Nigdy nie umiałam znaleźć faceta na dłużej. W liceum tłumaczyłam to sobie młodym wiekiem – wszyscy przecież byliśmy tacy niedojrzali, że wymaganie od nas trwałego, dojrzałego związku zakrawało o głupotę. Na studiach też mi jakoś nie wychodziło. Chłopaki przychodzili i odchodzili, a ja co chwila leczyłam złamane serce – dużo częściej niż moje koleżanki z roku.
Chciałam mieć partnera
Pocieszali mnie moi przyjaciele: niezawodna Kaja i Paweł, który niestrudzenie wyciągał mnie z każdego kolejnego dołka.
– Na pewno znajdziesz idealnego faceta – powtarzał mi. – Na takiego przecież zasługujesz.
Kochałam go za to. Podobnie jak Kaję. Ale gdy udało mi się ogarnąć mieszkanie i zacząć pracować, sytuacja się nie zmieniła. Moje związki trwały najdłużej miesiąc, a potem jakoś się to sypało. Do pewnego czasu to znosiłam. Potem zaczęła narastać we mnie frustracja.
Nie mogłam już znieść faktu, że po każdej mojej sercowej porażce, Paweł zjawiał się u mnie z tym swoim niewymuszonym uśmiechem i zaraz proponuje gorącą czekoladę. To, co wcześniej wydawało mi się urocze, coraz bardziej mnie drażniło – przypominało o tym, jak bardzo nie radzę sobie z życiem.
– Będzie dobrze – słyszałam od Pawła nieskończoną ilość razy. – Kolejny raz będzie inny. Zobaczysz.
– Kolejny raz – prychnęłam. – Zawsze tak mówisz. Przestań mnie w końcu oszukiwać! Nigdy nie znajdę sobie faceta, rozumiesz? Nigdy! Widocznie jestem tak zła, że nie da się mnie pokochać!
Miałam dość zapewnień
– Przesadzasz – mruknął, ale nie popatrzył mi w oczy. W ogóle jakoś się zmieszał – myślałam, że dlatego, że miałam rację. – Jesteś wspaniała.
Wzruszyłam ramionami.
– Tylko ty tak uważasz.
Na to nic mi już wtedy nie odpowiedział.
Kaja, doskonale wyczuwając mój podły humor, postanowiła mnie za to wyciągnąć na imprezę andrzejkową. To nie było nic wielkiego – po prostu takie małe spotkanie w gronie dalszych znajomych. Z początku się opierałam. Nie chciałam się nigdzie wybierać, a ona jak zwykle pozostawała nieustępliwa.
– Po co mam tam iść? – burknęłam. – Chyba po to, żeby mi wywróżyli, że zostanę starą panną!
– Paweł ma rację, przesadzasz – stwierdziła wtedy. – Zresztą od kiedy ty wierzysz we wróżby?
Wzruszyłam ramionami, bo nigdy w nie rzeczywiście nie wierzyłam.
– No właśnie – podchwyciła. – Mamy się po prostu dobrze bawić i zapomnieć o głupotach.
– O życiowych porażkach, chciałaś powiedzieć – mruknęłam, ale w końcu uległam.
Nie wierzyłam w to
Na miejscu było nawet nieźle, dopóki nie zaczęły się wróżby. Wstyd się przyznać, ale siedziałam wtedy jak na szpilkach. Naprawdę wcale nie wierzyłam w te wszystkie przesądy, zabobony i głupie gadanie, ale jakaś część mnie po prostu obawiała się, że usłyszę o swojej beznadziejności od kogoś innego niż moja podświadomość.
– Czeka na ciebie miłość – usłyszałam od dziewczyny, która odpowiadała za wróżby na imprezie. Teraz odczytywała moją. – Ten jeden jedyny jest tuż obok. Lada chwila powinnaś odnaleźć szczęście.
Naprawdę w to nie wierzyłam. Mimo to, jakiś ogromny ciężar momentalnie spadł z mojego serca. Bo nadzieja okazała się silniejsza. Przekonanie, że może wcale nie jestem taka beznadziejna, tylko może po prostu źle szukam.
No i zaczęłam od nowa. Chodziłam po barach i klubach, rozglądałam się czujnie na ulicach i w parkach, a przede wszystkim odpowiadałam na wszelkie próby nawiązania kontaktu ze strony płci przeciwnej. Może i zachowywałam się trochę jak desperatka, co chyba chciała mi przekazać Kaja, ale wróżba to wróżba. Musiałam jej trochę pomóc, bo nie mogłam już znieść tego napięcia!
Otworzyła mi oczy
Założyłam sobie nawet profile w kilku portalach randkowych i pisałam niemal z każdym, kto się odezwał. Nie chciałam przecież nikogo dyskryminować. A może należało wejrzeć nieco głębiej? Może pod nieszczególną powierzchownością krył się ktoś wyjątkowy?
Obiecałam sobie, że jeszcze przed świętami odnajdę tę moją pokrewną duszę. Musiałam. Nie chciałam spędzać kolejnych świąt i Sylwestra sama. W pojedynkę. Albo z facetem, który będzie jednym z wielu.
W przeciągu dwóch tygodni zaliczyłam więcej randek niż w przez ostatnie pół roku. Mimo to, wciąż nie mogłam trafić na odpowiedniego faceta. Zaczynałam się już nawet niecierpliwić, bo święta zbliżały się nieubłaganie, a ja nie miałam już pomysłu, co robić dalej. Jak szukać skuteczniej. Uznałam więc, że może przyjaciółka mi pomoże. Paweł i tak nigdy nie miewał dobrych pomysłów, a co dziewczyna, to dziewczyna.
Spotkałyśmy się więc w kawiarni, a ja jej się od razu wyżaliłam.
– Nie nakręcasz się trochę? – mruknęła w końcu.
– Tak myślisz? – Poprawiłam się na miejscu, a gdzieś tam, w środku, pojawił się niepokój.
– No nie wiem… to jakaś głupia wróżba, a ty zachowujesz się, jakbyś usłyszała prawdę objawioną – stwierdziła z przekąsem. – Dopiero co twierdziłaś, że wszystko jest beznadziejne i nigdy nie znajdziesz faceta.
Ciągle miałam nadzieję
– Oj, przestań. – Machnęłam ręką. – Nie bądź taką pesymistką. Wszystko się układa, widzisz?
Kaja zamrugała.
– Co się układa? – spytała. – Naprawdę wierzysz w to, co usłyszałaś na imprezie andrzejkowej?
Pokiwałam energicznie głową.
– Znajdę tego jedynego! – rozmarzyłam się. – Widzisz? Nawet we wróżbie miałam, że to już, już, zaraz!
– Ty to jednak ślepa jesteś, Anka – stwierdziła niespodziewanie Kaja. – Naprawdę nie widzisz, że dawno go znalazłaś? Że on czeka? I raczej nie będzie czekał wiecznie!
Popatrzyłam na nią w zdumieniu.
– Ale kto czeka? – rzuciłam. – O czym ty mówisz?
Skrzyżowała ramiona na piersi.
– A jak myślisz? – Przeszyła mnie spojrzeniem. – Kto cały czas za tobą łazi? Kto robi wszystko, żebyś była szczęśliwa i pociesza przy tych twoich zawodach miłosnych, które sama sobie wymyślasz? Kto zawsze osładza ci smutek dobrą czekoladą?
Gapiłam się na nią tak, jakbym widziała ją po raz pierwszy w życiu. Serce zaczęło mi szybciej bić i nie mogłam swobodnie nabrać tchu.
– Mówisz o… – Potrząsnęłam głową. – Nie.
Przyglądała mi się bez słowa, wyczekująco.
– Paweł. – Westchnęłam ciężko. – Nie, to niemożliwe…
Kaja wzięła do ręki kubek i pociągnęła spory łyk kawy.
– Możliwe – mruknęła. – Tylko nie wiem, jak długo.
Spojrzałam na to inaczej
Wróciłam do domu kompletnie rozbita. Nie do końca chciało mi się wierzyć w to, co usłyszałam. Bo to brzmiało tak nieprawdopodobnie. Paweł i ja?
Z drugiej strony, gdyby się temu bliżej przyjrzeć… Zawsze był przy mnie. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby kiedykolwiek mi odmówił, zostawił mnie samą z jakimś problemem. I tyle razy przekonywał, że jestem niezwykła…
Kiedy przypominałam sobie te wszystkie sytuacje, każde spotkanie z jego udziałem, nagle zaczęłam dostrzegać, że on naprawdę może być we mnie zapatrzony. Że chyba mnie kocha. Nie miałam pojęcia, że tak to widzi. Że te wszystkie chwile, które ze mną spędzał, były po coś. Że nie robił tego tylko po to, by być dobrym przyjacielem. Chciał, żebym też go pokochała.
To była abstrakcja. Totalna. A jednak z jakiegoś powodu moje serce biło coraz szybciej. Nigdy dotąd się tak nie czułam. Czy to możliwe, żeby najlepszy przyjaciel zrobił mi taki mętlik w głowie? A może… nie tylko przyjaciel?
Naprawdę byłam ślepa
Niecałe dwa dni po rozmowie z Kają spotkałam się z Pawłem. Wtedy, gdy on przyznał się otwarcie do swoich uczuć, postanowiłam dać nam szansę. I dobrze zrobiłam.
Teraz już wiem, że prawdziwa miłość była tuż obok, a ja zwyczajnie nie zwracałam na nią uwagi. Nie próbowałam jej dostrzec, bo marzyły mi się jakieś epickie historie rodem z komedii romantycznych. Tymczasem przecież nie ma lepszego, bardziej uroczego faceta niż Paweł.
Dlaczego wcześniej tego nie rozumiałam? Po co zmarnowałam tyle czasu na jakieś idiotyczne poszukiwania? Mam nadzieję, że teraz będziemy już razem – o ile tylko on zdecyduje się mi zaufać. I zapomni, jak lekkomyślna byłam.
Anna, 26 lat
Czytaj także:
„Dom odziedziczony po cioci był jak szczęśliwy los od życia. Zniszczony budynek krył jednak dużo niepokojących sekretów”
„Zawsze oczekiwałam od życia czegoś więcej niż mąż z najniższą krajową. Chciałam chociaż raz poczuć trochę luksusu”
„Przyszła teściowa złożyła mi propozycję nie do odrzucenia. Myślałam, że mnie testuje przed ślubem, ale myliłam się”