Gdy 1 kwietnia, zostały zamknięte salony fryzjerskie i kosmetyczne nie myślałam, że to tyle potrwa. Właściwie to w ogóle o tym nie myślałam, bo byłam świeżo po wszystkich upiększających zabiegach.
Po 3 tygodniach, gdy sytuacja salonów nadal się nie zmieniała, a na moich włosach zaczęły pojawiać się pierwsze odrosty, wybrałam się do drogerii, kupiłam farbę, nałożyłam według zaleceń producenta i... okazało się, że zamiast platyny na głowie mam żółtko... Czy muszę pisać jaka byłam wściekła?
Wtedy pomyślałam, że przecież, jeśli mogę wybrać się po farbę do włosów, to tak samo mogłabym odwiedzić fryzjera!
Nie zamierzałam dalej eksperymentować i poświęcać tygodni na tysiące masek, płukanek i innych zabiegów, które i tak nic nie dają. Chwyciłam za telefon i zaprosiłam mojego zaufanego, wieloletniego fryzjera do domu, aby pomógł mi ratować włosy!
Chcę dobrze wyglądać nawet, gdy jakaś epidemia szaleje na świecie!
Jestem przyzwyczajona do tego, że zawsze świetnie wyglądam. Regularnie odwiedzam Piotrka, mojego fryzjera - znamy się od kilku lat. Z zachowaniem wszelkich norm ostrożności, uratował moje włosy. A do tego od razu wyrównał końcówki. Pomyślałam, że skoro z fryzjerem się udało, to samo zrobię z rzęsami - już dawno powinnam je uzupełnić, bo połowa ich wypadła.
Nie trudno było mi też znaleźć kosmetyczkę, która przyjdzie i wykona rzęsy 3:1. Zresztą, wykonywała całe mnóstwo innych zabiegów. Mniej profesjonalnie? Skądże! A do tego sporo taniej... Stylistka od razu poleciła mi swoją koleżankę, która robi hybrydę. Bingo! Wszystkie zabiegi bez wychodzenia z domu. No i zaoszczędzone pieniądze.
Każda wizyta odbywała się w maseczkach i rękawiczkach, czyli zgodnie z zaleceniami. Uważam, że nie mam sobie nic do zarzucenia.
Na Instagramie fotki z nową fryzurą, idealne paznokcie, rzęsy jak firanki. Gdy pytam, jak one to wszystkie robią, twierdzą, że to wszystko dzięki tutorialom na youtubie. Jasne. Żadna się nie przyzna, a przecież wiem, że zapraszają kosmetyczki do domu. W końcu żadne samodzielnie zabiegi nie zastąpią wizyty u profesjonalisty. No chyba, że się chce mieć żółte włosy.
Ja też postanowiłam, że się nie przyznam jak zapytają. Powiem, że jestem taka zdolna. Zresztą, i tak jestem wygrana, bo gdy patrzę w lustro, widzę siebie - zadbaną jak zawsze.
Jest też druga strona medalu - przecież, gdyby nie było takich osób jak ja, fryzjerzy, kosmetyczki, stylistki rzęs i paznokci, oni wszyscy mogliby stracić pracę.
Dopóki salony będą zamknięte, będę korzystać z domowych wizyt. Trochę po cichu liczę, że taka forma przyjmie się na dłużej - w końcu można sporo zaoszczędzić, a wyglądać tak samo dobrze.
Więcej prawdziwych historii:
Ku przestrodze - zanim wybierzesz się na manicure za 30 zł
Jestem gospodynią i manikiurzystką - przyjmuję w domu