Bunt nastolatka - jak to przetrwać?

młodzież w parku na ławce fot. Fotolia
Bunt dwulatka przypada, kiedy bobo przypomina słodkiego aniołka – więc choć tupanie nóżką ciut męczy, wiele jesteśmy gotowi mu wybaczyć. Bo takie jeszcze nieświadome. Bo przecież musi szukać granic. Bo gdy zasypia, z powrotem zmienia się w ciepłą, ufną kruszynkę. Potem jest parę lat względnego spokoju, który doceniamy dopiero po czasie. A później, pewnej nocy twoje mądre, wrażliwe dziecko kosmici podmieniają na złośliwego klona.
młodzież w parku na ławce fot. Fotolia

Powiedz mi, Moja Droga, jak to możliwe, że przeoczamy moment, kiedy nasze dziecko staje się kosmitą?

Bunt dwulatka przypada, kiedy bobo przypomina słodkiego aniołka – więc choć tupanie nóżką ciut męczy, wiele jesteśmy gotowi mu wybaczyć. Bo takie jeszcze nieświadome. Bo przecież musi szukać granic. Bo gdy zasypia, z powrotem zmienia się w ciepłą, ufną kruszynkę. Potem jest parę lat względnego spokoju, który doceniamy dopiero po czasie. A później, pewnej nocy twoje mądre, wrażliwe dziecko kosmici podmieniają na złośliwego klona.

Dlaczego prace domowe dzieci muszą odrabiać rodzice - czyli co nie gra w polskich szkołach

Wszystko, co przez ładnych parę lat pracowicie wkładałaś do małej głowy, podlega gwałtownemu przewartościowaniu. Prowadzałaś do filharmonii na niedzielne koncerty dla najmłodszych – teraz króluje hip hop, pop i disco w bardzo kiepskim wydaniu. Czytałaś co wieczór pieczołowicie wybrane książki – teraz najlepszy jest tablet z grami, których bohaterki wyglądają jak bezwstydne nimfetki. Pokłócić się możecie dosłownie o wszystko i w każdej chwili, mimo najlepszej woli, mocnych postanowień poprawy i przykazywania sobie „dziś nie dam się sprowokować”.

Przedwczoraj pojechałyśmy po buty. Zabrzmi głupio, ale jako matka trojga zrozumiesz: cieszyłam się na ten czas, kiedy wyrwiemy się z domu tylko we dwie, w samochodzie pożartujemy, a może mi się z czegoś zwierzy, centrum handlowe zaś da się obskoczyć bez namiętności najmłodszych: karuzelek, koników, gibadełek.
Zamiast jednej pary butów skończyło się na dwóch – lecz byłam zadowolona, że decyzje zapadły sprawnie, a buty nie były nimfetkowe. A potem zaczęło się męczeństwo, które mnie doprowadza do pasji. Noszenie torby z dwiema parami letnich butów okazało się nie radością, a udręką. „Do ilu sklepów jeszcze musimy wejść?”, „To może ja tu poczekam, by nie dźwigać tych pudeł?”... Postoje odbywały się przy stoiskach z akcesoriami do telefonów lub sklepach z modą młodzieżową. Jedne i drugie niosły frustrację: najładniejsze etui były do iPhone’ów (młoda nie ma iPhone’a), a najlepsze ze sklepu z ciuchami – dżinsowe postrzępione szorty, których kupna kategorycznie odmówiłam, wskazując, że ma 8 par szortów. W końcu popadłam w moralizatorskie ględzenie. O niewdzięczności, o tonie odzywek, o tym, że kiedyś miałyśmy taki świetny kontakt… – wreszcie się reflektuję, że rozmowa z taką ględzącą matką musi być równie koszmarna co męczeństwo i zamilkłam. Czując do siebie niechęć, że znowu uległam.

Taak… Dojrzewanie dziecka to dla mnie próba charakteru, w której nie zawsze przyznałabym sobie najwyższe noty. Gdybyś gdzieś widziała poradnik typu „Jak wychowywać (dalej) nastolatka i nie zwariować”, kup mi koniecznie.

Twoja Zrzęda

Zawsze brakuje ci do pierwszego? Co robić, by miesiąc się spinał?

Kochana Zdruzgotana, bardzo dobrze rozumiem to, o czym piszesz. Od dłuższego czasu zgłębiam temat i już wiem, od czego należałoby zacząć. Każda mama, nim zdecyduje się na potomstwo, powinna bezwzględnie wiedzieć, że między pierwszą euforyczną chwilą, gdy dostanie w ramiona swoje dziecko, a momentem, gdy ów dorosły potomek przyjdzie i powie: „Mamusiu, kupiłem ci wycieczkę do Hiszpanii, w podzięce za twój trud i miłość” rozciąga się dwadzieścia klika lat wypełnionych słowem NIE w rozmaitych tonacjach, kompozycjach i wariantach.

Poradniki na temat wychowania uprzedzają o buncie dwulatka, który (podobno) mija do czwartego roku życia – wtedy to bowiem dziecko oprócz skrajnych odpowiedzi TAK i NIE odkrywa wariant pośredni: MOŻE. Następuje chwila względnego wytchnienia, która przed końcem podstawówki pomacha nam na pożegnanie.

Zaczyna się rozdział pod tytułem NASTOLATEK i największych nawet twardzieli oblewa zimny pot.

Życie w pewien sposób mi tego oszczędziło. Moja najstarsza córka – książkowo – zaczęła mówić NIE, mając dwa lata. Trzecie, czwarte, piąte urodziny – NIE było w ciągłym użyciu. W zerówce zbuntowała się, oznajmiając, że nie wykona zadanych szlaczków. Na moje próby perswazji spokojnie odparła: „Nie, nie zrobię. Przykro mi, ale nie masz władzy nade mną”.

Wywiad z mamą, dla której samochód stał się niemalże drugim domem.

Kubeł zimnej wody na głowę. Aż się zapowietrzyłam. W pierwszym odruchu chciałam wrzasnąć i przymusić, tylko co dalej?...
Ochłonęłam i… przyznałam rację. I to był kamień milowy w naszym wspólnym życiu. Od tamtej pory bardzo dużo rozmawiamy, próbując zrozumieć swoje stanowiska. Ze wszystkich sił, często na przekór chęciom i nawykom, akceptuję odmienne poglądy swojej córki.
Opłaciło się. Teraz, gdy jest w gimnazjum, te wcześniejsze lata procentują. Nie popala, nie popija, nie przeklina, lubi chodzić ze mną na zakupy i czasem nawet zaopiekuje się młodszym rodzeństwem. Nabuntowała się, nabuntowała i… chyba już nie czuje takiej potrzeby.

Znajoma pani psycholog mówi, że każde dziecko musi przejść etap buntu. Sprawdzić, jak daleko można przesuwać granice i gdzie się kończy cierpliwość rodziców. Zdobywają tę wiedzę w boju, często krwawym.
Przy najstarszej córce los mi oszczędził połączenia buntu z szaleństwem hormonów – po prostu była w opozycji bez mała od urodzenia do mniej więcej dwunastego roku życia.
Czy to znaczy, że mam już upragniony święty spokój? Środkowy syn, dotąd aniołek z portretu, zaczyna pokazywać rogi. Za chwilę wkroczy w wiek nastoletni…

Jak znajdę taki poradnik, to kupię. Dwa.

Całuję
Wciąż ucząca się matka

Polecamy cykl felietonów... w formie listów. Dwie autorki poczytnych książek - Paulina Płatkowska i Agnieszka Jeż - wymieniają ze sobą listy - o życiu, rodzinie, miłości, o wszystkim, co dla polskich kobiet, matek, żon, singielek, szczęśliwych i tych szczęścia szukających jest ważne. A my je publikujemy na Polki.pl.

Oto najnowsza książka Pauliny Płatkowskiej i Agnieszki Jeż „Szczęściary” (w niej także wymieniają maile) - już do kupienia w Empiku. Zapraszamy na funpage pisarek!

Poznaj innych naszych autorów - polecamy komentarze na Polki.pl.

Redakcja poleca

REKLAMA