Wysportowani, muskularni i zdeterminowani strażacy z Australii rozbierają się co roku w słusznej sprawie, pozując przed kamerą ze zwierzakami. Zanim przejrzycie ich zdjęcia, przeczytajcie, jaki cel im przyświeca i skąd pomysł na tego typu coroczny kalendarz.
Wszystko dla dzieci
Kalendarz Australijskich Strażaków, bo tak nazywa się to przedsięwzięcie, powstał w 1993 roku, by wspierać poparzone dzieci z Children’s Hospital Fundation. Gdy po 25 latach podliczono, ile pieniędzy udało się dzięki niemu zebrać, okazało się, że faktycznie było warto: fundację zasiliło bowiem przez ten czas aż 2,3 miliona dolarów!
Świetna sprzedaż kalendarza chyba nikogo nie dziwi – nie dość, że można dzięki nim pomóc dzieciom, to jeszcze zyskać coś, na czym na pewno… cóż, można zawiesić oko. Panowie niczym modele prężą na zdjęciach muskuły, ale pokazują też swoją delikatną stronę, pozując z końmi, misiami koala czy małymi pieskami. Koszt jednego egzemplarza to 13,30 dolarów.
W tym roku do wyboru mamy kilka rodzajów kalendarza: na jednym strażacy zostali sportretowani w towarzystwie zwierząt z zoo, na innych – ze szczeniakami, a na jeszcze innych – sami. Który z nich wy byście wybrały? Jeśli nie możecie się zdecydować, przejrzyjcie część fotografii tych przystojniaków w naszej galerii!
Na stronie australianfirefighterscalendar.com możemy podejrzeć zdjęcia strażaków i w zasadzie zajrzeć do środka kalendarzy. Poznajemy też ich bohaterów.
W internecie największym zainteresowaniem cieszy się ten rodzaj kalendarza, na którym panowie pozują z uroczymi szczeniakami :)
Niemniej jednak fotografie, na których strażakom towarzystwa dotrzymują zwierzaki z zoo, też są interesujące :)
Cena jednego kalendarza to 13,30 dolarów.
A to już zdjęcie bez udziału zwierzaków. Też przyciąga wzrok, prawda? ;)
Aż trudno uwierzyć, że to strażacy, którzy na co dzień ratują życia, a nie profesjonalni modele!
Taka muskulatura wymaga pewnie mnóstwo pracy - nie tylko na siłowni...
To już ostatnia z wybranych przez nas fotografii. Jak wam się podobały?