„Przez zdalną edukację muszę wstawać o 4. A mam 2 dzieci i to dopiero w podstawówce” - list do redakcji

nauczanie zdalne jak sobie poradzić fot. Adobe Stock
„Dzieci o 8.00 muszą być przy komputerach, żeby zaznaczyć obecność podczas sprawdzania listy. My kupiliśmy tylko kamerkę, ale znajome, które mają dzieci w liceach, muszą dodatkowo płacić za korepetycje on-line. Jestem sfrustrowana i przemęczona jak nigdy w życiu. Opublikujcie ten list, może jest nas więcej”.
/ 30.04.2020 10:51
nauczanie zdalne jak sobie poradzić fot. Adobe Stock

Mam na imię Marta i mam dość nauki. I wbrew pozorom, nie mam 16 lat, tylko 38.

Zdalna edukacja niedługo wpędzi mnie do grobu. Moja córka chodzi do III klasy, a syn do VI. Od połowy marca pracuję z domu. Mój mąż teoretycznie też mógłby pracować zdalnie, ale tego nie robi - wtedy musielibyśmy kupić kolejny komputer, żeby jakoś wyrabiać się ze wszystkimi obowiązkami, a na to nas nie stać. I tak zainwestowaliśmy w kamerkę, a 2 komputery na 4 osoby to chyba i tak wystarczająco?

Oczywiście - „wystarczająco” zupełnie w teorii. W praktyce wygląda to tak - ja wstaję o 4 i pracuję do 8 rano, żeby dzieci miały do dyspozycji dwa komputery w godzinach zajęć. Resztę pracy wykonuję wieczorem, zazwyczaj mniej więcej od 19 do 23.

Muszę realizować swoje obowiązki, a nikogo nie obchodzi że syn od 8:00 musi być przy komputerze, żeby podczas sprawdzania listy na lekcji on-line, móc zgłosić swoją obecność.

U córki nie zawsze jest czytana lista, w końcu to dopiero III klasa. Ale to nie zmienia faktu, że przez kilka godzin muszę być do jej dyspozycji, żeby na bieżąco wyjaśniać nowy materiał. Kiedyś odpuściliśmy przez 2 dni, bo było już naprawdę ciężko. Potem przez cały weekend nadrabialiśmy wspólnie zaległości, więc lepiej jednak robić wszystko na bieżąco.

Jak naprawdę wygląda zdalna edukacja?

Dzieci siedzą przy dwóch komputerach, a ja miotam się od jednego do drugiego - tu zadania z matematyki, tu projekt plastyczny, tu kartkówka z lektury, a tu dyktando on-line. W międzyczasie staram się robić obiad i ogarniać mieszkanie. A do tego wszystkiego dochodzą też zajęcia w-f i treningi. Ostatnio pisaliśmy z synem wypracowanie na temat olimpiad. Zajęło nam to cały wieczór. Czy nie lepiej by było, żeby w tym czasie po prostu pobiegał po podwórku w ramach zajęć ruchowych?

Dziękuję Bogu, że to dopiero podstawówka. Znajome, które mają dzieci w liceach, albo muszą same intensywnie dokształcać się z materiału, albo opłacać… korepetycje on-line. Tylko z czego, skoro wszystko drożeje, a nad nami wszystkimi wisi widmo zwolnień?! Moje dzieci zazwyczaj nie mają problemów z opanowaniem nowych tematów, ale co ze słabszymi uczniami?

Co z rodzinami, w których jest troje i więcej dzieci? Czy nagle mają się zaopatrzyć w kilka komputerów? Musimy drukować tyle kart pracy, że drukarka ostatnio odmówiła posłuszeństwa. Na szczęście po kilku godzinach zadziałała. Nie wiem co by było, gdyby przyszło nam kupić nową. Tym bardziej, że zdjęcia wypełnionych kart trzeba było odesłać następnego dnia.

Do tego wszystkiego dochodzi chaos - jedni korzystają z Google Classroom, inni z dziennika elektronicznego, jeszcze inni z Messengera. Można się pogubić, szczególnie w starszych klasach. Często słyszę od syna: Mamo, gdzie jeszcze mieliśmy dzisiaj odkliknąć obecność?

Żeby nie było - nie krytykuję nauczycieli. Oni sami zostali postawieni przed zadaniem, do którego nie mają nawet narzędzi. Moja przyjaciółka jest nauczycielką - nie chciała w ramach zdalnej edukacji prowadzić lekcji „na żywo”, tylko wysyłać opracowane przez siebie materiały, żeby uczniowie mogli zerkać do nich w wolnej chwili. Wszystko świetnie funkcjonowało przez kilka tygodni (chociaż ona siedziała nad każdym zagadnieniem do późnej nocy, żeby opracować je na swój własny sposób), dopóki dyrektor szkoły nie nakazał jej prowadzić lekcji on-line o stałej porze.

A co z dziećmi lekarzy i pielęgniarek? Kto ma im pomagać? Mama i tata, po kolejnym dodatkowym dyżurze? A jak zdalna edukacja wpłynie na organizmy naszych dzieci?! Tyle godzin przed komputerem nie jest dobre ani dla oczu, ani dla kręgosłupa…

Jak długo jeszcze potrwa to wszystko?! Nie, nie wysłałabym teraz swoich dzieci do szkoły - wiem, że tak trzeba i powinny zostać w domu. To tylko frustracja i chęć wygadania się - czy są w ogóle jeszcze osoby, które nie mają serdecznie dość zdalnej edukacji?! Myślę że wszyscy byliby zadowoleni, gdyby w trybie nadzwyczajnym zakończyć już teraz rok szkolny.

Zobacz więcej prawdziwych historii:
„Przyjęłam fryzjera i kosmetyczkę w domu. Wreszcie mam zrobione odrosty i rzęsy”
Ku przestrodze: zanim wybierzesz się na manicure za 30 zł
Jestem gospodynią domową i manicurzystką. Przyjmuję w domu

Redakcja poleca

REKLAMA