„Kiedy żona zaszła w drugą ciążę, była przerażona. Bała się, że dla naszego synka to będzie trauma. I miała rację"

kobieta w ciąży fot. iStock by Getty Images, Justin Paget
– Mamusia mnie już nie kocha! – oświadczył i rozryczał się na dobre. – Synku, co ty mówisz, mamusia cię bardzo kocha! – przytuliłem go. – Nieprawda. Dzisiaj jak karmiła Zosię, to powiedziała do niej, że ją kocha najbardziej na świecie! A przecież Zosia jest prezentem tylko dla mnie!".
/ 25.04.2023 20:30
kobieta w ciąży fot. iStock by Getty Images, Justin Paget

Kiedy okazało się, że po raz drugi zostaniemy rodzicami, moja żona była… przerażona. To znaczy sam fakt ciąży ją cieszył, lecz strasznie przejmowała się tym, jak na wiadomość o rodzeństwie zareaguje nasz pierworodny.

– Przecież dla Pawełka to będzie trauma! Do tej pory wszystko kręciło się wokół niego – mówiła z troską.

– Nie przesadzasz? Ma już ponad trzy lata, a zanim urodzi się Zosia, będzie miał prawie cztery.

– No, to rzeczywiście, właściwie jest już dorosły – zakpiła Natalia. – Pomyśl sam, jakbyś się czuł, gdybym ja sobie przyprowadziła drugiego faceta i powiedziała ci, że od dziś będziesz się z nim musiał mną dzielić?

– Powtarzam, przesadzasz.

Natalia jednak uparła się, że musimy specjalnie przygotować Pawełka na narodziny siostrzyczki. Dlatego, wprawdzie dość niechętnie, jednak zgodziłem się w końcu na jej propozycję ułożenia specjalnego planu…

Na początek ogłosiliśmy naszemu synowi, że mamy dla niego wspaniałą niespodziankę, a właściwie prezent. Postanowiliśmy docenić, że jest już taki dorosły i zachowuje się jak prawdziwy mężczyzna i dlatego damy mu siostrzyczkę, którą się będzie mógł opiekować.

Nasze oświadczenie wyraźnie mu się spodobało

Nie rozumiał tylko, z jakiego powodu musi czekać na ten prezent jeszcze prawie pięć miesięcy, skoro dorosły jest już teraz. I dlaczego mama uparcie ukrywa go w swoim brzuchu. Czułem, że zmyślając, brniemy w ślepy zaułek.

Nie byliśmy przygotowani na ten argument i musieliśmy improwizować. Wymyśliliśmy więc, że Zosia boi się, czy aby na pewno przywitamy ją z radością, jak przyjdzie na ten świat. Dlatego musimy ją przekonać, że jest bardzo kochana.

Odtąd codziennie, kilka razy, przytulaliśmy się z synem do brzucha Natalii i krzyczeliśmy radośnie:

– Kochamy cię, Zosiu! Ale z czasem Pawełek zrobił się niecierpliwy. W końcu któregoś dnia krzyknął ze złością w kierunku brzucha Natalii:

– Zośka, wyłaź stamtąd! – Pawełek, nie krzycz tak na siostrzyczkę, bo jeszcze bardziej się przestraszy… – zaczęła mu tłumaczyć Natalia.

– I bardzo dobrze. Jak nie chce tu przyjść, to trudno. Nie lubię jej! – wyszedł obrażony do drugiego pokoju.

Żona chciała ruszyć za nim, ale chwyciłem ją za rękę

– Zostaw go, musi to przetrawić.

– Nie zgadzam się. Muszę mu jak najszybciej wszystko wytłumaczyć.

– Już mu wystarczająco natłumaczyliśmy. I widzisz jakie są efekty? Zamiast zwyczajnie powiedzieć, że będzie miał siostrzyczkę, to my brniemy z jednego idiotyzmu w drugi.

Nie przekonałem Natalii. Oświadczyłem więc, że umywam ręce.

Następnego dnia moja żona kupiła ogromnego misia, z którym miała zamiar wrócić ze szpitala. Ten miś miał być na przeprosiny od Zosi dla Pawełka za to, że tak długo nie przychodziła do niego… Starałem się zachować zdrowy dystans do jej prób, ale też ich nie sabotowałem, i kiedy synek pytał mnie o coś, co usłyszał od mamy, potwierdzałem jej wersję. To go wyraźnie uspokajało i chyba rzeczywiście zaczynał powoli oswajać się z myślą, że nie będzie już sam, że będzie musiał się dzielić wieloma rzeczami. To był przecież prezent dla niego, a nie dla nas!

Gdy Natalia wróciła z Zosią ze szpitala i obdarowała Pawełka misiem, był bardzo szczęśliwy. I obiecał, że będzie się grzecznie bawił z siostrą.

– No i widzisz? Wyszło na moje! – powiedziała z triumfującą miną Natalia.

– Nie mów hop. Moim zdaniem prawdziwa jazda zacznie się teraz…

– E tam, kraczesz, pesymisto – machnęła lekceważąco ręką.

Naprawdę chciałem, żeby Natalia miała rację

Ale przeczucie mówiło mi, że jej perfekcyjny plan mamienia naszego syna „specjalnym prezentem” nie przyniesie nic dobrego. I miałem rację… Któregoś dnia, gdy Zosia miała już miesiąc, syn przyszedł do mnie zapłakany.

– Co się stało, Pawełku?

– Mamusia mnie już nie kocha! – oświadczył i rozryczał się na dobre.

– Synku, co ty mówisz, mamusia cię bardzo kocha! – przytuliłem go.

– Nieprawda. Dzisiaj jak karmiła Zosię, to powiedziała do niej, że ją kocha najbardziej na świecie! A przecież Zosia jest prezentem tylko dla mnie!

– Oj, musiałeś się przesłyszeć…

Mój syn jednak mi nie wierzył i domagał się, żebym przysiągł, że to właśnie jego kocham najbardziej na świecie. Musiałem to zrobić. I od tego dnia zostałem ukochanym tatusiem Pawełka, zaś Natalia była „na cenzurowanym”.

Szybko to zauważyła, a kiedy opowiedziałem jej o całej sytuacji, miała do mnie pretensje, że odpowiednio nie wytłumaczyłem wszystkiego synowi.

Nasz dom podzielił się na dwa obozy, męski i żeński

Pawełek ignorował matkę, nie odzywał się do niej. Z kolei Natalia, w ramach odwetu, odgradzała mnie od córeczki. Nie wiem, jak długo trwałaby ta dziecinada, gdyby nie to, że moja żona złapała grypę.

Jej kontakt z maleńką Zosią musiał zostać ograniczony do niezbędnego minimum. To ją załamało.

– To niesprawiedliwe – powiedziała któregoś dnia ze łzami w oczach. – Ty masz ich oboje, a ja żadnego z nich…

– Przestań, kochanie. Zaraz wyzdrowiejesz i będziesz mogła z powrotem zająć się Zosią.

– Ale Pawełek nie chce mnie znać.

– Przejdzie mu. Jak to dziecku…

– Nie wiadomo. Opowiadała mi znajoma, że jej córeczka była na nią obrażona „za urodzenie braciszka” prawie rok… Słuchaj, a może mu powiesz, że ja się rozchorowałam ze zmartwienia, że on się do mnie nie odzywa?

– Daj spokój. Widzisz, do czego doprowadziły te twoje podchody. – I nawet ty mi nie chcesz pomóc – zaczęła łkać. – Wszyscy przeciwko mnie! Z facetem trzeba gadać po męsku – rzeczowo.

Tym razem jednak zdecydowałem się od razu porozmawiać z synem.

– Paweł – świadomie nie zdrobniłem jego imienia – muszę ci coś powiedzieć. Usiądź tu, proszę. Pawełek usiadł grzecznie na wskazanym fotelu i spojrzał na mnie lekko zdziwiony moją poważną miną.

– Synku, spadły na nas duże obowiązki. Musimy się zaopiekować naszymi kobietami. To znaczy mamusią i Zosią.

– Nie lubię ich! – Nie wolno ci tak mówić. To twoja mama i twoja siostrzyczka, i powinieneś je kochać. Poza tym jako mężczyzna masz pewne obowiązki – przy słowie „mężczyzna” Pawełek wyprostował się lekko.

– Obowiązkiem mężczyzny jest opiekowanie się kobietami. Dlatego jeśli chcesz pokazać, że jesteś już dorosły i można ci zaufać, musisz przeprosić się z mamą i z siostrą, i pomóc mi nimi się zajmować, bo ja sam nie dam rady.

O dziwo, synek bardzo się przejął nowymi obowiązkami

Jeszcze tego samego dnia narysował dla Natalii piękną laurkę. Na rysunku on sam przytulał się do mamy, a wokół nich fruwały nieco koślawe, czerwone serduszka. Kiedy wręczyłem go mojej żonie, była wniebowzięta, i od razu zaczęła wyglądać na dużo zdrowszą. Paweł pomagał mi też przy siostrze.

W trakcie przewijania zapinał pieluchę, a gdy karmiłem Zosię, przytrzymywał butelkę. A kiedy ta swoją małą łapką chwyciła go za palec, pocałował siostrę z miłością, tak jak robiliśmy to wcześniej ja i Natalia… Cóż, młodsza siostra to nie tylko prezent od rodziców dla starszego brata, to także obowiązki.

Czytaj także:
„Praca w korporacji była moim marzeniem. Nieważne, że czułam się jak chomik w kołowrotku, w końcu miałam życie na poziomie”
„Sądziłam, że sukces to ciężka praca, pieniądze, łzy i nieprzespane noce. W porę zrozumiałam, że przez to tracę życie”
„Korporacyjny wyścig szczurów zamienił mnie w zombie. Ciągły stres i deadline'y odebrały mi radość z życia”

Redakcja poleca

REKLAMA