Czułam się osamotniona i zastraszona. Nie miała do kogo zwrócić się o pomoc. Wśród znajomych Jakub uchodził za duszę towarzystwa, wszyscy mi zazdrościli wspaniałego i dowcipnego męża. Na potrzeby naszych znajomych był świetnym aktorem. Potrafił udawać czułego i troskliwego. Koleżanki z zazdrością szeptały:

– Ależ on jest w tobie zakochany! Żeby mój taki był… Masz szczęście, dziewczyno!

Jak miałam im powiedzieć, że to wszystko na pokaz, że tak naprawdę bije mnie bez opamiętania? Kto mi uwierzy, że jestem zastraszona, że nie wolno mi bez jego wiedzy nawet wyjść po zakupy, że na powrót z pracy do domu mam dokładnie wyliczony czas? Mogę się spóźnić nie więcej niż 10 minut. Kto mi w to uwierzy?

Szukałam pomocy u mamy

Był moment, że chciałam nie wrócić z pracy do domu. Niestety, nie miałam dokąd uciec. Gdy pewnego dnia poskarżyłam się mamie, że Jakub mnie uderzył, zlekceważyła to, mówiąc, że mężczyzna czasem się zapomni, ale trzeba mu to wybaczyć.

Byłam pewna, że się przesłyszałam, ale mamusia stwierdziła, że mądra kobieta nie daje swemu mężczyźnie pretekstu do awantury. Takiej „nauki” po mamie się nie spodziewałam. Zrozumiałam, że u niej nie znajdę pomocy.

Najgorszemu wrogowi nie życzę takiego życia jak moje. Dziś wiem, że powinnam była uciec od Jakuba już po pierwszej awanturze, nie wierzyć w jego zapewnienia. Nie zrobiłam tego, bo go kochałam, byliśmy młodym małżeństwem i sądziłam, że wszystko się ułoży. To był błąd. Wielki błąd. Musiało minąć jeszcze wiele lat upokorzeń, bym odważyła się zawalczyć o siebie.

Zaszłam w ciążę 

Jakub zdołał mi wmówić, że jestem jego własnością i może robić ze mną, co chce. Przemoc seksualna sprawiała frajdę. Wściekał się, gdy bez oporu godziłam się na wszystko. Lubił, gdy protestowałam, a on siłą zmuszał mnie do posłuszeństwa.

Nie chcę i nie jestem w stanie opisać wszystkich szykan, jakich doznałam w ciągu prawie 10 lat małżeństwa. Sama się dziwię, że wytrzymałam tak długo. Dziś wiem, że nie byłam sobą. Byłam zastraszoną, przerażoną kobietą, która wierzy we wszystko, co jej pan mówi.

Jakub był mistrzem manipulacji. Potrafił być słodki, miły i opiekuńczy, czyli taki, za jakiego go uważałam przed ślubem, a w kilka chwil umiał zmienić się w demona, który mnie upokarzał, mówiąc, że jestem nic niewarta i tylko on może mnie poprowadzić przez życie. 

Pewnego dnia zorientowałam się, że jestem w ciąży i zrozumiałam, że nie mogę dłużej trwać w tym związku. Teraz byłam odpowiedzialna za dwie osoby. Wiedziałam, że muszę ratować siebie i dziecko, nie mogę ryzykować. Poszłam do lekarza i zrobiłam obdukcję. Po ostatniej awanturze miałam ślady pobicia na plecach i na ramionach. Jeszcze tego samego dnia zgłosiłam się na policję. Tam założyłam tzw. niebieską kartę.

Przed powrotem Jakuba z pracy zdążyłam się jeszcze spakować i wyjść. Wyjechałam do innego miasta, do dawnej koleżanki, której mój mąż nie zna. Tu mnie nie znajdzie – myślałam z nadzieją.

Dwa dni później dowiedziałam się, że Jakub pojechał szukać mnie do mojej mamy. Nie uwierzył, że się tam nie ukrywam. Zrobił karczemną awanturę. Mama wezwała policję i Jakub został zatrzymany. Dopiero wtedy uwierzyła, że się nade mną znęcał. Teraz mama będzie moim świadkiem na sprawie rozwodowej. A ja mam cichą nadzieję, że zacznę normalnie żyć.

Czytaj także: „Nędzny pisarzyna wybił się na nieszczęściu biednej kobiety. Należy mu się zemsta, a ja w ty pomogę”
„Dla męża byłam tylko ładną ozdóbką w szpilkach. Lubił się mną chwalić przed innymi i poniżać, gdy byliśmy sami” 
„Dość mam prania gaci mojego jedynaka. Wychowaliśmy go na rozpuszczonego, kolorowego ptaka, który ma nas za nic”

Redakcja poleca

REKLAMA