Światowe media obiegła wstrząsająca informacja, a oszustwo w zoo budzi skrajne emocje. Pracownicy chińskiego ogrodu zoologicznego chcieli przyciągnąć zwiedzających i dopuścili się karygodnego czynu. Sami jednak nie widzą w swoim działaniu nic nagannego. Na szczęście żadne zwierzę nie ucierpiało. Co tak naprawdę się wydarzyło?
Wielkie oszustwo w zoo
1 maja 2024 roku w zoo w Taizhou w prowincji Jiangsu (Chiny) rozpoczęła się nietypowa akcja promocyjna mająca na celu zwiększenie popularności obiektu. Pracownicy chcieli zaspokoić oczekiwania zwiedzających, a panda jako symbol Chin, wydawała się idealnym zwierzęciem, które przyciągnie tłumy. Problem polegał jednak na tym, że w zoo nie przebywał ani jeden niedźwiedź bambusowy. Nie było także najmniejszej szansy na jego sprowadzenie.
W tej sytuacji zdecydowano się na nietypowe rozwiązanie. Wystylizowano, odpowiednio przystrzyżono i pofarbowano szczeniaki Chow Chow, a następnie umieszczono je na osobnym wybiegu. Jednak tysiące zwiedzających nie dało się nabrać na ten chwyt marketingowy i niebawem internet zalała fala zdjęć z „psimi pandami”.
Zoo złożyło wyjaśnienie
Akcja promocyjna osiągnęła swój cel, a o zoo w Taizhou mówią wszyscy. Jednak niektórzy goście poczuli się oszukani, ponieważ byli przekonani, że widzą prawdziwe pandy. Krytykowany jest także sposób traktowania zwierzaków. Pojawiły się też głosy, że liczne zabiegi kosmetyczne mogą negatywnie odbić się na zdrowiu szczeniaczków. Pracownicy zoo dementują te informacje. Ich zdaniem zwierzakom nie dzieje się krzywda.
Naturalne farby mogę być użyte na psach, jeśli tylko mają długie futro – poinformował rzecznik prasowy zoo.
Wiele osób jednak z entuzjazmem podochodzi do „psich pand”. Wszystkich zainteresowanych informujemy, że można je podziwiać pomiędzy 8:30 a 17:00 w zoo w Taizhou.
Źródło: X @fpjindia, @nexta_tv
Czytaj także:
Pies, który jeździł koleją, istnieje i mieszka w Polsce. Jego historia jest niesamowita
Wyrzuciły zwierzaki na środku ulicy i uciekły. Ale to nie koniec dramatu tych psinek
Przerażające odkrycie na górskim szlaku. Gdyby nie turyści, skończyłoby się tragedią