Nie jestem w stanie przytoczyć słów, które cisnęły mi się na usta. Nie pozwala mi na to dobre wychowanie.
– Mamusia pojedzie z nami, dobrze?
Straciłem oddech, słowo honoru, na chwilę przestałem oddychać! Od kilku lat marzyłem o tym, że wreszcie będę mógł wyjechać na urlop tylko z żoną. Nikt nie będzie mi mówił, dokąd mam iść na spacer, co zjeść. Wreszcie będę leżał na piachu tak długo, jak będę chciał…
Podobnych marzeń miałem jeszcze mnóstwo. Ukochana małżonka przekreśliła je jednym zdaniem.
– Ależ kochanie... – Zastanawiałem się, jakich użyć argumentów. – Tak bardzo czekaliśmy na ten urlop we dwoje, umawialiśmy się…
– Chyba rozumiesz, że nie możemy jej zostawić samej – Aśka nie dała mi dokończyć. – Ona tyle dla nas zrobiła!
Ja naprawdę bardzo szanuję i lubię swoją teściową
Gdy żył teść, mamusia bywała u nas rzadko. Prowadziła dom i była z tego bardzo dumna. Była doskonałą gospodynią. Do rodzinnej tradycji należały niedzielne obiady w jej wykonaniu z obowiązkowym rosołem na czele. To było mistrzostwo świata i okolic.
Paweł, nasz syn, urodził się trzy lata po ślubie, a Janeczka cztery i pół. Rok później w wypadku zginął ojciec Joanny. Teściowa rzuciła się w wir opieki nad wnukami, uważała, że trzeba pomóc córce. Muszę przyznać, że dzięki niej najtrudniejszy czas jakoś przetrwaliśmy. Liczyłem, że gdy dzieci pójdą do przedszkola, teściowa wróci do siebie. Mamusia jednak zadomowiła się u nas na dobre.
Gdy Paweł miał 5 lat, a Janeczka niespełna 4, po raz pierwszy wybraliśmy całą rodziną nad morze. Oczywiście jechała z nami teściowa. Według mojej żony była niezbędna do pomocy przy dzieciach w czasie, gdy my pójdziemy na plażę czy do knajpy wieczorem. Uwierzyłem w te słodkie obietnice.
To była koszmarna podróż
Zrozumieją mnie wyłącznie ci, którzy przeżyli podobne piekło. Samochód, a właściwie stare cinquecento załadowane po sam dach, teściowa rozparta w fotelu obok kierowcy nie dość, że zasłania widok, to jeszcze gada bez przerwy. Nie podoba jej się, jak prowadzę auto, chociaż w życiu nie miała prawa jazdy.
– Dlaczego tak pędzisz? Ja się boję!
Zwalniam więc i słyszę:
– Co tak wolno? Kiedy my dojedziemy? Dlaczego nie wyprzedzasz? Przepuść tego wariata! O Boże, no jedź szybciej!
Z tyłu żona z córką na kolanach i nasz syn. Janeczka nieprzyzwyczajona do samochodowych podróży co pewien czas oddaje poranny posiłek, którego część ląduje na karku teściowej. Mamusia wrzeszczy jak opętana. Zatrzymujemy się w lesie.
Joanna czyści kark mamusi i myje córkę, ja czyszczę auto.
Po godzinie ruszamy dalej. Tym razem Aśka z Janeczką siada za mną. Okazało się, że żołądek córeczki miał spory zapas. Kolejny przystanek.
Teściowa zadowolona, że to nie ona padła ofiarą, co chwila dogaduje, ze trzeba było dać dzieciom jakieś pastylki. Ja przebieram się w czystą koszulkę, sprzątam auto i ruszamy.
Ukochany syn Pawełek, widząc, że siostra pozbywa się śniadania, nie chce być gorszy i zapaskudza podłogę. Ostatni przystanek poświęcam na tankowanie i kawę.
Dzieci dostają wyłącznie wodę. Zaznaczam, że ze względu na dobre wychowanie pomijam, czego dowiedziałem się o sobie od mamusi mej żony. Podróż trwała 8 godzin.
Na miejscu mieliśmy wynajęty domek kampingowy na 5 osób. Był w nim nawet prysznic, ale nie było toalety. Bardzo się to nie podobało teściowej. Szybko okazało się, że byliśmy z Joanną w „mylnym błędzie” myśląc, że mamusia zostanie dziećmi, a my na przykład będziemy mogli pójść plażą na spacer.
– Dlaczego mnie zostawiacie samą? – padało natychmiast pytanie. – Ja, owszem, mogę wam pomóc, ale nie mogę was wyręczać!
Czasami gdy godziliśmy zabrać ze sobą jedno z dzieci, mamusia łaskawie zostawała z drugim. Raz udało się nam z Aśką wyrwać na dyskotekę. Ile potem było narzekania mamusi… Nie da się tego opowiedzieć!
Podobnych wakacji przeżyliśmy kilka. Na szczęście dzieci szybko rosły i zaczęły samodzielnie jeździć na kolonie i obozy. Tak było właśnie w tym roku. Ale radość, że będziemy mieli urlop we dwoje, minęła szybko.
Ukochana teściowa zabrała dwie ogromniaste torby
– Mama na stałe wyjeżdża?! – zjadliwie wskazałem na bagaż
– Skąd ten pomysł? – spytała słodkim tonem.
– Bo chyba meble mamusia zabiera – pozwoliłem sobie na złośliwość.
– Gbur! – stwierdziła teściowa i usiadła z tyłu.
Nie ma tego złego... – pomyślałem i gestem zaprosiłem żonę, by usiadła obok mnie. Zawsze jeździła z tyłu z dziećmi.
Podróż przebiegła sprawnie, nie licząc trzech przystanków, by mamusia mogła odetchnąć i skorzystać z uroków lasu. Na miejscu w ośrodku wczasowym otrzymaliśmy, niestety, wspólny, trzyosobowy pokój. O żadnej intymności nie mogliśmy marzyć.
Trzeciego wieczora teściowa nie wróciła do pokoju po kolacji. Po prostu zniknęła i już. Moja żona dostała histerii. Chciała zawiadomić kierownictwo ośrodka, gotowa była biec na policję. Z trudem udało mi się ją powstrzymać.
Około pierwszej w nocy ukochana teściowa wróciła do pokoju cała i zdrowa, na dodatek w doskonałym humorze. Była na rauszu.
Poczułem się tak, jakbyśmy to my byli jej rodzicami
– Ale się wytańczyłam – pochwaliła się i padła łóżko w wieczorowym stroju; zasnęła natychmiast dźwięcznie pochrapując.
– Jak mogłaś mi to zrobić? – Joanna napadła na matkę z samego rana.
Starszą panią wyraźnie gnębił kac, więc moja żona nie uzyskała żadnej odpowiedzi poza niewyraźnym dźwiękiem oznaczającym chyba „daj mi spokój”. Teściowa spała do obiadu. Na posiłek dnia wparowała odświeżona i wystrojona. Zachowaliśmy się kulturalnie i przy obiedzie nie robiliśmy żadnych uwag. Dopiero w pokoju Joanna nie wytrzymała.
– Co ty, mamo, wyprawiasz? – zapytała podniesionym głosem. – Co to ma znaczyć? Pół nocy nie spałam, nie wiedziałam, gdzie jesteś, martwiłam się!. Czy kobiety w twoim wieku tak się zachowują? A w ogóle co to za strój? Gdzie ty się znowu wybierasz?
Teściowa wysłuchała tej tyrady zadziwiająco spokojnie, po czym z uśmiechem spytała:
– Kochanie, a na które pytanie mam najpierw odpowiedzieć? – Po czym raczyła oznajmić swoje stanowisko: – Po pierwsze, jestem dorosła i mogę robić, co chcę! Po drugie, nie jestem jeszcze na tyle stara, by się nie podobać mężczyznom. Mam na to dowody. Po trzecie, zawsze lubiłam tańczyć, tylko twojemu ojcu słoń na ucho nadepnął. W ogóle nie miał poczucia rytmu, kochana pokraka… Po czwarte, są tu doskonałe wieczorki taneczne i wspaniali partnerzy, a ja zamierzam z tego korzystać. Coś mi się przecież od życia należy! Chcesz jeszcze coś wiedzieć, córeczko?!
Joannę zapowietrzyło! Nie spodziewała się takiej przemowy, nie była w stanie nic powiedzieć. Zdziwiona do granic patrzyła na matkę. Tymczasem teściowa przypudrowała nos i już w drzwiach rzuciła od niechcenia:
– Zapewne nie będę na kolacji i wrócę późno, nawet bardzo późno! – po czym wyszła.
Tydzień później mamusia bez uprzedzenia przyprowadziła do naszego pokoju eleganckiego, starszego pana:
– To jest Edward! – przedstawiła mężczyznę. – Chciałam, żebyście go poznali, bo teraz będziemy się częściej widywać!
– Nie rozumiem… – moja żona nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. – Co znaczy częściej widywać? Jak mamy to rozumieć?
– Najlepiej dosłownie – stwierdziła teściowa radośnie. – Częściej znaczy częściej, może nawet codziennie. Jesteśmy z Edwardem parą! Inaczej mówiąc, chodzimy ze sobą! Teraz rozumiesz, Joasiu?!
– O Boże! – wymamrotała moja żona.
Pan Edward podszedł do Joanny, pocałował ja w rękę i przedstawił się:
– Edward Kaliski! Proszę mi mówić po imieniu. Ja wiem, że państwu może to się wydawać dziwne, ale doszliśmy z Miłką do wniosku, że w naszym wieku nie ma na co czekać. Mamy mało czasu i nie chcemy go marnować.
– Bardzo słusznie! – wyciągnąłem rękę do starszego pana. – Jestem Leszek.
Spodobał mi ten facet. Miałem nadzieję, że dzięki tej znajomości teściowa zniknie z naszego życia lub przynajmniej znacznie ograniczy swą obecność.
– Nie czekajcie na mnie! – stwierdziła mamusia mej żony. – Chyba dzisiaj nie wrócę na noc – roześmiała się rozkosznie, wprowadzając moją żonę w kolejne osłupienie.
Jak powiedziała, tak zrobiła. Zadzwoniła na policję
– Co się dzieje?! Mama nigdy tak się nie zachowywała – Joanna nie mogła się nadziwić. – Leszek, a może ten Edward to jakiś oszust? Pełno takich grasuje na wczasach, czytałam o tym. Oni się znają dopiero tydzień i już do łóżka?! – dręczyła się Joanna.
– O rany, kochanie, przypomnij sobie, jak było z nami? – mruknąłem – są dorośli mamie nic nie grozi.
– Ale… przecież… – Joanna nie wiedziała, co powiedzieć.
– Niech się mamusia bawi! Należy jej się!
Bardzo chciałem, by moja żona wyluzowała. Mogliśmy złapać kilka spokojnych dni dla siebie. To było to, o czym marzyłem.
– Nareszcie sami – przytuliłem się do Joanny wieczorem.
Dwa dni później moja ukochana małżonka przybiegła na plażę, wymachując jakąś gazetą.
Była bardzo przejęta.
– Patrz, czytaj! Miałam rację, to oszust!
– Kto jest oszustem? – nie od razu zrozumiałem, o czym mówi.
– Jak to kto?! Ten Edek! Czytaj!
Artykuł opowiadał o Ignacym W. który grasuje w nadmorskich wczasowiskach i podrywa starsze panie. Jest szarmancki, elegancki, porywa je do tańca, prawi komplementy i rozkochuje w sobie.
Po pewnym czasie mężczyzna mówi, że musi natychmiast wyjechać do domu, bo jego starsza siostra miała wypadek, ale niestety skończyły się pieniądze, a emerytura jeszcze nie przyszła. Pieniądze oczywiście zwróci natychmiast, gdy przyjdzie przelew z ZUS. Panie kasę pożyczają, a pan znika na zawsze. W ten sposób oszukał już cztery kobiety.
– No, widzisz, sam widzisz! – Joanna wskazywała palcem na ilustracje w gazecie. – Wypisz wymaluj ten Edek! Mamusia jest w niebezpieczeństwie. Trzeba ją ratować, a tego Edwarda do więzienia!
– Uspokój się, Joasiu Po pierwsze to jest tylko ilustracja, a nie zdjęcie przestępcy. Po drugie, jak znam twoją mamę, nie ma przy sobie więcej niż 50 złotych. Po trzecie, rzeczywiście trzeba jej to pokazać.
– Ale najpierw wezwę policję – upierała się Joanna cała czerwona z emocji.
– Oszalałaś? Masz jakiś dowód?
W tej samej chwili weszła teściowa, była lekko zdenerwowana.
– Co się stało?! – spytała Joanna. – Wyglądasz na zdenerwowaną.
– Oj, bo Edward dostał telefon, musi jechać do Łodzi.
Joanna z triumfem w oczach spojrzała na mnie, po czym zwróciła się do matki:
– Dałaś mu pieniądze? Ile? – dodała, nie czekając na odpowiedź.
– Tak, dałam mu 100 złotych – odpowiedziała teściowa. – Więcej nie miałam. To pożyczka, bo jego emerytura jeszcze nie przyszła, a ostatnio trochę się bawiliśmy.
– A nie mówiłam? To oszust! – Joanna była pewna swego. – Masz, czytaj! – To mówiąc, podała gazetę matce. – Tylko najpierw usiądź.
Teściowa czytała powoli. Miałem wrażenie, że zbladła, chyba się przestraszyła. Po chwili odłożyła gazetę i powiedziała do córki:
– To niemożliwe, to na pewno nie Edward! Widziałam fotografię jego siostry.
– Mamo, to oszust! – upierała się Joanna. – Nie bądź naiwna! Kiedy on wyjeżdża?!
– Rano, pociąg ma o ósmej… – odpowiedziała teściowa.
– Ja tego tak nie zostawię! – Joanna wybiegła z pokoju z komórką w ręku.
Zjawiły się dwa radiowozy policyjne
Nowego znajomego teściowej wyprowadzono z pokoju w kajdankach.
– To twoja sprawka! – krzyknęła teściowa do Joanny. – Nigdy ci tego nie daruję!
Nazajutrz wróciliśmy we trójkę do domu. Przez cała podróż teściowa ani razu się nie odezwała. Joanna przepraszała matkę i powtarzała, że to dla jej dobra, że uchroniła ją przed oszustem, lecz teściowa uparcie milczała. Joanna była zrozpaczona.
Kilka dni później zostawiła kartkę, że wyjeżdża do Łodzi. Nie było jej tydzień. Przez ten czas nie wiedzieliśmy, co się z nią dzieje. Joanna rozpaczała, że matce coś się stało, bo pojechała do tego oszusta. To były bardzo trudne dni. Po tygodniu teściowa pojawiła się u nas wraz z panem Edwardem.
– Powinnaś go przeprosić, jest niewinny, tak jak mówiłam – powiedziała już na progu do Joanny. – A niedługo zostanie twoim ojczymem! – uśmiechnęła się pierwszy raz od prawie dwóch tygodni.
– Nie mam do pani żalu, Joanno – odezwał się pan Edward. – Rozumiem, że chciała pani chronić matkę i bardzo to pochwalam. To był nieprzyjemny zbieg okoliczności… Rzeczywiście zachorowała moja siostra. Dostałem alarmujący telefon. Musiałem natychmiast jechać do Łodzi. No i rzeczywiście brakowało mi pieniędzy, czekałem na emeryturę, tak jak opisano to w gazecie. Tylko to nie o mnie był artykuł. Nie dziwię się, że pani uwierzyła, naprawdę się nie gniewam. Chciałbym, żebyśmy wszyscy zostali przyjaciółmi – szarmancko pocałował Joannę w rękę.
Teściowa się rozpłakała i przytuliła córkę.
Ślub Ludmiły i pana Edwarda odbędzie się w końcu października. Mama mojej żony bywa u nas bardzo rzadko. Chcesz mieć spokój w domu, wydaj teściową za mąż – pomyślałem. Warto było się pomęczyć w czasie urlopu.
Czytaj także:
„Mama pragnęła być pożądaną, a to ją zgubiło. Prawie wpadła w sidła oszusta, na szczęście w porę go zdemaskowałam”
„Myślałem, że rodzinne wakacje z mamą i teściową będą koszmarem. O dziwo, ja bawiłem się świetnie, to one miały dość”
„Pojechałam na wspólne wakacje z rodziną męża i bardzo tego żałuję. Ze wstydu nie wiedziałam, gdzie mam oczy podziać”