Pani Eugenia ma 79 lat. Od dawna jest na emeryturze, ale w jej przypadku nie ma mowy o odpoczynku. Codziennie wstaje bladym świtem, żeby przy stacji metra sprzedawać drobiazgi - skarpetki i szaliki. Nie są to może towary najwyższej jakości, ale prawdopodobnie niewiele ustępują swoim odpowiednikom z popularnych sieciówek. Pani Gienia nie zarobi zbyt dużo. Klienci nie ustawiają się do niej w kolejce, jak podczas wyprzedaży w H&Mie.
Pan Kazimierz ma 82 lata. Jego pasją jest praca na działce. W sezonie dwoi się i troi, żeby zbiory były jak najlepsze. Potem sprzedaje na rogu ulicy swoje warzywa i owoce - nie są może tak piękne jak te z marketu, ale za to na pewno nienaszpikowane chemią. Jabłka nie błyszczą, ale smakują najpyszniej na świecie. Służy im przecież najlepszy nawóz: troska. Pan Kazik musi bardzo się starać, bo zimą zostaje bez dodatkowego źródła dochodu, a jego renta ledwo wystarcza na leki.
Ty też na pewno znasz panią Eugenię i pana Kazimierza. Może nie z nazwiska, ale z widzenia. Mijasz ich codziennie, gdy biegniesz do metra (następne podjedzie przecież dopiero za 4 minuty!) albo gdy pędzisz na tramwaj. Traktujesz ich czasem jako stały element krajobrazu. Może nawet z niechęcią omiatasz wzrokiem poliestrowe majtki i podomki, które próbują sprzedać. Zapominasz, że kilka dni temu zapłaciłaś za sztuczny skrawek materiału w Zarze sumę kilkanaście razy większą. Tak wysoką, że uliczny sprzedawca mógłby kupić za nią lekarstwa na cały miesiąc. A może starczyłoby też na chleb.
18 uczynków, które chociaż odrobinę zmienią świat na lepsze
Lubię kwiaty. Mieszkam na wsi, więc mam ich w okolicy pod dostatkiem - i to nie tylko ogrodowych. Ale czasem kupuję je od babci: staruszki, która na ulicy stoi z kilkoma bukietami w spracowanych dłoniach. Może w kwiaciarni dostałabym ładniejsze. Pewnie wiązanka byłaby też o wiele okazalsza i przykuwająca wzrok. Ale zawsze, gdy kupuję coś od starszej pani, wiem że to moje najlepiej wydane pieniądze w tym dniu. A może i nawet miesiącu.
Pamiętam, jak przed Wielkanocą kupiłam świąteczną palmę od staruszki, która marzła w strugach deszczu na chodniku. W końcu mokre byłyśmy obie, bo wysłuchałam 15-minutowej historii na temat starannego przygotowywania tych dekoracji. Staruszka bardzo się cieszyła, bo była to ostatnia palma, więc mogła iść do domu. Przepraszała, że bazie takie nadłamane, ale gdy szła, to upadło jej wiaderko. Opowiadała, że kwiaty do zasuszenia wysiewa o wiele wcześniej, bo "wie paniusia, ja już w czerwcu wiedziałam, że te palmy będę chciała zrobić". Najstaranniej przygotowane DIY w historii. To była moja trzecia palma w tym roku, bo wcześniej zrobiłam z siostrą już dwie, ale nie szkodzi. Nie chodziło mi nawet o przydatność zakupu. Kupiłam też przecież kilka tygodni wcześniej bardzo brzydkie kalesony, które potem powędrowały do śmieci. Po prostu bardzo chciałam dać tamtemu staruszkowi 10 złotych, a wiedziałam że honor nie pozwoli mu ich wziąć bez zakupu.
Zawsze bardzo wzruszają mnie starsi ludzie. Zwłaszcza w takich okolicznościach. Gdy państwo nie potrafi zapewnić im godnej starości i zmusza do stania na chodniku, a potem jeszcze próbuje nękać ich mandatami za to, że sprzedają szczypiorek po 2 złote. Wyobrażam sobie, co by było, gdyby to moja babcia lub dziadek musieli stać na mrozie i oferować przechodniom pietruszkę. Myślę o swoich rodzicach, a potem o przyszłości swojej i męża - co będzie, jeśli życie i system emerytalny zmusi nas do handlowania marchewką za 50 lat?
Grudzień to okres czynienia dobra, chociaż powinniśmy się nim dzielić cały rok. Może w tym miesiącu zatrzymasz się przy spracowanej pani Eugenii i kilkoma złotymi zapewnisz jej zakup śledzi na święta?
Kupuj od babci... I od dziadka też!
Pomysł na tę akcję nie jest nowatorski. Powstał już dość dawno i krążył nawet w mediach społecznościowych pod hashtagiem #kupubabci. Pora o nim przypomnieć - wierzę, że jest już nawykiem wielu z nas!