Dlaczego panny młode uciekają sprzed ołtarza

Panna młoda fot. Fotolia
Ślub? Podobno marzymy o tym wszystkie. W dzieciństwie zakładamy welony z firanek, a misiowi przyklejamy papierową muszkę. Trochę później chodzimy na wesela koleżanek i słyszymy: teraz kolej na ciebie. Znajdujemy narzeczonych, planujemy wesela i… odwołujemy! Magda, Monika i Agnieszka uciekły niemal sprzed ołtarza.
/ 05.07.2017 08:54
Panna młoda fot. Fotolia

Centrum Wrocławia. Niewielka kawalerka z widokiem na ruchliwą ulicę. To na lokalizacji Magdzie zależało najbardziej, kiedy blisko dwa lata temu szukała mieszkania do wynajęcia. Niedawno obchodziła trzydzieste urodziny, pracuje w firmie farmaceutycznej. Z Michałem była pięć lat. Pół roku przed planowaną datą ślubu oddała mu pierścionek zaręczynowy. Była wtedy w czwartym miesiącu ciąży. 

Są tak atrakcyjni, że ludzie zaczepiają ich na ulicy. Zobaczcie parę, która została okrzyknięta najpiękniejszą na świecie!

Zamyślona patrzy przez okno.
– Przy tamtej ulicy jest ten salon, w którym upatrzyłam sobie suknię ślubną. Taką skromną, kremową, na górze dopasowaną, z lekkim dekoltem, na dole rozszerzaną  – opowiada, od czasu do czasu głaszcząc grubego kota, który okupuje najładniejszy fotel w pokoju. 



Przemeblowane życie



Widać, że wystrój wnętrza nie był dla Magdy najważniejszy. Meble? Kupiła tylko te niezbędne. Łóżko, półki na książki, biurko pod komputer i wyglądający na wygodny czerwony fotel, który teraz obłazi sierścią. Na ścianie wisi jej zdjęcie z malutkim synkiem.
– Olek jest bardziej podobny do mnie niż do taty – Magda zauważa z nieukrywaną radością. 
W jedno mieszkanie już inwestowała. Energię i pieniądze. Zostawiła w nim sprzęty, lata swojego życia i niedoszłego męża. Dziś nie myśli o nim tak często jak dawniej. Ma fajną pracę, grono znajomych, nie czuje się samotna. W opiece nad synem pomaga jej mama. 
 

Co się dzieje z monetami wrzucanymi do fontann? Z jednej wyłowiono niedawno... 1,5 miliona!

Na stoliku stylizowanym na zabytkowy, stygną dwie kawy. Magda wraca do przeszłości. Dość odległej, bo Michała poznała jakieś siedem lat temu. Razem studiowali. Na początku traktowała go jak powietrze. To nie był facet w jej typie. Umięśniony, sporo wyższy blondyn z zadartym nosem. Narcystyczny piegus. Ona od razu mu się spodobała. Lubił jej jasne włosy, serdeczny uśmiech i duże, niebieskie oczy.
– Miłość? To nie było dla mnie jak grom z jasnego nieba. Znaliśmy się już dobre kilka miesięcy, kiedy pierwszy raz pocałowaliśmy się. Chyba bardziej połączyli nas wspólni znajomi niż wspólne zainteresowania. Po jednej z imprez w górach wylądowaliśmy w łóżku. Seks znaczył dla mnie wtedy więcej niż powinien. Tłumaczyłam sobie, że skoro to z nim zrobiłam, to na pewno Michał jest tym jedynym – opowiada Magda.

Po dwóch latach wspólnych wypadów do kina i na kolacje Michał zaprosił Magdę do domu swoich rodziców.
– Żeby się tam dostać, tłukliśmy się samochodem kilkaset kilometrów. Wcześniej opowiadał mi, że jego rodzice nie narzekają na brak kasy, ale nie spodziewałam się, że są po prostu meganadziani! Na parkingu stał lśniący Lexus, a ich ukryty w lesie dom przypominał pałac. Poczułam się jak Kopciuszek. Mama Michała co chwilę wbijała mi szpile, niby z życzliwością proponowała wspólny wypad na zakupy i do fryzjera. Byłam biedną studentką, bez zrobionych paznokci i przyklejonych rzęs, ona dawała mi odczuć, że jestem nikim. Była władcza i wyniosła. Jej ton nie znosił sprzeciwu. Mój Michał zachowywał się przy niej jak potulny piesek. Co chwilę przytakiwał i słał serdeczne uśmiechy. Zrobiło mi się niedobrze – wspomina. 



Mama zawsze ma rację

Kiedy wrócili do Wrocławia okazało się, że Magdzie zbierało mi się na wymioty nie tylko z powodu sztucznego zachowania Michała. Na teście ciążowym pojawiły się dwie kreski. Michał od razu zaproponował wspólne mieszkanie, a kilka dni później oświadczył się.
– W restauracji, bez specjalnej pompy, zgodziłam się – Magda opowiada beznamiętnym głosem.  
         Pierwsze dni we wspólnym, wynajętym mieszkaniu były dla niej sporym zaskoczeniem.
– Mój Michał był takim typem faceta, jaki widywałam w komediach, ale nie tych romantycznych. Okazał się totalnym maminsynkiem. Wisiał na telefonie godzinami i opowiadał mamie o każdym szczególe z naszego życia. Ja z przyszłą teściową nie chciałam rozmawiać. Ale wiedziałam, że to nieuniknione. Przyjechała do Wrocławia już kilka tygodni po naszym wspólnym zamieszkaniu. Wyglądała jakby nagle się postarzała o kilka lat albo nie spała od miesiąca. Szybko dała mi do zrozumienia, że to przeze mnie tak zmarniała. Nie chciała zostać babcią, nie taką żonę dla Michała sobie wymarzyła, nie taką przyszłość wyśniła dla swojego jedynaka. Na każdym kroku dała mi odczuć, że złapałam Pana Boga za nogi, że jestem spryciarą, która wyczuła interes i celowo zaszła w ciążę, żeby usidlić bogatego chłopaka. Mówiła, jakbym wygrała na loterii, a ja czułam, że uchodzi ze mnie życie. Michał albo udawał, że nie słyszy, albo celowo wychodził, kiedy mama poruszała drażliwe tematy.

Niedoszła teściowa została we Wrocławiu na tydzień, Magda po trzech dniach nie wytrzymała.
– Wybiegłam po jednym z jej kąśliwych tekstów – przypomina sobie.
Narzeczony nawet za nią nie wyszedł.
– Potem okazało się, że trzymał mamę za rękę, bo jej się słabo zrobiło. A ja byłam wtedy sama – wspomina. Pojechała wypłakać się przyjaciółce.
– Daj spokój, nie wychodzisz za mąż za jego mamę. A to fajny facet, wszystkie na roku ci go zazdrościłyśmy. Pogadaj z Michałem, powiedz, że nie pozwolisz na to, by teściowa mieszała się w wasze życie – radziła kumpela.
Magda posłuchała i pogadała. Przecież przez kilka awantur nie można tak od razu przekreślać pięciu lat związku.

Jak kocha, to zadzwoni? Oj, nie zawsze. 5 „prawd” o facetach, które często są... bredniami!

Po powrocie do wspólnego mieszkania Magdą nadal miotały sprzeczne uczucia. Ciąża, samotne macierzyństwo, życie wbrew swoim zasadom, samotność – różne myśli kołatały się jej po głowie. Michał nie zauważył tego rozdarcia. Martwił się, że jego matce skoczyło ciśnienie i że narzeka na ból w klatce piersiowej. 
– Te dolegliwości nie przeszkodziły jej w planowaniu naszego ślubu. Zadzwoniła do mnie i opowiedziała o swojej wizji. Ze skromnego przyjęcia, o którym myślałam, w jej głowie zrodziło się wesele na 200 osób. Wyliczała, co będzie w menu. Postanowiła, że moja przyjaciółka nie może być świadkową, bo marzy o tym młodsza siostra Michała. A tak w ogóle, to już wie, kto zostanie chrzestną naszego dziecka. Nie wytrzymałam. Nie chciałam być w tym układzie. Nie chciałam być marionetką. A kiedy myślałam o swoich uczuciach do Michała, odnajdywałam w sobie tylko pustkę – opowiada.
Oglądali razem wiadomości, kiedy on rzucił od niechcenia, głaszcząc ją po brzuchu.
– Ale z ciebie szczęściara. Kochasz mnie, prawda?
W oczach zalśniły jej łzy. Nic nie odpowiedziała.
– Wybiegłam do sypialni wypłakać się w poduszkę. Następnego dnia kiedy Michał wyszedł do pracy spakowałam swoje rzeczy i wyprowadziłam się do mamy. Na nocnym stoliku zostawiłam mu kartkę, na której napisała: „Ja tak nie potrafię”. Obok niej pierścionek zaręczynowy. Nie chciałam jej pieniędzy, w ogóle nie chciałam mieć nic wspólnego z tą rodziną i z narzeczonym, dla którego chyba nie liczyło się to, co ja mam do powiedzenia – mówi Magda.
– Jeszcze nie. Chciałabym, żeby Olek miał szczęśliwe dzieciństwo i oboje rodziców zawsze przy sobie. Ale ja z Michałem nie potrafilibyśmy stworzyć mu takiego domu. Więc ma dwa domy. A niedoszła teściowa w roli babci sprawdza się nienajgorzej – dopowiada.    

Nie będę czekała

Przestronne mieszkanie po praskiej stronie Warszawy. Sebastian, przystojny, uśmiechnięty blondyn, podaje nam ciasto. Jego dziewczyna Monika w milczeniu bawi się kieliszkiem wina. Odrzuca z czoła czarny kosmyk włosów. Ma 35 lat, pracuje w banku. Ze swoim niedoszłym mężem Krzyśkiem spotykała się około roku. Ze ślubu zrezygnowała na tydzień przed wyznaczoną datą.
– Sebek nie lubi, kiedy wspominam Krzyśka – Monika mówi konspiracyjnym szeptem.
Jej obecny narzeczony przenosi się z laptopem do drugiego pokoju. Są z tego samego miasta, z Ostrowca Świętokrzyskiego. Zaczęli umawiać się na pierwsze randki jeszcze w liceum.
– Znałam go od zawsze. Mieszkaliśmy przy tej samej ulicy, nasi rodzice się przyjaźnili, mieliśmy wspólnych znajomych – mówi. – To moja pierwsza miłość.
Wspólnie dorastali, dzielili się każdym problemem. W końcu zaczęli być razem. Monika studiowała w Warszawie, Sebek w Poznaniu, ale jakoś udało im się znieść te lata rozłąki. Problemy pojawiły się później.
– Zaczęłam pracować i czekałam na jakiś konkret ze strony Sebastiana. Jak większość dziewczyn miałam wizję swojej przyszłości w domku z kochającym mężem i dzieckiem bawiącym się w piaskownicy. A to wszystko jeszcze przed trzydziestką. Sebastian nie chciał o tym słyszeć. Narzekał, że w Poznaniu ma słabo płatną pracę, że to jeszcze nie ten moment. Ja nie chciałam dłużej na niego czekać. Zerwałam – ostatnie zdania wypowiada po cichu, powoli. Jakby każde słowo sprawiało jej ból.

Krzysiek był na początku tylko kolegą z pracy. Monika wypłakiwała mu się najpierw z tego, jak trudno jest ciągnąć związek na odległość. Później z bólu po rozstaniu z Sebą.
– Co ja ci mogę powiedzieć o Krzyśku? – zamyśla się. – Chudy brunet, lekko przygarbiony. Bardzo spokojny. Wyjątkowo czuły i wylewny. Po pewnym siebie i niezbyt emocjonalnym Sebastianie był niezłą odskocznią. Ujął mnie swoją wrażliwością, tym, że mogę na niego liczyć w każdej sytuacji – mówi. Kiedy ryczała po rozstaniu z Sebastianem i całymi dniami nie wychodziła z łóżka, Krzysiek potrafił donosić jej jedzenie, przytulać, pocieszać. Zupełnie bezinteresownie.

 

Lek na samotność



Tymczasem Sebastian milczał. Urażona duma nie pozwalała mu na kontakt z Moniką. Nawet nie wiedziała czy żyje, czy się z kimś spotyka, czy cierpi, czy wciąż ją kocha.
– Bo ja go kochałam. Ale co miałam robić? Krzysiek był dla mnie taki dobry. Myślałam, że dzięki niemu na dobre zapomnę o Sebastianie. Na początku traktowałam go, jak lek na samotność. Poza tym, chciałam, żeby Sebastian był o mnie zazdrosny – przypomina sobie. Po dwóch miesiącach otarła łzy i umówiła się na randkę z Krzyśkiem. Po trzech – zmieniła status na Facebooku, na zaręczona. Szybko zaczęli planować ślub cywilny. Tylko z kolacją dla najbliższych, bez fajerwerków.
– Chciałam ślubu, bo wydawało mi się, że to nas zbliży. Naiwnie wyobrażałam sobie siebie w roli zaradnej żony, robiącej mężowi kanapki. 

Tydzień przed ślubem zarezerwowali stylizowaną na lata dwudzieste sesję fotograficzną w plenerze, zaprosili znajomych. Nagle pod jednym z drzew zobaczyłam znajomą postać. To był Sebastian.
– Stał tam tak, jakby go zamurowało. Myślałam, że zemdleję. Jego spojrzenie przeszywało mnie na wylot, a ostre kłucie w sercu przypomniało, że nic nie jest w stanie zabić mojego uczucia do niego – opowiada Monika. 
Sesja zdjęciowa się odbyła. Ślub nie. Sebastian nie podszedł tamtego dnia do Moniki. Następnego spotkała go przed swoją pracą. Powiedział jej, że przeprowadził się do Warszawy i że jest w stanie zrobić wszystko, żeby znów byli razem. Do dziś są parą, chociaż Monika spuściła z tonu i nie nalega na małżeństwo.
– Jego rodzice są po rozwodzie. Może dlatego ma problem z tym tematem. Ale jesteśmy szczęśliwymi narzeczonymi, a od jakiegoś czasu staramy się o dziecko – mówi zadowolona.
A Krzysiek?
– Odcierpiał swoje. Długo ze sobą nie rozmawialiśmy, ale przeszło mu. Zrozumiał, że stara miłość nie rdzewieje. Sam niedawno poznał inną Monikę.    

Miłość na odległość

Spotykamy się w spokojnej kawiarni na warszawskim Powiślu. W tle leci Chet Faker. Łagodna muzyka koi zmysły. Agnieszka zatapia się w fotelu.
– Paweł nie słuchał tego, co ja. Mówił, że to jakieś smęcenie – opowiada.
Kelner podaje dwie kawy americano.
– Jak ci go opisać… –  zastanawia się szczupła blondynka o delikatnej urodzie.
Ma 27 lat, Pawła poznała po 21. urodzinach. On był od niej o 10 lat starszy i miał już za sobą jedno nieudane małżeństwo. Byli razem 1,5 roku, zostawiła go miesiąc przed ślubem. 
– Może rzeczywiście był trochę podobny do Bena Afflecka? Wiesz, tego aktora – marszczy czoło.
Tak uważały jej przyjaciółki, śmiały się, że poderwała najprzystojniejszego faceta, i to nie na zagranicznej wycieczce, ale nad polskim morzem. Poznała go, gdy wygrzewała się z koleżanką na plaży. Leżał na ręczniku obok. Ot tak – wstał, podszedł i zagaił. Resztę wakacji spędzili już razem, zakochani po uszy. Po wakacjach on został w Gdańsku, bo tam prowadził swoją firmę. Agnieszka wróciła do Warszawy, studiowała polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim.
– Nigdy nie widziałam sensu w związkach na odległość. Myślałam, że ta letnia znajomość szybko się skończy – wspomina.
 Stało się inaczej. Były długie rozmowy przez telefon, słodkie SMS-y, przesyłane zdjęcia. Widywali się rzadko, raz w miesiącu.
– Zbliżały się kolejne wakacje. Poprosił, bym przyjechała do Gdańska i z nim trochę pomieszkała. Zgodziłam się – Agnieszka oszczędnie dobiera słowa.

Została dłużej niż zamierzała. W październiku nie wróciła do Warszawy. Dla Pawła rzuciła studia. Przecież miłość wymaga poświęceń, a on nie mógł zostawić dobrze prosperującej firmy. Szybko oświadczył się i nalegał na ślub. Tylko rodzicom Agnieszki ten układ się nie podobał. 



Ale kim ty jesteś?

Przez wakacje Agnieszka pomogła Pawłowi umeblować mieszkanie. Wyznaczyli już datę ślubu, na grudzień. Tylko cywilny, bo Paweł był rozwodnikiem. Wesele planowali zrobić w hotelu, który należał do jego ojca. Dziewczyna większość czasu spędzała w domu, czekając aż ukochany wróci z pracy. Nie miała znajomych w Gdańsku. Zaczęło jej się nudzić i postanowiła znaleźć jakąś pracę.
– Jedyne co mogłam wpisać do CV to przerwane studia. Mimo to, jedna z gdańskich galerii zaproponowała mi zatrudnienie na pół etatu. Byłam zachwycona. Podczas kolacji pochwaliłam się Pawłowi. On przyjął nowinę z dziwnym spokojem.
 

Tydzień później, kiedy Agnieszka wróciła do domu później niż zwykle, po 22.00, wybucha awantura.
– Wyrzucał mi, że on nie chce wracać do pustego, zapuszczonego mieszkania. A tak w ogóle, to pewnie nie byłam w pracy, tylko z kimś się spotkałam, pewnie mam kogoś na boku. On haruje całymi dniami na utrzymanie domu, a ja tak mu się odpłacam. A moja praca? Co to za praca! To jakieś fanaberie! Bo co ja mogę zarobić w tej galerii, na waciki najwyżej  –  relacjonuje dziewczyna.
Łzy popłynęły jej wtedy po twarzy, pobiegła wypłakać się do łazienki. Paweł przyszedł i przeprosił za swój ton, ale w głowie zapaliła jej się czerwona żarówka. Czy to taki naprawdę jest ten jej wymarzony chłopak i przyszły mąż? Czy to możliwe że przez rok udawał kogoś innego?
 Agnieszka wzięła tydzień urlopu. Przyjechała jej mama. To była jej pierwsza dłuższa wizyta w Gdańsku. 
Kiedy Paweł zobaczył jej walizki w przedpokoju, to tylko przywitał się, zarzucił płaszcz i wyszedł. Wrócił późno w nocy, chwiejąc się na nogach.
– Pierwszy raz widziałam go w takim stanie i modliłam się, żeby nie zrobił mi awantury przy mamie – opowiada Agnieszka. On się nie krępował. W sypialni wyrzucał z siebie kolejne pretensje. Złościł się o to, że nie powiedziała mu, na jak długo przyjeżdża mama. Bo przecież to jest jego mieszkanie i narzeczona nie może sprowadzać sobie, kogo chce i kiedy chce. Żałuję, że już wtedy nie spakowałam się i nie pojechałam do Warszawy –  mówi.
Zrobiła to miesiąc później, dzień po swoim wieczorze panieńskim. Pawłowi nie spodobało się, że późno wróciła, roześmiana, po alkoholu. Naskoczył na nią już w progu. Tym razem zniosła kłótnię bez łez. Zanim się obudził spakowała najważniejsze rzeczy, zamówiła taksówkę i pojechała na dworzec.
– Zostawiłam mu tylko krótki list, w którym napisałam, co myślę na temat facetów, którzy zachowują się agresywnie – mówi Agnieszka.
Już w pociągu poczuła, coś czego przy Pawle nie odczuwała od dawna. Smak wolności. Wreszcie mogła zacząć żyć według własnego scenariusza. 



Wypijmy za błędy

Agnieszka wie, że dla związku nie wolno zbyt wiele poświęcać, a już na pewno nie własnej niezależności. Bo co jeśli narzeczony okaże się zazdrosnym o wszystko tyranem? Na razie nie ma zamiaru z nikim się zaręczać. Magda cieszy się ze swojej decyzji o rozstaniu za każdym razem, kiedy słyszy od Michała o mamie. Monika nadal lubi Krzyśka, ale to w Sebastianie jest zakochana po uszy. Niedoszłe panny młode póki co ślubów nie planują. I kilka razy się zastanowią, zanim zaczną. Już raz uciekały sprzed ołtarza.

6 rzeczy, których kobiety nie powinny robić innym kobietom

Redakcja poleca

REKLAMA