Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale wstydzę się, że jestem Polką. Czasami. Ze szkoły wyniosłam bezwarunkowe uwielbienie do ojczyzny i poszanowanie wszystkiego tego, co polskie, ale nie boję się już powiedzieć, że bywa, że czuję się zmieszana. Bo dziwnie być obywatelem kraju, którego nienawidzi sam rząd. I mimo że, mój nauczyciel od historii jak mantrę powtarzał, że "wszystkie polskie powstania, nawet jeśli przegrane, to wielki powód do dumy, bo nie ma na świecie drugiego narodu o takim niezłomnym duchu", żałuję, że musiałam słuchać tego wszystkiego. A przecież nie wychowywałam się w czasach, w których nie wolno było mówić o zbrodni katyńskiej.
Nosisz bluzę z napisem "Śmierć wrogom ojczyzny? Pomyśl trochę.
Nie przeszło mi wtedy przez myśl, że prawdę można naginać. Ufnie przyswajałam wszystko to, co słyszę na lekcjach. Czasy PRL-u to nie były, ale szacunek do nauczyciela i jego autorytet jeszcze wtedy obowiązywał. Nie chcę wychodzić na naiwną dziewuszkę. Mówię tylko, że wyrządziło mi to pewną krzywdę. I tylko chcę ostrzec.
Przekonanie, że Polacy to naród wybrany sprawiało, że zakiełkowało we mnie ziarno WSZECHWIEDZY. Spłynęła na mnie mądrość niczym łaska mędrca - kąśliwie i z politowaniem powiedziałabym teraz. A skoro ja poczułam coś takiego, to podejrzewam, że moi rówieśnicy również. I wyrosło społeczeństwo takie, jakie wyrosło. Chyba, że w porę ktoś się opamiętał. Na (moje) szczęście bolesne zderzenie z rzeczywistością przyszło szybciej niż myślałam. Ucieczka z liceum wiązała się bezpośrednio z sięganiem po alternatywą wiedzę. I wtedy przyszedł czas na refleksje. Choć z całego serca chciałam, żeby te historie opowiadane na lekcjach były prawdziwe. Ale ktoś mnie oszukał. Poczułam się jak zbity kundel. Okazało się, że wszystko to, na czym budowałam swój świat wartości, to bajki. I że nasza historia nie wyglądała jak ta z "Czasu honoru". Zabolało.
Umówmy się, mało co nam w historii wyszło. Mamy parę wzlotów, ale XIX i XX wiek to raczej same upadki. No bo chyba nie będziemy powtarzać za narodowcami, że "nasz kraj teraz leży w gruzach, ale ma piękną historię. A pamięć to najcenniejsze co może być, to coś co zawsze będzie napawało dumą". Takie frazesy zostawmy romantykom, którzy nigdy nie powinni mieć nic wspólnego z polityką.
Najgorsze jest jednak w tym wszystkim to, że nie uczymy się na błędach.
Weźmy na przykład takiego Szyszko. Pół biedy co postanowił, jakie ustawy wprowadził i ile osób z rodziny zatrudnia w swoim resorcie. Nieważne jest nawet to, ile miesięcznie drzew pozwala nam wycinać. Pozwala. Czyli daje możliwość, ale nie zmusza. Dlaczego więc wszystkich tak bardzo oburza to, że jadąc drogą, którą zna się całe życie, po prawej i lewej stronie leżą pokotem drzewa? Czy musimy korzystać z Szyszkowego prawa?!
A no, jak mogę to robię, a co!
Weźmy takiego Tuska. Zachodzę w głowę i nie mogę wymyślić, co on biedny narozrabiał, żeby go tak nienawidzić i dochodzę do wniosku, że nie Tusk biedny, a Polacy idioci. Przecież to w jakim miejscu się znalazł, to jedna z niewielu rzeczy, którą teraz możemy chwalić się za granicą. Podejrzewam tu kogoś o wielkie kompleksy. Albo może zawiść – przecież to nasza pierwsza narodowa cecha. Szczęściem moim to, że mogę swobodnie się wypowiadać, bo jestem Polką. Mam prawo widzieć nasze wady i mówić o nich głośno. Jako zasymilowana Arabka, byłabym już zlinczowana.
No właśnie, skoro o tym mowa.
Weźmy te dzieci z Aleppo, co je chciał przyjąć prezydent Sopotu, ale Pani Premier nie wyraziła zgody. Niech to będzie ogólnie potraktowana sprawa imigrantów, która tak do czerwoności rozpala prawicowe (katolickie) umysły. Tylko dlaczego?! 70 lat temu sami byliśmy imigrantami. Tak, wiem wiem, czytałam te komentarze: "To co innego, bo nasze polskie dzieci nie są terrorystami, nie są uczone zabijania!". Słyszałam to sto razy. No jasne, że nie. Ale jak zapytasz Niemca albo Brytyjczyka, co sądzą o Polakach, to powiedzą Ci, że kradną i piją. A do tego nic nie robią.
Myślisz inaczej? A przecież tak mówią za naszymi granicami.
Dlaczego więc wszyscy muzułmanie są dla ciebie terrorystami? STEREOTYP - trudne słowo, ale warto je mieć cały czas z tyłu głowy, w chwili gdy wydajemy osądy.
Polski rząd nie zgodził się na przyjęcie sierot z Aleppo
Nie można przyjmować bezkrytycznie wszystkiego, co się słyszy. A Polacy to żaden naród wybrany. Im szybciej to zrozumiemy tym lepiej, i może jeszcze Europa przestanie się z nas śmiać. No bo przecież chyba nikt nie wierzy, że Polska może dyktować jakiekolwiek warunki?!
Nie mamy na koncie samych dobrych uczynków. Nasza mentalność za wiele się nie zmieniła, więc skoro teraz bluzgacie na prawo i lewo na każdego, kto ma inny kolor skóry, naprawdę myślicie, że 80 lat temu na strychu ukrywalibyście żydowską rodzinę?! Śmiem wątpić, choć bardzo chciałabym, żeby było inaczej.
Brak tolerancji, mitomania i złodziejstwo. Dlaczego odwagę mylimy z arogancją a patriotyzm z ksenofobią? Nawet nie umiemy jak kulturalny człowiek zachować się na drodze. Jest w nas coś takiego, co wiecznie dąży do samozagłady. Nienawiść, zazdrość, nie daj boże ktoś obok ma lepiej. Knucie, cwaniactwo, lenistwo. Wieczne narzekanie.
No powiedzcie, nie jest tak?!
Mimo wszystko jest jeszcze szansa, żebyśmy mogli wszystko naprawić. Może nie doczeka tego nasze pokolenie, ani pokolenie naszych dzieci, ale chyba warto wreszcie pchnąć wszystko na właściwie tory.
To już najwyższy czas, żeby rozprawić się z narodowymi mitami. Przecież człowiek uczy się na błędach, najlepiej własnych. Przywoływanie przy każdej, nawet nie związanej z tematem, legendy "Żołnierzy Wyklętych" jest już po prostu nudne. Podejrzewam, ze sami zainteresowani gdyby żyli, mieliby już dość mitologizowania. Przejrzyjmy wreszcie na oczy. Ja rozumiem to pragnienie wiary w ideały, ale zakłamywanie historii i naginanie faktów to nic dobrego.
Przestańmy się uważać za pępek świata, bo ktoś może zdecydować o naszym losie, nawet nas o tym nie informując, tak jak tak jak 72 lat temu. Zwyczajnie zdmuchnąć z powierzchni ziemi.
Mamy taki piękny kraj, że wszyscy powinni nam zazdrościć. Historia też jest piękna, choć pełna potknięć i nieudolności. Ale niech ona będzie dla nas nauczką, z której się wyciąga wnioski, a nie szafuje na prawo i lewo bez zastanowienia. Amen.
fot. Ula Bugaeva