Kinderbal na urodziny dziecka to już obowiązek. Nasz synek właśnie szykował się do świętowania swoich szóstych. Nie mógł się doczekać, kiedy pojawią się inne dzieciaki, bo atrakcji mieliśmy w zanadrzu całkiem sporo.
Pogoda dopisywała, więc w jednej części ogrodu przygotowałam strefę dla dzieci – gigantyczny tort z motywem ulubionej bajki, różne zabawy sportowe, malowanie twarzy i największą, czyli wielki dmuchany zamek. Piotruś już od rana nerwowo przebierał nóżkami, ale tłumaczyłam mu, że musi poczekać na wszystkich.
Czekaliśmy na ostatnich gości
Dla dorosłych naszykowałam grilla. Dla nas to też miała być przyjemność i trochę odpoczynek. Wszystko zorganizowałam jednak tak, by mieć oko na nasze pociechy, które na pewno będą dokazywać.
Około 15 nasz ogród wypełniły dziecięce piski i zabawa zaczęła się na całego. Brakowało tylko ulubionego kolegi Piotrusia, ale liczyłam, że za moment się pojawi. I rzeczywiście, kilkanaście minut później niemal wpadł przez furtkę razem ze swoją zziajaną mamą Iloną.
– Uff, myślałam już, że nie dotrzecie.
– Przepraszam, ale to szalony dzień. Zawaliło mi się kilka rzeczy w firmie i dzisiaj muszę ratować sytuację. Mogę zapomnieć o wolnej sobocie – powiedziała Ilona.
– To znaczy, że z nami nie zostaniesz? – zapytałam rozczarowana.
– Nie mogę, oczywiście o ile zerkniecie na Pawełka.
– Jasne, nie ma problemu. Ale wróć do nas jak najszybciej, jeśli ci się uda. Też musimy się zrelaksować, nie tylko dzieci – uśmiechnęłam się.
– Postaram się.
Uściskała swojego synka i zniknęła za bramą.
Impreza była bardzo udana
Przyjęcie urodzinowe trwało w najlepsze. Dzieci były w swoim żywiole. Swoją drogę, nie miałam pojęcia, skąd w nich tyle energii. Czas mijał, goście powoli zaczęli się zbierać, aż ostatecznie został tylko Pawełek.
Zaczynałam się trochę niepokoić, bo Ilona się nie odzywała. Nie było jednak jeszcze późno, więc postanowiłam, że spokojnie poczekamy. Chłopcy byli już nieźle zmęczeni, więc pozwoliłam im się rozłożyć w pokoju Piotrusia i oglądać bajki. Razem z mężem zajęliśmy się w tym czasie sprzątaniem po imprezie. Raz na jakiś Michał zaglądał do dzieci, czy wszystko OK, ale one po godzinie spały już jak susły. A Ilona dalej milczała.
– Nie ma, na co czekać – powiedział Michał. – Dzwoń do niej, żebyśmy wiedzieli, co robić.
Wykręciłam jej numer kilkakrotnie, ale nie odbierała. A przy kolejnej próbie usłyszałam, że abonent jest tymczasowo niedostępny. Wtedy zaczęłam się niepokoić.
– Daj spokój, cały dzień coś załatwiała, to pewnie bateria jej padła w telefonie – mąż próbował mnie uspokoić.
– No jest to możliwe, ale mam jakieś złe przeczucia.
– Niepotrzebnie, pewnie niedługo się pojawi.
Zadzwonili do mnie z policji
Minęła kolejna godzina i już zastanawiałam się, czy nie odwieźć Pawełka do domu, gdy mój telefon się rozdzwonił. Byłam pewna, że to Ilona, więc nawet nie zerknęłam na wyświetlacz, tylko odruchowo szybko odebrałam.
– No gdzie ty się podziewasz? – powiedziałam.
– Dobry wieczór, z tej strony aspirant K. – usłyszałam, a moje serce zaczęło bić na całego.
– Słucham, o co chodzi – spytałam niepewnie.
– Pani numer jako ostatni widnieje na liście połączeń w telefonie pani Ilony P. Rozumiem, że próbowała się pani z nią skontaktować?
– Tak, ale bezskutecznie... Chciałam wiedzieć, kiedy odbierze synka od nas.
– Niestety, ale mam złe wiadomości. Pani Ilona została potrącona przez samochód dzisiaj późnym popołudniem i z ciężkimi obrażeniami trafiła do szpitala. Próbujemy ustalić, co się stało, ale też namierzyć rodzinę. Tylko że w jej telefonie nie figuruje mama czy tata, nie mówiąc już o mężu. Czy pani jest w stanie mi pomóc?
Odjęło mi mowę, a oczy zaszły łzami. Poczułam na ramieniu rękę męża, który słyszał całą rozmowę. Dopiero wtedy odezwałam się do policjanta.
– Ilona nie ma męża, a do rodziców zwraca się często po imieniu, więc pewnie znajdzie ich pan na liście jako Ewa i Krzysiek.
– Dobrze, dziękuję. Proszę być pod telefonem.
– Oczywiście.
Nie wiedziałam, co robić
Gdy się rozłączyłam, przez chwilę byłam w szoku. Co teraz? Nie ma problemu, żeby Pawełek u nas spał. Pewnie dziadkowie się po niego zgłoszą, ale co ja mu powiem, gdy zapyta, gdzie jest mama i dlaczego nie przyszła? W tym momencie uchyliły się drzwi od domu i chłopcy obwieścili, że się już wyspali i są głodni. Rozbawili mnie, bo dochodziła 21, a oni po drzemce właśnie zamierzali uzupełnić straty energetyczne.
– A mamusia jeszcze nie przyjechała? – zapytał Pawełek z nieco smutną miną.
– Coś jej wypadło, ale wiesz babcia z dziadkiem po ciebie przyjadą rano. Chciałbyś u nas spać?
– Tak, tak – zaczął radośnie podskakiwać na krześle. Będziemy jeszcze oglądać bajki. Możemy?
– Jasne, jak tylko zjecie kolację.
Uffff. Popatrzyłam na męża. Cieszyłam się, że wiadomość o noclegu spowodowała, że mały nie pytał więcej o mamę. Nie wiedziałam, co będzie rano, ale do tego czasu coś wymyślimy no i pojawią się dziadkowie z wieściami. Niedługo potem odebrałam od nich telefon z przeprosinami. Uspokoiłam ich, że wszystko jest w porządku. Mogli spokojnie czuwać przy córce w szpitalu.
Nie mogłam spać tej nocy, męczył mnie jakiś niepokój. Zaglądałam kilka razy do chłopców, ale cichutko pochrapywali. Liczyłam na to, że poranek przyniesie dobre wiadomości i jakoś wytłumaczymy Pawełkowi razem z dziadkami, że mama jest po prostu bardzo chora.
Stało się najgorsze
Gdy rano podjechało pod nasz dom auto i zobaczyłam, z jakimi minami wysiadają rodzice Ilony, wiedziałam, że coś się stało.
– Michał, boję się – powiedziałam.
Mąż otworzył im drzwi, a mama Ilony ledwo przekroczyła próg, wybuchnęła płaczem.
– Co się stało? Jak Ilona? – zapytałam.
– Ona... Ona nie żyje – szepnęła Ewa.
Zaniemówiłam. Przytuliłam ją i posadziłam na kanapie.
– Ale jak?
– Miała rozległe obrażenia wewnętrzne. Zmarła w nocy na stole operacyjnym. Mam nadzieję, że złapią tego bydlaka, przez którego mój wnuk został sierotą – powiedział ojciec Ilony.
– Co teraz będzie? – zapytałam.
– Nie wiem, naprawdę nie wiem... – posmutniał. – Jak my to powiemy Pawełkowi?
– Pomożemy Państwu – powiedział Michał. – Razem jakoś damy radę. Nasza kuzynka jest psychologiem dziecięcym. Zaraz do niej zadzwonię.
– Dziękuję.
Patrzyłam na ich zwieszone głowy i rozpacz w oczach. Czułam ten ból. I nie mogłam sobie wyobrazić, jak trudno będzie im pogodzić się ze stratą ukochanej córki. Muszą być jednak silni dla Pawełka. Został sierotą, ale ma jeszcze ich. I tylko oni mogą go wychować na dobrego człowieka.
Czytaj także: „Teściowie mojej córki szpanowali forsą. Taka byłam sfrustrowana, że zrobiłam im awanturę. Nowobogackim poszło w pięty”
„Mąż ulotnił się po nocy poślubnej. Zamiast przynieść mi śniadanie do łóżka, zabrał kasę z kopert i zwiał”
„Nie żałuję tego, co zrobiłem. Moje dzieci mają spłacone kredyty, a mi w więzieniu będzie lepiej niż w domu starców”