Nieśmigielska - jak zwiedzić cały świat, mieszkając w Poznaniu
fot. Elżbieta Adamska/niesmigielska.com
Wszyscy marzą o podróżach, a ona je... planuje i po prostu wyjeżdża. Z podróży przywozi setki wspaniałych zdjęć. Poznajcie trzecią bohaterkę naszego cyklu o kobietach, które budują życie i karierę w obcych miastach - Elę Adamską - i zobaczcie Poznań jej oczami.
Adela Prochyra/28.09.2017 19:45
fot. Elżbieta Adamska/niesmigielska.com
Elżbieta Adamska ma 27 lat i dwa oblicza. Za dnia pracuje w jednym z poznańskich urzędów, a po godzinach prowadzi bloga niesmigielska.com.
Polecamy 5 książkowych blogów, które warto obserwować
Zamieszcza na nim relacje z podróży, które czyta się jak wyborną powieść. Dowód? Proszę bardzo, cytat pierwszy z brzegu:
"Potraktujcie opowieść o Stanach jak baśń, w której z rzeczywistością będzie zgadzać się jedno: hajsy – bo te akurat skrupulatnie zapisywaliśmy do samego końca. Co nie znaczy, że hajs się zgadzał. W Stanach hajs nigdy się nie zgadza. Zawsze jest za drogo. Pierwszego dnia pojechaliśmy na generalne zakupy. W Walmarcie czuliśmy się jak w sklepie wszystko po 10 zł (and more!). Mleko po 10 zł, papryka po 10 zł, jajka po 10 zł. Może to dolar po 4 złote, może to szok termiczny po przejściu z peruwiańskich soli na amerykańskie dolary, ale długo trwało, zanim przestaliśmy się trząść nad każdymi zakupami i odkryliśmy sklepy Dollar Tree. Dość powiedzieć, że ceny w Stanach wymuszały na nas naprawdę cebulackie zachowania. O wszystkich opowiemy bez wstydu".
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Elżbieta Śmigielska (@niesmigielska)
Ale dobre teksty to mniejsza połowa tego przedsięwzięcia. Blog Adamskiej-Nieśmigielskiej stoi zdjęciami. Nie przesadzę, jeśli nazwę je zapierającymi dech w piersiach i najpiękniejszymi w polskim internecie.
Zanim dacie się wciągnąć na długie godziny w niesmigielską.com, przeczytajcie o tym, jak Ela trafiła do Poznania i dlaczego właśnie to miasto jest doskonałe na city-break - a mówi tak dziewczyna, która zwiedziła Stany, Boliwię, Argentynę, Indonezję, Maroko i wiele, wiele innych miejsc.
Nauczyłam się mówić, że jestem z Poznania, chociaż kiedy przeprowadzaliśmy się tam z moim mężem Tomkiem (wtedy jeszcze chłopakiem), zarzekałam się, że nigdy tak nie powiem. Pochodzimy oboje z Płocka, znamy się od pierwszej klasy liceum i jesteśmy takimi high-school sweethearts. Chcieliśmy razem wyjechać na studia, ale nie chcieliśmy jechać do Warszawy, mimo, a może dlatego, że stamtąd jest blisko do domu. Padło więc na Poznań - teraz żadne z nas nie może sobie przypomnieć dlaczego.
Nie wszyscy blogerzy to freelancerzy, którzy całymi dniami piją kawkę. Ja jestem normalsem - mam etatową pracę w urzędzie, do której chodzę na godz. 7:30. Da się tak żyć, uczestniczyć w życiu miasta, wyjeżdżać. Podejrzewam, że mam mniejsze problemy z dostaniem urlopu niż ci, którzy pracują w korporacjach.
Przez pierwsze trzy lata siedziałam z nosem w książkach. Dopiero kiedy zaczęłam pracować i pojawiły się dodatkowe pieniądze, wróciłam do fotografii i zaczęliśmy wyjeżdżać. Zdjęcia i wyjazdy są zresztą bardzo powiązane, trudno mi powiedzieć czy bardziej chcę wyjeżdżać, żeby robić zdjęcia, czy robię zdjęcia, żeby wyjeżdżać. Największą karą dla mnie byłby wyjazd, podczas którego ktoś zabrałby mi aparat. Nie umiałabym się nim cieszyć.
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Elżbieta Śmigielska (@niesmigielska)
Z Tomkiem wymarzyliśmy sobie, że pojedziemy do Londynu. To był czwarty rok studiów, nasz pierwszy lot samolotem. Przez pół roku zbieraliśmy pieniądze na ten wyjazd, a żyliśmy nim chyba przez rok. Ten wyjazd pokazał nam, że podróżowanie nie jest trudne, jeśli chodzi o technikalia. Kupujesz bilety na samolot, rezerwujesz nocleg, sprawdzasz co warto zobaczyć w danym miejscu i jedziesz. Nieznajomość języków też nie jest dużą barierą - jeździmy z Tomkiem w miejsca, w których nikt nie mówi po angielsku i dajemy sobie radę.
Jeśli chodzi o pieniądze...
Sekret jest taki, że mój mąż jest programistą i dzięki temu możemy wyjeżdżać. Gdyby Tomek był urzędnikiem, tak jak ja, na pewno nie byłoby tych wyjazdów aż tyle, chociaż pewnie bylibyśmy w stanie dużo poświęcić, jeśli podróże to wciąż byłby nasz priorytet. Widzę, jak zmieniają się gospodarstwa domowe, że ludziom się polepsza, że stać ich na różne rzeczy. My po prostu zamiast kupna telewizora czy nowego samochodu wolimy wydać pieniądze na jakiś wyjazd, to jest kwestia priorytetów.
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Elżbieta Śmigielska (@niesmigielska)
Urlopy dostajemy, bo o nie prosimy. W tym roku udało się nam wyrwać na trzy miesiące - pojechaliśmy do Ameryki Południowej i Stanów. Jeśli ktoś chciałby wiedzieć, jak to zrobiłam, to proszę - poszłam do mojego szefa i zapytałam, czy dostanę trzymiesięczny bezpłatny urlop. Insiderski tip jest więc taki - pytajcie swoich szefów.
Trochę dziwna blogerka
Mój blog nie jest podróżniczy - to może tak wyglądać, że zjeździliśmy pół świata, ale tak naprawdę jeździmy tam, gdzie przed nami były miliony turystów.
Mówię, że mój blog jest zdjęciowy. W tym roku udało mi się po raz pierwszy zarobić coś na moich zdjęciach. Poprowadziłam warsztaty fotograficzne i parę miesięcy temu zaczęłam sprzedawać wydruki swoich zdjęć, które można obejrzeć na blogu. Nie chcę robić wpisów sponsorowanych, które mają się nijak do treści mojego bloga. Być może kiedyś to odszczekam...
Poznań, do którego się przeprowadziłam osiem lat temu i Poznań dzisiejszy to zupełnie różne miasta. Zresztą wszystkie polskie miasta przeszły rewolucję dzięki różnym ruchom społecznym i oddolnym inicjatywom kulturalnym, rozwijającej się gastronomii. Poznań bardzo rozkwitł. Teraz się zastanawiam, jak mi się mogło tu podobać te osiem lat temu, kiedy kawy można się było napić jedynie na Rynku (najlepiej w legendarnej Cacao Republica), a na wykwintny obiad chodziło się do Sphinxa. Dzielnice były zamarłe, mało kto jeździł rowerem, wyjść można było co najwyżej do teatru.
Ciekawych wydarzeń jest w Poznaniu tyle, że można nimi wypełnić cały kalendarz. Naprawdę jest po co wychodzić z domu. Instytucją nr 1 stał się Zamek, który przeszedł generalny remont i teraz przywraca życie w centrum i na ulicy Święty Marcin. Jest tam też świetna knajpa - nazywa się Świetlica. Miasto stało się bardzo przyjazne rowerzystom, ruch w centrum jest uspokojony. Otwiera się dużo nowych knajp, ale nie tylko, np. mamy cztery plaże miejskie, są Kontenery, czyli centrum kulturalne KontenerArt. Ulica Taczaka nazywana jest poznańskim Kreuzbergiem, choć trochę na wyrost. W czerwcu życie przenosi się na Plac Wolności, gdzie odbywa się mnóstwo wydarzeń związanych z Festiwalem Malta.
Kiedy wyjeżdżam, czuję za tym miastem tęsknotę. Bez konkretnego powodu, chociaż jestem dumna z Poznania, bo u nas była naprawdę dobra zmiana. Od dwóch lat miasto ma prezydenta - Jacka Jaśkowiaka - który idzie w Marszu Równości, aktywnie wspiera Czarny Protest. Wierzę, że to nie jest tylko takie politykowanie. Mój blog jest częściowo o tym jak w Poznaniu jest fajnie. Mówienie, że Poznań to tylko rogale marcińskie i koziołki to jakiś absurd! Dlaczego nie jeździcie do Poznania? To tylko trzy godziny pociągiem z Warszawy.
Chcesz zobaczyć więcej pięknych zdjęć? Polecamy nasze Fotoreportaże