Trzeba byłoby zabunkrować się i zasłonić rolety by nie zauważyć, że wiosna kusi słońcem i temperaturą. Mieszkańcy Warszawy - głównie młodzież i dzieci - najwyraźniej niewiele robią sobie z kwarantanny i działań prewencyjnych.
Może czas wprowadzić kary za złamanie kwarantanny lub stan wyjątkowy? To pytanie nasuwa się samo po relacji na Facebooku i Instagramie Damiana Maliszewskiego, publicysty, który 18 marca wybrał się nad Wisłę i zobaczył m.in. na Bulwarach Wiślanych setki młodych osób oraz rodziców z dziećmi, którzy w pełni korzystali z pogody. Zdjęcia i wideo mówią same za siebie. Tu możecie posłuchać relacji pana Damiana:
W moim mieście to samo. Mieszkam obok szkoły, widzę dokładnie całe boisko, codziennie pełno młodzieży , rodziców z małymi dziećmi. Raz policzyłam około 40 osób. Podkablowałam nawet do straży miejskiej, żeby rozgonili bawiące się towarzystwo. Godzinę siedziałam w oknie, nikt nie przyjechał. A jeden z grających w kosza porządnie kaszlał. Tragedia - komentuje post na Instagramie internautka.
Rząd powinien wprowadzić stan wyjątkowy?
Pojedyncze działania osób, które w odpowiedzialny sposób pozostają w domach i stosują się do zasad dobrowolnej kwarantanny domowej mogą okazać się bezsensowne, bo tysiące ludzi pluje na obostrzenia i zalecenia. W teorii kwarantanna to nie ferie: rodzice i nauczyciele nawzajem narzekają na nadmiar pracy, a młodzież spędza czas na spotkaniach towarzyskich, solidarnie pijąc alkohol z jednej butelki czy dzieląc się papierosem pod nosem służb miejskich.
Co 100 metrów kamery. Straż Miejska i Policja widzą co się dzieje, ale... nie mają podstaw do reagowania. Zresztą żadnego patrolu nie widziałem. Idziemy scenariuszem włoskim. Punkt po punkcie. Tam też świętowano, chlano, imprezowano. Był festiwal. Dziś jest płacz, kostnice w kościołach z setkami trumien, bo nie ma miejsca w normalnych kostnicach. Dopóki rząd nie wprowadzi stanu wyjątkowego o przymusowej 3 tygodniowej kwarantanny przez kolejne miesiące załatwią nas tacy oto odpowiedzialni ludzie - pisze pan Damian.
Zdaniem autora zdjęć, jak i wielu Polaków, prezydent nie chce ogłosić stanu wyjątkowego, bo wtedy przesunęłyby się wybory, a jeśli zostaną przesunięte, to prezydent zapewne przegra. Kleszcze epidemii powoli zaciskają się na Polsce, a obywatele za nic mają przestrogi GIS i MSZ.
Ile osób musi zachorować i umrzeć, żeby rząd w swojej wielkiej łasce wprowadził stan wyjątkowy i tak jak we Włoszech - wysokie mandaty za złamanie kwarantanny? Pokażcie te zdjęcia znad Wisły znajomym, udostępniajcie, nie krępujcie się. Niech wszyscy Ci, którzy mówią: "Zachowajmy spokój, siedźmy w domach. Poradzimy sobie", zobaczą jak wygląda rzeczywistość.
Nie, nie poradzimy sobie bez natychmiastowych zmian prawnych i radykalnych decyzji rządu. Jak zachować spokój, kiedy poświęcamy się, siedzimy w mieszkaniach, tracimy pieniądze. (Ja już nawet do sklepu nie wychodzę, zrobiłem zapasy. Zamiast pieczywa wpierniczam wafle ryżowe), a zależni jesteśmy od ludzi, których poziom intelektualny i wyobraźnia są wprost proporcjonalne do poziomu płyty chodnikowej albo krawężnika?
Zależni jesteśmy od ludzi, którzy śmieją się nam wszystkim w twarz i jeśli się ich nie zmusi prawem, nadal będą się śmiali. Oczywiście dopóki sami nie zachorują, bo wtedy nie będzie im wesoło. Zakładam, że spora część z tych młodych imprezowiczów chwytających promienie słońca, to fajne, ale jednak bezmyślne istoty. Za mało jeszcze komunikatów w mediach? Może wylogujcie się z insta, snapa, tiktoka, wtedy zaczniecie ogarniać!
Jako osoby na kwarantannie możemy wściekać się i frustrować (na odległość) z powodu ludzkiej bezmyślności. Gdzie są rodzice licealistów? Czemu rodzice pozwalają dzieciom wychodzić z domu i potęgować niebezpieczeństwo? Chcemy być dumni z Polaków, ale tracimy wiarę w społeczną odpowiedzialność.
Bądź na bieżąco: