Jak Ta Lala czyli niezwykły debiut młodych projektantek - wywiad

Jak Ta Lala czyli Dominika Krupińska i Sonia Staniusz – duet młodych projektantek, które przebojem wkroczyły do polskiego świata mody. Po sukcesie na Mustache YARD SALE vol. 5, który był ich debiutem można się spodziewać, że niezłe zakręcą światem mody. Ich projekty rozeszły się w mgnieniu oka, a one zostały zasypane ofertami. Teraz dziewczyny pracują nad kolejnymi projektami, ale zgodziły się odpowiedzieć na kilka pytań przybliżając nam nieco swoje pasje, nadzieje, po prostu kawałek siebie.

Skąd pomysł na projektowanie w sieci?

Kolejność była taka, najpierw wpadłyśmy na kluczowy pomysł szycia, a później z powodu braku siedziby na Mokotowskiej stanęłyśmy przed wyborem: stajemy na ulicy z polówką, albo sprzedajemy przez sieć, a konkretnie przez Facebooka, który okazał się dobrym „wspólnikiem”. Dziś ta znajomość dobrze nam wychodzi, cieszy nas każdy uroczy kciuk, choć przyznamy, że chcemy w niedalekiej przyszłości stać się posiadaczkami własnej strony internetowej. Jesteśmy też w trakcie nawiązywania współpracy z dwoma butikami, które będą sprzedawały nasze rzeczy.

Macie swoich ulubionych projektantów, na kim się wzorujecie?

Wzorujemy się jedynie na naszych babciach które nosiły kołnierzyki. Zrobiłyśmy kolekcję kołnierzyków z jedwabnymi wstążkami, które dziewczęta będą mogły gustownie nosić do każdej góry. I na tym wzorcu odpowiedź zakończmy. Gdy coś zaprojektujemy albo nam się podoba albo nie i to jest jedyny punkt odniesienia. Wzorowanie się na kimś nie ma żadnego sensu bo co jeśli ta osoba nagle zniknie? Nie będzie ani jej, ani papugi. Mimo dużych projektowych wojen, jeszcze nigdy nie poległyśmy i pomysłów mamy więcej niż siły do pracy.

Zobacz także: Sylwetki projektantów: Karl Lagerfeld

Czyli same dla siebie jesteście wzorem, a czy projektowanie ciuchów traktujecie jako hobby czy coś z czym wiążecie swoją przyszłość?

To wcale nie jest nasze hobby! Ilość chwil gdy biłyśmy naszą maszynę, bo nagle przestawała działać jest niepoliczalna. Jednak za każdym razem coś kazało nam się z nią przeprosić. Filateliści nie mają takich problemów. Trudno już nazywać hobby coś co zabiera nam 10 godzin w ciągu dnia wymaga pracy, poświęceń, ale daje za to ogromną satysfakcję. Fakt, sukcesy rodzą egzystencjalne pytania typu "co dalej"? i na żadne z nich nie wymyśliłyśmy niestety innej odpowiedzi niż "szyć". Ryzykiem wliczonym jest, że kiedyś obudzimy się rano i uznamy, że chcemy sprzedawać pieczywo.

Jak odkryłyście swój talent, bo niewątpliwie go macie? Gdzie doskonalicie swoje umiejętności?

Zaczęło się od szycia firanek i obrusów, ze względu na dość przewidywalny kształt naprawdę nieźle nam to wychodziło! W pewnej chwili chyba stałyśmy się królowymi obrusów, obrusików i firaneczek. Kolejnym etapem było szycie zabawek. Jednak po uszyciu piętnastego z kolei kota z wąsami i kieszonką na piersi, stwierdziłyśmy, że to chyba nie jest do końca to, co chciałyśmy robić w przyszłości. Dzięki temu dotarłyśmy, do kolejnego punktu czyli szycia ubrań, które i z uwielbieniem się nosi i są ludziom potrzebne. To zadziwiające jak te piękne tkaniny, ich faktury, kolory, doprowadzają nas do stanu, kiedy to mogłybyśmy nad nimi płakać! Chyba jesteśmy tkaninowo nadwrażliwe.(śmiech) Chciałybyśmy zatrudnić krawcową, żeby zająć się tylko projektami i mieć ściegi jak Hennes.  Póki co szycie i projektowanie sprawia nam radość, oby jak najdłużej.

Zapewne macie głowy pełne pomysłów na coraz to nowe ubrania, jak wygląda droga od inspiracji, idei w głowie do końcowego efektu?

W zasadzie nie mamy pojęcia jakim cudem te ciuchy rzeczywiście powstają. jak przechodzą drogę od pomysłu i euforii poczynając poprzez zwątpienie, porzucenie, dysfunkcyjność maszyny na fizycznym zaistnieniu kończąc. Zdarzają się również blokady w postaci braku weny czy popularnej "niemocy twórczej". Zakleszczamy się w sobie w obawie przed tym, że już nigdy żaden pomysł nie wpadnie nam do głowy. Na szczęście do tego jeszcze nie doszło, na co dzień powstaje pomysł z którego cieszymy się jeden dzień. Drugiego szyjemy.

Kiedy możemy liczyć na kolejne projekty? wielbicieli jakich trendów na pewno zadowolą?

Jesteśmy już po targach Mustache Yard Sale w 1500m2 do wynajęcia, które jednocześnie były naszym premierowym pokazem. Po nich mogłyśmy stwierdzić, że Jak Ta Lala już nie istnieje, bo nie zostało nam na wieszakach nic. To było zaskoczenie roku., dzięki któremu miałyśmy możliwość kupienia parunastu metrów jedwabiu z którego przygotowujemy kreacje na następne targi Need For Street 8 maja, też w 1500m2. i Street of Design 21-22 maja na Trakcie Królewskim. Będzie dużo nowych rzeczy, pięknych, letnich, zwiewnych, pachnących i niesamowicie nas wkurzających (śmiech) Do tego wyjątkowo dorzucimy akcesoria tekstylne. Kto ciekawy ten przyjdzie i spróbuje. zapraszamy do naszego niezrównoważonego wieszaka.

Zobacz także: Polski tydzień Mody 2011 już w maju w Łodzi!

I na koniec, jaki trend uważacie za najciekawszy i najbardziej inspirujący w tym sezonie?

Trendy są przereklamowane, lepiej iść na spacer i niczym się nie przejmować.

Dziewczyny i ich projekty można będzie zobaczyć 8 maja na targach Need for street oraz na Street Of Design w dniach 21-22 maja Na Trakcie Królewskim.

Redakcja poleca

REKLAMA