Wśród rodaków wciąż panuje przekonanie, że na wakacje za granicą stać nielicznych, a ci, którzy nie chcą wydawać fortuny, spędzają urlop nad Bałtykiem. Czy rzeczywiście wypoczynek nad polskim morzem to taka tania alternatywa? Ostatni długi weekend pokazał, że niekoniecznie tak jest. Przekonał się o tym każdy, kto ruszył na Wybrzeże i wrócił biedniejszy o kilka tysięcy złotych.
Tłumy nad Bałtykiem świadczyły o tym, że zaczął się sezon urlopowy, ale sfrustrowanych wysokimi cenami nie brakuje.
Ile kosztuje pobyt nad polskim morzem?
Trudno podać konkretną kwotę, w końcu można wybrać noclegi w najniższym standardzie lub zdecydować się na spanie w namiocie, wówczas sporo zaoszczędzimy. Jeśli gotujemy sami - także. Trzeba jednak założyć, że zdecydowana większość turystów nad morze jedzie odpocząć - również od gotowania dla całej rodziny, a ceny podskoczyły praktycznie wszędzie.
Ci, którzy spędzili kilka dni w jednej z nadmorskich miejscowości najwięcej wydali na noclegi i wyżywienie.
Za 4 noclegi dla 2 osób w Międzyzdrojach trzeba zapłacić co najmniej 650 zł (to cena bez wyżywienia). To jednak cena pobytu w tzw. kwaterach prywatnych, za hotel zapłacimy dużo więcej - nawet 350 zł za dobę.
Pobyt czteroosobowej rodziny to już wydatek dużo wyższy - rzędu 1400 zł w opcji z aneksem kuchennym, czyli chcąc jednak zaoszczędzić na jedzeniu.
I nic dziwnego, bo codzienne stołowanie się w restauracjach może uderzyć po kieszeni - za obiad składający się z niewielkiej porcji smażonej ryby, frytek i surówki wraz z napojem zapłacić trzeba ok. 80-100 złotych. Zwykła zapiekanka, jakich na deptakach sprzedaje się sporo, kosztuje 15 złotych. Za gofra z owocami i bitą śmietaną zapłacimy nawet 15 złotych.
Turystów szokują także ceny pamiątek. Ceny zwykłych magnesów, maskotek czy breloczków także podrożały, a zdecydowana większość z nich jest produkowana w Chinach. Napis „Ustka” czy „Kołobrzeg” nie świadczy o tym, że to wyrób lokalny.
Gdzie spędzimy wakacje?
Wykupując wycieczkę w biurze podróży zazwyczaj w pakiecie mamy wszystko: noclegi, przelot, wyżywienie, czasem także dodatkowe atrakcje. Jadąc nad Bałtyk zapominamy, że do kosztu pobytu w hotelu czy w pensjonacie trzeba doliczyć zakup dodatkowych atrakcji - biletów wstępu, pamiątek, przekąsek na mieście.
Dużym wydatkiem jest też sam dojazd - za paliwo w obie strony zapłacimy kolejne kilkaset złotych. Nawet jeśli na miejscu postanowimy wszędzie chodzić pieszo.
Wybierając się w tym roku nad polskie morze, warto przygotować się na spory wydatek. Czy to znaczy, że trzeba z niego zrezygnować? Niekoniecznie trzeba odpuszczać sam wyjazd, jednak z pewnością nie należy traktować tygodniowego wypoczynku w Polsce jako gorszej alternatywy. Z takim nastawieniem faktycznie, zamiast cieszyć się urlopem będziemy narzekać, że przepłaciliśmy za deszczową pogodę, podczas gdy z Grecji wrócilibyśmy z piękną opalenizną.
Oszczędności poszukać można za to, gdzie indziej - bo czy faktycznie wyznacznikiem udanych wakacji jest niesmaczna pizza z mikrofali, za którą zapłacisz 20 zł, albo gofry, które w domu kosztują tyle, co nic? Przed samym wyjazdem trzeba dobrze przekalkulować koszty.
Może się okazać, że cena wypoczynku nie jest warta tego, by wyjazd odpracowywać przez kilka najbliższych miesięcy. Wówczas, zamiast relaksować się na plaży będziesz myśleć o tym, za co żyć po powrocie.
To też może cię zainteresować:Ograniczenia dotyczące plażowania w związku z epidemią koronawirusaTrikini - nowy plażowy trend w dobie pandemiiGrzesiowski ostrzega Polaków przed lekceważeniem epidemii