„Nie lubię kobiet” mawia znajoma. „Kobiety są beznadziejne, tyle plotkują” komentuje inna „Idiotki, znów pójdą na manifę". A ja nie pójdę, bo nie jestem feministką” rzuca kolejna. Serio nie jest feministką? Skończyła studia, głosuje, wymaga od męża, żeby pomógł jej wieczorami wykąpać dziecko, czasem wieczorem wychodzi z koleżankami na wino. Więc może jest feministką, ale sama o tym nie wie?
Omijając już to, że to dzięki feministkom jest doktorantką, może sama gdzieś wyjść i oczekiwać od męża pomocy. Kiedyś moja przyjaciółka psycholog powiedziała mi, że jeśli kobieta nie lubi innych kobiet, to znaczy, że została przez którąś z nich zraniona. Nie, nie koleżankę. Zwykle matkę. Bo to matka najczęściej (choć nie zawsze) uczy nas zaufania do innych kobiet.
Córka, która miała fajną matkę od urodzenia ceni inne kobiety, szuka ich wsparcia, bo już kiedyś, w dzieciństwie nauczyła się, że największe wsparcie potrafi dać druga kobieta. Ale większość z nas miała w młodości kobietę, która była wzorem. Jeśli nie mamę, babcię, ciotkę, siostrę, to koleżankę.
Kim jest prawdziwa przyjaciółka? Komentarz Roszczeniowej Trzydziestki
Że jesteśmy wredne? Prawie wszystkie sobie to robimy. Rywalizując w pracy, podrywając męża którejś, obgadując swoje przyjaciółki (och, przecież to tylko troska), koleżanki, znajome, nawet obrażając inne kobiety w necie, na forach. Nazywając je „jeb…. feministkami” zamiennie z „sfrustrowanymi feministkami”, „kurami domowymi bez ambicji” i tak dalej.
To prawda, ja i wiele innych bliskich mi kobiet nauczyłyśmy się, że nikt nie potrafi zranić tak, jak druga kobieta. Każda z nas tego doświadczyła, i pewnie każda z nas też zraniła, nawet tego nie wiedząc.
Im mniej w siebie wierzymy, jesteśmy zakompleksione, sfrustrowane, tym bardziej nie znosimy innych kobiet, bo one właśnie uświadamiają nam co mogłybyśmy mieć, a czego nie mamy. Ambicję, figurę, poważne podejście do życia, lekkie podejście do życia, fajnego męża, wolność, siłę, podróże i tak dalej. „Złość jest zawsze naszym rozczarowaniem” - usłyszałam kiedyś.
Bądź zołzą, nie bierz leków, miej przyjaciół. Jak przetrwać życiowe kryzysy?
Z okazji TEGO Dnia Kobiet może nie myślmy o tym że to święto jest głupie, bez sensu, pomyślmy o tym, co każda z nas może zrobić dla drugiej kobiety.
1. Nie podrywajmy swoich mężów i partnerów… wtedy nie będziemy tak często cierpieć z miłości
To chyba jest najgorsza rzecz, którą sobie robimy, ale nigdy o tym nie mówimy. Bo on jest przecież z TAMTĄ sfrustrowany, cierpi, nigdy nie kochał.
Ile z nas ma zasadę, żeby nie podrywać? Ale tak naprawdę? Nie byłoby połowy problemów na świecie, gdybyśmy nie podrywały nawzajem swoich facetów. Po co to? Żebyśmy poczuły się lepiej, uważały, że jesteśmy lepsze? On z nią mieszka, ale mnie bzyka. Z nią mieszka, ale mnie kocha… Cudowne poczucie władzy… Omijając to, że pewnie nie kocha was obu naprawdę, albo kocha, ale jest taką ofiarą, że nie umie wybrać.
Coś to mówi o waszej wyjątkowości? Cóż, raczej o jego nie wyjątkowości, rozedrganiu, nieuczciwości, nieumiejętności podejmowania decyzji. Że uczucia? Miłość nie wybiera? Jasne, powiedz mu, że go kochasz, ale musi się rozwieść, żebyście mogli być razem. Niech weźmie odpowiedzialność za swoje decyzje. Niech powie tamtej, że to koniec. Ona będzie miała czas, żeby ułożyć sobie życie. Nie bierz udziału w iluzji. To są sytuacje, gdy on ma wszystko (stabilizację plus emocje), a Wy (kobiety) nie macie nic. Przepraszam, macie tylko kłamstwa.
2. Nie oceniajmy
Ale tak nieustannie i wciąż. O hejcie w necie napisano już wszystko. Ale my nie tylko obrażamy siebie w sieci. Obrażamy siebie nawzajem w życiu: „Boże, ona jest taka brzydka”, „Matko, jak można być tak głupim”. „Przerażająca jest jej naiwność”. „to bezwzględna sucz”. Wyrzucamy z siebie najróżniejsze epitety. W efekcie chodzi tylko o jedno. Podkreślenie, że ONA jest beznadziejna, my wyjątkowe. Bo WIEMY. Lepiej wiemy, jak żyć.
Serio?! To jeśli wiemy ( i mamy odwagę) powiedzmy to TAMTEJ, jak trzeba żyć. Co jest mądre, dobre, a co złe. Ale powiedzmy to szczerze, bez agresji.
3. Podzielmy się doświadczeniem
Nie oceniaj innych kobiet, a będę czuły się lepsze i szczęśliwsze. Bo prawda jest taka, że choć wszystkie mówimy, że oceny mamy gdzieś - w większości zostaje w nas każdy epitet, który usłyszymy na swój temat.
Nie oceniajmy szczególnie dwóch delikatnych kwestii - macierzyństwa i wyglądu. Chyba, że chodzi o przyjaciółkę. I naprawdę dzieje się z nią źle. Poza wszystkim, odwalmy się od innych kobiet. Dla jednych wartością jest rozmiar 36, a celem pracowanie nad tyłkiem na siłowni. Dla drugiej, jej czwórka dzieci i pieczenie codziennie ciasta, którego połowa znika wieczorem. I co z tego? Uważasz, że kobieta powinna być szczupła, bądź szczupła. Uważasz, że fajnie mieć zajebiste ciało, miej zajebiste ciało. Uważasz, że wartością jest praca, pracuj. A może sądzisz, że prawdziwa kobieta siedzi w domu i wymyśla, jak umilić życie domownikom - umilaj.
Nie pracujmy nad innymi, pracujmy nad sobą.
4. Rozmawiajmy ze sobą szczerze
O ileż prostsze byłoby życie kobiet, gdybyśmy nie stosowały uników, manipulacji. Tak, wiem, żadna z nas TEGO nie robi. Robią TO inne. Uff. Jakiś czas temu nie potrafiłam powiedzieć młodszej koleżance, że mega mnie wkurza, jak traktuje zespół. Przez chwilę była moją szefową. Uważałam, że to straszne i niesprawiedliwie. Nie lubiłam tonu wyższości i braku szacunku do ludzi. Ale nie powiedziałam jej prosto w twarz: rany, nie sądzę, żebyś wiedziała więcej ode mnie, mega ciężko mi się z tym pogodzić, że dostałaś więcej władzy niż ja. Dogadałam się z inną dziewczyną , koleżanką z pracy. Nie lubiłyśmy TAMTEJ we dwie, raczej nie jej, ale jej sposobu traktowania ludzi. Miałyśmy racje. Ale dlaczego po prostu szczerze nie porozmawiałam z „szefową”? Dlaczego nie odeszłam z tamtej pracy, bo nie pasował mi ten układ? Dziś nie wiem, ale ten brak szczerości był niszczący.
Każda z nas uważa, że jest szczera, ale bardzo często tak nie jest. Mów wprost innym kobietom, co czujesz. Bez ranienia ich.
5. Pomagajmy sobie w pracy
Pomagajmy młodszym dziewczynom, które dopiero co zaczynają, bo dzięki nam mogą się uczyć i robić karierę, a być może kiedyś nas wyprzedzić. I super. Pomagajmy starszym, by utrzymały się na rynku, a jednocześnie ceńmy ich doświadczenie.
Najlepsi szefowie to mężczyźni – często to słyszę. Są wyrozumiali. Jeśli dzwonisz i mówisz: „sorry, dziecko choruje, zostanę”, on mówi: „okej, zostań”. Tyle. Szefowa (prawie zawsze) mówi: rany, doprawdy, dlaczego ona nie potrafi ogarnąć dziecka? Dziś, na przykład, zadzwoniła moja koleżanka. Powiedziała, że szefowa kazała jej pracować w weekendy. „Ale ja jestem matką, nie mogę przyjeżdżać do biura” broniła się koleżanka. „Każdy kimś jest, chcę, żebyś pracowała” odpowiedziała tamta. Uff, uff, nie trzeba chyba dodawać, że sama nie jest matką.
Wciąż sobie podcinamy skrzydła w pracy, osądzamy się, rywalizujemy. Często flirtując i kokietując mężczyzn. Ale, oczywiście MY tego NIE ROBIMY.
Pomagajmy sobie w pracy, bo dzięki temu wszystkie będziemy mogły zawodowo znaleźć swoje miejsce. I młode, i stare. Mniej doświadczone, bardzo doświadczone.
6. Pomagajmy sobie w życiu
Nie mówmy o sąsiadce, że to kretynka, bo mąż ją tłucze, a ona nic nie robi- zadzwońmy na policję. Nie mówmy, że koleżanka już wszystko straciła, bo siedzi w domu z dziećmi i ma depresję - wyciągnijmy ją z tego domu.
Nie mówmy, że ona jest nieudacznikiem, bo krzyczy, że ma 40 lat i nie zarabia - pomóżmy jej znaleźć pracę.
Bądźmy dla siebie dobre. Większość z nas tak wiele wybacza mężczyznom- rozczarowania, odejścia, zdrady, słabości, niedociągnięcia. Dlaczego tak mało wybaczamy innym kobietom?
Redakcja Polki.pl: Jak trudno lubić kobiety