Studia zaoczne czy studia dzienne - co lepiej wybrać

studenci fot. Fotolia
Całe życie na uczelni. Doświadczenia brak. Na dyplomie bardzo dobry z plusem, ale rynek pracy takiego studenta nie lubi.
studenci fot. Fotolia
Ewelina zawsze uczyła się dobrze. W liceum miała wysoką średnią, nauczyciele mówili, że to chodząca ambicja. W 2010 na studia składała papiery na 5 kierunków: 2 na dziennikarstwo, 2 na filologię polską i jeden na politologię. Wszystkie oczywiście w trybie dziennym, bo przecież zdolne dzieci uczą się na państwowych uczelniach w trybie stacjonarnym, a niedobitki wybierają zaoczne. Tak myślała i Ewelina i jej rodzina no i znajomi też. Jej koleżanka Ola uczyła się gorzej. Dokumenty złożyła na zaoczne studia z administracji. Chciała zacząć pracę, żeby nie obciążać rodziców kosztami związanymi ze studiami, więc tryb niestacjonarny pasował jak ulał. No i stało się. Ewelina dostała się wszędzie. Wybrała oczywiście dziennikarkę na jednym z lepszych polskich uniwersytetów (a może i na najlepszym?). Olka poszła na zaoczne. 5 lat minęło jak jeden dzień. Dziewczyny wynajmowały razem niewielkie mieszkanie. Razem przeżywały trudne rozstanie z rodzicami, razem chodziły na imprezy, razem uczyły się do sesji. Nie studiowały tylko razem, bo jedna na uczelni bywała od rana do wieczora od poniedziałku do piątku, a druga co 2 tygodnie, w weekendy bywała w swojej "gorszej" akademii. Ewelina uczyła się dobrze. Zawsze stypendium rektora, aktywny udział w kole naukowym, w wakacje krótkie staże. Olka pracowała jak dzika. Przez pierwszy rok na słuchawce, potem w sklepie z ubraniami. Na 5 roku zaczęła płatne praktyki w jednym z ośrodków kultury, po obronie magisterki (na marne 4) już tam pracowała. Ewelina obroniła się oczywiście na 5 z wyróżnieniem. Potem zaczęła szukać pracy. Ale pracy dla piątkowych uczniów nie było. ¾ CV zajmował opis wykształcenia oraz liczba konferencji, kół naukowych i innych wybitnych osiągnięć w dziedzinie nauki. Doświadczenie? Też jest. Cztery 3-miesięczne staże. Coś więcej? 5 na dyplomie i studia dzienne, które przecież miały zagwarantować wspaniały start! Jak się okazuje, niekoniecznie.
 

Nie taki student biedny, jak go malują

 

"Dzienne lepsze niż zaoczne" – pomyślał naiwny i zdziwił się po 5 latach

Utarło się przekonanie, że studia dzienne są lepsze od zaocznych. Dlaczego? Bo są bezpłatne, bo państwowe, bo prestiżowe. I faktycznie tak jest. Za studia dzienne nic nie zapłacisz. Ale ta "darmowość" okupiona jest związkiem, niemal małżeńskim, z uczelnią. Jak? Zajęcia od 8 do 15. w międzyczasie okienko między 11.30 a 13. Innego dnia zajęcia od 13 do 18. Czasem jedne jedyne, ale za to między 15 a 16.45. Efekt? Dzień rozbity! Szanse na pracę? Są, ale tylko na dorywczą, często niezwiązaną z zawodem, za minimalną stawkę i nie raz mało ambitną.
 
Student czuje frustracje, często żal do uczelni. Pytania: "Dlaczego?" i "Kto ułożył ten plan?" pojawiają się równie często, jak grymas na twarzach. Jak żyć? Innego wyjście nie ma. Biedny żak posłusznie na zajęcia uczęszcza. Uczy się pilnie, czyta lektury, weekendy spędza w bibliotece. Ci bardziej cwani chodzą tylko na ćwiczenia. Na wykładach, jeśli jest sprawdzana lista obecności, wpisują ich dobrzy przyjaciele i nieznajome ziomki (bo jak niby znać wszystkich, jeśli na uczelni jest się gościem?). 5 lat studiów mija szybko. Bilans? Całe życie na uczelni. Doświadczenia brak. Na dyplomie bardzo dobry z plusem, ale rynek pracy takiego studenta nie lubi. Sytuacja jest tak samo przewidywalna, jak ruch wskazówek zegara. Absolwent z emgieerem na koncie, ale bez doświadczenia, pracy nie znajdzie.
 
Bo kto niby zatrudni dziś człowieczka świeżo po studiach, bez wiedzy praktycznej, za to z mnóstwem roszczeń i wymagań? I tu pojawia się bolesne rozczarowanie. Smutna prawda boli. Wykształcony, młody człowiek czuje się oszukany.  I to przez kogo? Przez swoją uczelnię ... Ale przecież nikt nie obiecywał, że będzie łatwo!
 

Zaoczni zwycięzcy

Studiują w weekendy. Co dwa tygodnie. W tygodniu praca. Od 8 do 16 lub od 9 do 17. Po 8 godzin – jak "normalni" ludzie. Nie wszyscy w zawodzie, ale większości się udaje. Tytuł magistra też mają. Tradycjonaliści powiedzą, że magister studiów zaocznych to absolwent gorszej kategorii. Serio? Większość pracodawców wcale tak nie twierdzi. Szefowie wielkich firm, czy specjaliści od HR nie zwracają uwagi na tryb studiowania. Co więcej, oceny na dyplomie nie mają dla nich żadnego znaczenia. Najważniejsze jest doświadczenie zawodowe. Studia też, ale nie do tego stopnia, by dziennych jakoś nobilitować. Wręcz odwrotnie. Studenci zaoczni w wielu korporacjach traktowani są jak osoby bardziej zaradne i pracowite.
 

Jak polscy studenci wyłudzają zniżki. Praktyczny poradnik 

 

Co wybrać? Studia dzienne czy zaoczne? 

Nie ma jednej gotowej odpowiedzi. Studia dzienne to piękny czas, podobno najlepszy w życiu. Do tego nowe znajomości, dużo wiedzy, sporo ćwiczeń, ale i dużo obowiązków oraz brak czasu. Szczególnie jeśli studiujesz i pracujesz. Z drugiej strony, zaoczne nie do końca przypominają prawdziwe studiowanie. To raczej bywanie na uczelni co dwa tygodnie. Tryb niestacjonarny daje jednak szansę na podjęcie pracy – na pełnym etacie, z godną płacą i często w zgodzie ze swoim wyuczonym zawodem. 

Redakcja poleca

REKLAMA