Nie jesteś szczęśliwa, ale pozwól być szczęśliwą innym

Dwie kobiety fot. polki.pl
Niepowodzenia innych dają poczucie większego szczęścia własnego, bo „jak to dobrze, że ktoś ma gorzej”. Jeśli natomiast ktoś może mieć lepiej, testuje się jego wytrzymałość złośliwymi docinkami i nie patrzy na wyrządzone rany. Szczęście to przecież świetny plaster. Przecież te rany się zagoją, tak? Drogie panie, nie bądźmy dla siebie takimi jędzami.
Edyta Liebert / 17.03.2017 14:18
Dwie kobiety fot. polki.pl

Ostatnio znajoma zapytała mnie o cechy typowego Polaka. Od razu wpadła mi myśl: narzekający. Uczepiłam się tego osądu jak rzep psiego ogona i pomyślałam… jest coś gorszego, a mianowicie: pogarda dla szczęścia innej osoby.

Przeczytaj komentarz Gosi: czasem wstydzę się, że jestem Polką

Dyskryminacja ze względu na szczęście

Mam koleżankę. Nie powiem tu jej imienia, ale uznajmy, że nazywa się Kasia. Kasia jest w wieloletnim stałym związku, zmieniła niedawno pracę i ma 29 lat na karku. Mieszka w wynajmowanym mieszkaniu z narzeczonym, w dobrej lokalizacji, za przeciętne pieniądze. Zarabia tak, że i na wakacje pojedzie, i zegarek Daniela Wellingtona też kupi, a i studia trzeciego stopnia ciągnie. Jest ok.

Każda rozmowa zaczyna się od narzekania na: stały związek (och, ja nie wiem czy ja go jeszcze kocham), pracę (och, też macie tak ciężko, że nie macie w co rąk włożyć?), wiek (och, zaraz będę mieć 30 lat, rozumiecie to?!), mieszkanie (och, tak ładujemy tę kasę do kieszeni właściciela, my nie dostaliśmy M4 po babci), pensję (och, mogłabym zarabiać więcej lub awansować) czy naukę (och, te doktoranckie to chyba przerwę). Jak to w babskim gronie, pocieszałyśmy ją i współczułyśmy „dramatów”. Dwie bite godziny wyciągałyśmy ją we trzy z każdego dołka, same w niego wpadałyśmy, energia ulatywała.

Takie zachowania nie mają nic wspólnego z empatią. To tylko odruch kobiet. Wyłączyłam się, gdy zaczęła stękać, że jej miejsce parkingowe jest za małe na jej nowy, większy samochód. Ot, problemy pierwszego świata.

Roszczeniowa Trzydziestka: Moja (nie)przyjaciółka kobieta

Zapytana co u mnie, spróbowałam się wyłamać i zaskandowałam, że czuję, że to jest dobry moment, mój moment, że mam sporo pomysłów na siebie, energię do działania, a plan roczny w podejmowaniu wyzwań zrealizuję chyba w kilka miesięcy. Nikt mi nie wtórował, nikt nie pytał o jakie plany chodzi – były tylko zdumione oczy i kleista atmosfera.

Zostałam natychmiastowo zbanowana, a że wylano na mnie kubeł zimnej wody, to mało powiedziane. Mój optymizm jawił się im niczym niebezpieczny wirus, którym zarażone, a nuż ośmieliłyby się na odrobinę pozytywnego nastawienia. Rozeszłyśmy się w ten sposób: ja zmieszana i one trzy, pogrążone w swoim nieszczęściu.

Późniejsze rozmowy na mesendżerze także uświadomiły mi, że jeśli mówisz, że jest ci dobrze, to inni postarają się, byś zaczęła tego żałować. Impreza? „Myślałyśmy, że nie masz czasu, bo kurs”; Kawa? „A ty nie mówiłaś, że zostajesz po godzinach w swojej świetnej pracy?”; Weekend w SPA pod Warszawą? „Nie no, spędźcie weekend z mężem we dwoje, takie wypady to już nie dla ciebie!”. Baby, co z wami?!

Nie bądźmy dla siebie takimi jędzami

Zaczęłam zastanawiać się, co jest nie tak. Zawsze otrzymywałam pomocną dłoń, czy to kiedy szukałam pracy, czy załamywałam się przeprowadzką, czy chorobą. Czyli wtedy, gdy działo się źle. Tylko smutne historie się sprzedają? Wtedy jesteś koleżanką, współpracownikiem, znajomą, kiedy masz taki chaos w życiu, że sama nie ogarniasz co się dzieje.

Michel de Montaigne w traktacie filozoficznym „Próby” pisał, że „szczęście cudze zasmuca innych, a widok cudzego powodzenia jest niemiły”. Szczęście innych osób kłuje, boli, drażni jak łaskotanie w gardle, jak spływająca po plecach pojedyncza kropla. Staje się przedmiotem docinek, słownych ciosów i żartów-przepychanek i n  y o u r  f a c e.

Niepowodzenia, dramaty dają poczucie większego szczęścia własnego, bo „ktoś ma gorzej”. Niektórzy przyjaźnią się ze słabszymi od siebie, by poczuć się lepiej, by rywalizacja zawsze kończyła się ich zwycięstwem. Jeśli ktoś w kręgu może mieć lepiej, testuje się jego wytrzymałość i nie patrzy na wyrządzone rany. Przecież się zagoją, tak?

Deklarujemy pomoc ubogim, nieszczęśliwym, pozbawionym dachu nad głową, przelewamy pieniądze na schroniska, szukamy dawców szpiku, a w międzyczasie wbijamy szpilę tym, których Fortuna oszczędziła. Wychyl się, powiedz, że coś układa się po twojej myśli, a gwarantuję, że mało kogo z dobrze życzących ci osób ucieszy ten fakt. Najlepiej #idźbyćszczęśliwagdzieindziej, rzygaj tęczą i tak dalej, ale nikt tego nie powie wprost. 

Filip Chajzer: Na pytanie co u mnie, odpowiadam stara bida, bo jak inaczej... nowe bogactwo?

Redakcja poleca

REKLAMA