Kochana P.!
Za oknem już od dawna jesień i to w tej brzydkiej, deszczowej odsłonie. A gdy pogoda depresyjna, to człowieka zaczynają nachodzić pesymistyczne myśli.
Na przykład o emeryturze. Od pierwszego października zaczynają obowiązywać nowe przepisy w tej kwestii. Sejm zróżnicował wiek emerytalny: kobietom wyznaczył go na 60. rok życia, mężczyznom – na 65. Próbuję rozgryźć logikę tej decyzji i idzie mi nieskoro.
Nie przejmujesz się jutrem czy martwisz na zapas? Która postawa jest bardziej przydatna w życiu?
Kobiety – statystycznie – żyją o 8 lat dłużej niż mężczyźni. Zatem ich emerytury z założenia są niższe, ponieważ im wyższe to założone średnie dalsze trwanie życia, tym niższa comiesięcznie wypłacana przez ZUS kwota (zgromadzony kapitał dzieli się przez liczbę przewidywanych miesięcy życia).
Kobiety mają niższy ów zgromadzony kapitał, ponieważ ich pensje wciąż są niższe od wynagrodzenia mężczyzn – w Polsce średnio o 20%. Podczas życia zawodowego mają więcej okresów nieskładkowych, ponieważ to one zwykle opiekują się dziećmi.
Teraz średnia polska kobieca emerytura jest o 23% niższa od męskiej. Gdy dojdzie różnica wieku, ta nierówność się pogłębi.
Oczywiście, przejście na emeryturę nie będzie obowiązkowe, ale życie pokazuje, że częściej to pracodawca decyduje o zakończeniu pracy, nie pracownik.
A zatem czy to błogosławieństwo, czy przekleństwo?
Gdzie mieszkają najbardziej leniwi ludzie?
Można się ucieszyć, bo skończy się kierat i obowiązek codziennej, ośmiogodzinnej pracy. Nie byłoby to takie złe, nie wszyscy przecież łączą pasję i pracę w jednym miejscu. Odpoczynek jest fajny. Ale wziąwszy pod uwagę wysokość wypłaconych świadczeń, to będzie raczej wegetacja niż trzecia młodość. No i pewnie się okaże, że skoro kobieta już nie pracuje, to na pewno z przyjemnością się zajmie wnukami/rodzicami/teściami.
Jasne, kobieta może mieć obok lepiej dobrze zarabiającego/z godziwą emeryturą faceta. Może liczyć na przejęcie emerytury po sowiciej wycenionym przez ZUS zmarłym mężu. Czyli znowu być w zależności od mężczyzny. A mnie się marzy, by ona wreszcie była samodzielna i niezależna – także finansowo.
Wracam do pracy, moja P. Trzeba mieć co do skarpety odłożyć.
Całuję
Twój stachanowiec A.
System kontra człowiek, czyli perypetie przyszłej mamy u lekarza
Droga A.!
We wszystkich ważnych życiowych sprawach lubię mieć wybór. Dopiero jeśli sama decyduję o tym czy o owym, czuję się wolna i usatysfakcjonowana. Dlatego możliwość przejścia na emeryturę na 60. urodziny zrazu mnie nawet ucieszyła.
Ha. Tyle że przykład paru naszych redakcyjnych koleżanek pokazał już bardzo brzydko, jak to się odbywa w praktyce. Możliwość pozbycia się pracownika uprawnionego do emerytury wydaje się dla pracodawcy tak nęcąca, tak ekscytująca, że wprost nie sposób z niej nie skorzystać. Zupełnie jakby ten pracownik wcale nie był zatrudniony z pełną aprobatą zatrudniającego, tylko wepchnął się jakoś nielegalnie do żłobu niczym lewy lokator, w zasadzie nic niewart i dostający pensję za nic. Dość wspomnieć o koleżance R., której wymówienie wręczono w dzień urodzin; koleżance S., której zaproponowano trochę dłuższą odprawę, byleby już znikła z pejzażu firmy, i inne propozycje nie do odrzucenia.
Co jeszcze bardziej diabelskie w tych przepisach – to fakt, że abstrahując od pracodawcy, samemu pracownikowi także trudno się na tę opcję nie połakomić. „A bo to wiadomo, ile się jeszcze pożyje?” – myślą sobie ludzie, i ja ich rozumiem. Każdy chciałby mieć na końcówkę życia zasłużoną nagrodę, czyli trochę wolnego – bez budzika, bez żakietu, bez szefa. Tylko czy ta nagroda będzie smakować, jeśli będziemy zmuszeni przeliczać drobniaki w aptece i czyhać na promocje w Biedronce dwie bułki w cenie jednej? Oczywiście, ludzie prawdziwie szczęśliwi promienieją bez względu na warunki zewnętrzne – przyznasz jednak, że odrobina luksusu potrafi wydatnie poprawić nastrój.
Dobrze, że lubimy pisać książki, Droga A. Bo coś mi się zdaje, że emerytura nie bardzo nas ucieszy.
Serdecznie Cię pozdrawiam
Twoja P.
Polecamy cykl felietonów... w formie listów. Paulina Płatkowska i Agnieszka Jeż, autorki powieści dla kobiet „Nie oddam szczęścia walkowerem" i „Szczęściary" piszą dla Was felietony w formie maili do przyjaciółki. O życiu, rodzinie, miłości, o wszystkim, co dla polskich kobiet, matek, żon, singielek, szczęśliwych i tych szczęścia szukających jest ważne.
Najnowsza książka Pauliny Płatkowskiej i Agnieszki Jeż „Marzena M.” już do kupienia w Empiku. Zapraszamy też na blog pisarek - www.platkowskaijez.pl