Najciekawsze miejsca w Warszawie według blogerki ze Styledigger.com

Blogerka modowa ze Styledigger.com fot. Styledigger.com
„W Krakowie można mieć wrażenie, że się nic nie dzieje. Wydawało mi się, że byłam tam już w każdej knajpie i zjadłam każdą pozycję z karty, więc wtedy ta Warszawa wydała mi się taka ciekawa”. Ale to nie jest jedyny powód...
/ 29.10.2016 12:38
Blogerka modowa ze Styledigger.com fot. Styledigger.com

Zapraszamy na nowy cykl o kobietach, które budują życie i karierę w obcych miastach. Jako pierwsze - Joanna Glogaza - autorka popularnego bloga Styledigger.com, książek „Slow Fashion” i „Slow Life” oraz... Warszawa.

W czasie rozmowy Joanna kilkakrotnie zaznaczała, że nie jest dobrą rozmówczynią do naszego cyklu, po czym opowiedziała jedną z najciekawszych historii o Warszawie, przeprowadzkach, poznawaniu ludzi i pracy w stolicy - bo to m.in. dlatego się tu przeniosła. O tym, jak mieszkać w Warszawie niebanalnie, korzystać ze wszystkich jej plusów, unikając minusów i dlaczego Bemowo jest idealne do życia. Myślicie, że blog można pisać wszędzie? Niby można, ale jak się okazuje najlepiej pisze się w Warszawie! Dlaczego? Oddajemy głos Joannie Glogazie.

Weekend w Sandomierzu - sprawdź, co warto zobaczyć!

Style Digger w stolicy

„Pochodzę z okolic Bielska-Białej. Do Warszawy przyjechałam 3 lata temu. Właściwie to było moje drugie podejście, bo mieszkałam tu już wcześniej… połowicznie. Po studiach licencjackich w Krakowie chciałam jechać na studia magisterskie do Londynu, ale jakimś kosmicznym przypadkiem zgubili moją aplikację. Dlatego pomyślałam, że magisterkę zrobię później, a tymczasem zrobię studia podyplomowe.

W Warszawie otwierał się właśnie bardzo fajny kierunek „Prognozowanie trendów w obszarach mody i designu”. Mieszkałam więc w Bielsku, a na weekendy przyjeżdżałam na te studia. To było moje pierwsze prawdziwe spotkanie z Warszawą.

Wiedziałam, że mogę zamieszkać gdziekolwiek, bo mój blog zaczął prosperować już na tyle dobrze, że mogłam się z niego utrzymać.

Do tej pory znałam ją od najgorszej strony

Wcześniej, kiedy prowadziłam bloga o modzie i uczestniczyłam w życiu branży modowej, przyjeżdżałam do Warszawy na jakieś eventy, pokazy kolekcji i moja trasa zawsze wyglądała tak samo: dworzec - taksówka - showroom w jakimś dziwacznym miejscu. Tak naprawdę jedyna trasa, jaką pokonywałam pieszo, to był ten odcinek między dworcem Centralnym a stacją metra, gdzie nic nie ma, wieje i jest strasznie. Taka Warszawa mnie nie pociągała. Ale będąc już na studiach, zaczęłam wychodzić ze znajomymi, zostawać tu na dłużej i miałam wrażenie, że w stosunku do Krakowa jest tu jakiś oddech świeżości.

Krakowie można mieć wrażenie, że się nic nie dzieje. Wydawało mi się, że byłam tam już w każdej knajpie i zjadłam każdą pozycję z karty, więc wtedy ta Warszawa wydała mi się taka ciekawa. Ale po roku skończyłam studia i wyjechałam do Londynu na moje właściwe studia magisterskie. Będąc tam, czułam, że jestem w miejscu, gdzie wykluwają się świeże pomysły, gdzie cały świat jest na wyciągnięcie ręki, ale brakowało mi jednak takiej lokalności, więzi. Zwykłe wyjście do lekarza było wydarzeniem, które trzeba było organizować cały dzień. Wiadomo, że z czasem to się normuje, ale jestem bardzo mało odporna na tłumy, przejazd metrem w godzinach szczytu to był dla mnie koszmar. Do tego robiłam staż w agencji prognozowania trendów i przez to czułam się wrzucona w sam środek wydarzeń. Z jednej strony oglądaliśmy jakieś alternatywne przedstawienia, a z drugiej testowaliśmy bardzo komercyjne rzeczy. Wszystko to razem było dosyć przytłaczające. Tęskniłam za rodziną i zastanawiałam się, co dalej ze sobą zrobić.

„No i jak tam jest w tej Warszawie?”

Wiedziałam, że mogę zamieszkać gdziekolwiek, bo mój blog zaczął prosperować już na tyle dobrze, że mogłam się z niego utrzymać. Wiedziałam też, że branża blogująca i agencje reklamowe są głównie w Warszawie, więc mieszkanie tutaj będzie wygodne. No i zwyczajnie byłam ciekawa tej Warszawy. Przeprowadziłam się. Nie miałam obaw, byłam raczej optymistycznie nastawiona. Ale też nie miałam większych zobowiązań - podpisałam umowę o wynajem mieszkania na pół roku wprzód i tyle. Nie czułam, że podejmuję decyzję, która zaważy na całym moim życiu, to nie była wielka przeprowadzka, wiedziałam, że jeśli mi się nie spodoba, mogę pojechać gdzie indziej. Ale spodobało mi się.

Ludzie często mnie pytają: no jak tam jest w tej Warszawie, czy ci nie przeszkadza ten wyścig szczurów? Odpowiadam, że mnie to zupełnie nie dotyczy. Nie muszę jeździć do Mordoru ani stać w korkach przed weekendem majowym. Przez pewien czas wynajmowałam biuro w centrum, w co-workingu na Hożej w starej fabryce sera. Wydawało mi się to takim super pomysłem, że będę musiała wychodzić do ludzi, „do pracy”. Ale w praktyce okazało się, że jest tam zimno, głośno, internet często nie działa i nikt tam na mnie nie czeka, więc zaczęłam coraz częściej chodzić na wagary, aż zrezygnowałam. Teraz pracuję z domu, gdzie mam oddzielny pokój do pracy. Przez to, że nie pracuję w systemie etatowym, nie dotyczą mnie wszystkie minusy Warszawy, ale mam wszystkie jej plusy, co jest absolutnie super. Dzięki temu mogę do woli korzystać z uroków miasta. Np. wczoraj byłam na spacerze śladami kryminalnej Warszawy na Starówce i Nowym Mieście. Przewodnik opowiadał nam, gdzie wydarzyły się napady, porwania, XVIII-wieczne ataki „terrorystyczne” itd.

Super w Warszawie jest to, że każda dzielnica jest inna. Wysiadasz z metra i odkrywasz, że Powiśle ma zupełnie inny charakter niż Mokotów, a Ursynów inny niż Praga. Ta różnorodność i energia jest ożywcza. Dużo się dzieje nie tylko architektonicznie, ale po prostu - idziesz sobie nad Wisłą i widzisz nową knajpę, która powstała z kontenerów albo nagle masz tam letnią odnogę klubu komediowego.

Poznaję ludzi przez mojego chłopaka i… przez psa

Mieszkając w Warszawie, udało mi się też nawiązać fajne znajomości, co nie jest łatwe, kiedy się jest dorosłym i nie chodzi do pracy albo nie jest np. studentem. Pomógł mi mój blog. Kiedy napisałam, że przeprowadzam się do Warszawy, odezwało się trochę osób, które chciały się spotkać. Z niektórymi widuję się wciąż od czasu do czasu. Poznaję też ludzi przez mojego chłopaka i… przez psa.

Ludziom zazwyczaj poczucie bezpieczeństwa daje to, że są w jednym miejscu, mają etat i mieszkanie na kredyt. Ja się czuję odwrotnie.

Odkąd mój blog nie jest już stricte „szafiarkowy”, tylko bardziej o ubraniach jako takich i praktycznych sprawach, typu „gdzie kupić ciepły sweter”, nie muszę już chodzić na modowe eventy, przez co moja jakość życia bardzo się poprawiła. Mam czas, żeby korzystać też z mniej oczywistych walorów Warszawy, jak np. świetne miejsca spacerowe. Mój pies nie lubi innych psów, więc odpowiednia miejscówka to dla mnie sprawa priorytetowa. Dlatego często jeździmy w dzicz. Mam nawet taką mapkę miejsc w okolicach Warszawy i w samej Warszawie, gdzie nie ma ludzi. Moim ulubionym spacerem jest spacer w Emowie. Przepływa tamtędy rzeczka Mienia - nazywa się tak, bo ma złoty piasek, który w słońcu pięknie się mieni - która za jakieś 3-4 km wpływa do Świdra. Jak jest ciepło, można iść korytem rzeki, z wodą sięgającą do pół łydki, i nie spotkać nikogo. Odkryłam mnóstwo takich miejsc. Wydawało mi się, że Warszawa to miasto wieżowców, a okazało się, że tutaj chodzę na najlepsze leśne spacery w życiu. Ludzie często słysząc, że mieszkam na Bemowie, reagują „tak daleko?!”. A dla mnie to jest super, bo ja wcale nie muszę być w centrum codziennie, za to muszę wyjść z psem 3 razy dziennie. Kiedy mieszkałam na Muranowie, był to problem, a na Bemowie zupełnie nie. Często dajemy sobie wmówić jakieś rzeczy, np. że jakieś miejsce jest świetne do mieszkania albo że koniecznie potrzebujemy beżowego trencza, nie biorąc pod uwagę swoich rzeczywistych potrzeb.

10 turystycznych miejsc, które trzeba zaliczyć w Warszawie

Ludziom zazwyczaj poczucie bezpieczeństwa daje to, że są w jednym miejscu, mają etat i mieszkanie na kredyt. Ja się czuję odwrotnie - staram się organizować wszystko tak, żeby łatwo można było się przenieść. Bardzo lubię polskie morze i kusi mnie perspektywa, żeby tam pomieszkać przez rok albo pół, poza sezonem. A Warszawę lubię na tyle, że mieszkam tutaj z wyboru. Nie wiem co dalej, ale na razie nie planuję się przeprowadzać.

3 najlepsze miejscówki w Warszawie wg Joanny Glogazy:

  • Niedzielne śniadania w Jewish Community Center na Chmielnej.
  • Malownicza na ul. Płatniczej na Starych Bielanach.
  • Klubojadalnia Wars&Sawa na Powiślu - pyszne jedzenie pomiędzy starymi garażami.

6 krajów za 1000 zł w 5 dni? Oczywiście, że się da

Redakcja poleca

REKLAMA