„Kto dopuszcza się handlu w niedzielę oraz wigilię Bożego Narodzenia i Wielką Sobotę zakazanych w ustawie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch” – mówi artykuł 6 obywatelskiego projektu ustawy przygotowanego przez Sekcję Krajową Handlu NSZZ „Solidarność”.
Kupuj od babci! Nie przechodź obojętnie - wspieramy tę akcję!
Zdaniem Prokuratora Krajowego, Bogdana Święczkowskiego, zapis ten jest wyjątkowo groźny, ponieważ obejmuje dwie strony. Zarówno sprzedającego, jak i kupującego. I jedni i drudzy w rozumieniu zapisu „dopuszczają się bowiem handlu” w dni zakazane. Brzmi niemalże jak „dopuszczanie się cudzołóstwa”, ale żarty-żartami, a sankcje, jakie grożą z powodu z pozoru błahego zapisu są bardzo poważne.
Sprzedającym oraz kupującym grozi nie tylko wysoka grzywna, ale nawet dwa lata pozbawienia wolności! Krótko mówiąc, za kupienie kilograma pomidorów w dzień zakazany, możemy zostać potraktowani tak samo jak kierowcy, którzy prowadzą samochód pod wpływem alkoholu lub środków odurzających czy dewianci, którzy rozpowszechniają lub posiadają treści pornograficzne z udziałem małoletniego!
Kto się dopuszcza, a kto nie
Jeśli projekt „Solidarności” zacząłby obowiązywać w obecnej formie, sklep można byłoby legalnie otworzyć tylko i wyłącznie pod warunkiem, że za ladą stanie sam właściciel. I to też tylko w wybrane przez rząd niedziele. Handel dozwolony byłby jedynie w dwa weekendy przed świętami Bożego Narodzenia oraz tydzień przed Wielkanocą. Można byłoby sprzedawać i kupować także w tzw. niedziele wyprzedażowe oraz przed rozpoczęciem roku szkolnego.
Zakupy spożywcze przez Internet? Zobacz, ile możesz zaoszczędzić!
Zakaz teoretycznie nie obejmowałby punktów gastronomicznych i usługowych, np. kin, kwiaciarni, stacji paliw czy stref wolnocłowych. Ale obejmowałby już np. automaty z kawą czy słodyczami! – jak ustalił portal money.pl, zapisy są bowiem bardzo niejednoznaczne. Nie odnoszą się bowiem do zakazu pracy, ale zakazu handlu, czyli teoretycznie do każdej wymiany towarów na pieniądze. A taką wymianą jest także …. kupowanie paczki chipsów z automatu na korytarzu.
Tymczasem jak wskazują kolejne badania, większość Polaków nie chce ograniczenia handlu w niedziele. Jeśli zakaz wszedłby w życie, pracę straciłoby najprawdopodobniej ponad 30 tys. osób, a obroty sklepów spadłyby o blisko 10 miliardów złotych. Budżet państwa, który i tak jest już mocno uszczuplony realizacją chociażby projektu 500+, zakaz handlu w niedzielę kosztowałby blisko 1,8 miliarda złotych. Niechęć do zakazu niedzielnego handlu potwierdzają badania CBOS, zgodnie z którymi ponad połowa Polaków chce otwartych sklepów we wszystkie niedziele.
30 listopada w Kancelarii Premiera Rady Ministrów złożona została petycja „TAK dla otwartych niedziel”. W ciągu zaledwie 20 godzin podpisało się pod nią blisko 75 tys. Polaków. „Solidarność” broni zapisów projektu jak tylko może twierdząc, że prokuratura niepotrzebnie wrzuca do jednego worka i sprzedających i kupujących. W wyjaśnieniach dla mediów, m.in. dla „Super Expresu”, „Solidarność” zapewnia, że kupujący … handlu się nie dopuszcza. Widać więc, że nie tylko przeciwnicy, ale i sami twórcy projektu w zapisach się gubią. I jedno więc póki co jest pewne - jeśli zakaz handlu wszedłby w życie w obecnej formie, chaos przy ostatnim Czarnym Piątku to w porównaniu z zakazem naprawdę małe miki.
Przeczytaj koniecznie: Prowadzisz bloga? No to uważaj, szykują się poważne zmiany finansowe dla bloderów!