Schudłam aż 43 kilogramy

kobieta, kanapa,  kubek
Trudno uwierzyć, że to ta sama dziewczyna. Jeszcze półtora roku temu ważyła 115 kg, dziś tylko 72. Jakim cudem udało jej się tego dokonać?
/ 28.06.2018 11:45
kobieta, kanapa,  kubek

Coś w niej pękło dokładnie rok temu. Mieszkała w niemieckim Essen, gdzie pracowała i szlifowała język. Właśnie przyjechała do niej z Polski mama, przywożąc spodnie, które Magda zostawiła u niej do zwężenia.

Dziewczyna była dumna, bo dzięki morderczym ćwiczeniom w klubie fitness udało się jej miesiąc wcześniej zrzucić kilka kilo. Ale kiedy chciała włożyć zwężone spodnie, okazało się, że nie może ich na siebie wcisnąć. Rozpłakała się. Znowu przytyła... Chciałam się wreszcie komuś podobać
Od dziecka miała problem z nadwagą. Zawsze była najgrubsza: w przedszkolu, w szkole, na podwórku, na koloniach. Dzieci się z niej śmiały, przezywały. Rodzice myśleli, że wyrośnie. Ale nie wyrosła. Gdy skończyła 14 lat, ważyła już ponad 80 kg. Miała dość głupich docinków rówieśników. Czuła się gorsza, potrzebowała akceptacji. Pojechała więc z mamą do poradni specjalistycznej, gdzie dietetyczka zaleciła jej dietę 1000 kalorii. Trzymała się jej, ale schudła tylko kilogram.

– Podczas kontroli dietetyczka zaczęła na mnie krzyczeć, że to za mało – opowiada Magda. – A ja naprawdę bardzo się starałam... Wybiegłam stamtąd z płaczem i nigdy już nie wróciłam. W liceum jej waga dobiła prawie do setki. Jak każda dziewczyna chciała podobać się kolegom, zaczęła więc stosować różne diety. – Owocowa, białkowa, kapuściana, było ich mnóstwo – wylicza Magda. – Czasami schudłam 2–3 kilo, ale potem przybywało mi dwa razy tyle. Dziś wiem, że takie diety cud nie dają żadnego rezultatu. Trzeba zmienić sposób odżywiania. Wydaje się to banalne, ale to naprawdę jedyna recepta na utrzymanie ładnej sylwetki – zapewnia.

Mogłam jeść wszystko i nie musiałam się głodzić
Po studiach na kierunku technicznym Magda nie mogła znaleźć pracy. Wyjechała do Niemiec. Znalazła tam dobrą posadę i dobrego człowieka. Przemek pracował w innym mieście, spotkali się u znajomych. Po kilku miesiącach ukochany się jej oświadczył. – Byłam szczęśliwa, ale jednocześnie martwiłam się, skąd wezmę taką wielką suknię ślubną? I jak będę w niej wyglądać... – wspomina Magda. Przyrzekła sobie, że choćby nie wiem co, na własnym ślubie będzie prezentować się atrakcyjnie. Zapisała się do klubu fitness. Codziennie ćwiczyła po 3–4 go- dziny. Trochę schudła, ale szybko wróciła do dawnej wagi. – Dziś wiem, że źle się odżywiałam i cała moja praca na siłowni szła na marne – opowiada. – Bo to, co spaliłam, od razu w domu uzupełniłam i to z dokładką.

To wtedy właśnie przyjechała do niej mama i przywiozła te feralne spodnie. Magda była już u kresu sił, straciła nadzieję, że uda jej się dotrzymać ślubnej obietnicy. Na dodatek, gdy wybrały się z mamą do sklepu, minęły je dwie młode Polki. Nie przypuszczały, że Magda i jej mama znają język polski. „O Boże! Gdybym ja była taka gruba, to bym się zabiła!” – wypaliła jedna z nich. Mama i przyjaciółka Magdy długo musiały podnosić ją potem na duchu. To właśnie koleżanka zaprowadziła ją na pierwsze spotkanie Strażników Wagi (Weight Watchers), znanego na świecie ruchu promującego zdrowe odchudzanie i odżywianie się. Podstawę diety stanowią niskotłuszczowe produkty, przy czym przeliczane są one nie na kalorie, a na punkty. Każdy posiłek to określona liczba punktów, np. osoba ważąca 70 kg może „zjeść” 18 punktów dziennie.

Większość warzyw i owoców ma 0 punktów, można więc je spożywać do woli. Najwięcej mają ich tłuste sery, smażone mięsa i słodycze. Uczestnicy programu spotykają się co tydzień i wzajemnie wspierają. Właśnie na jedno z tych spotkań dotarła Magda. – W niewielkiej salce siedziała grupka osób – wspomina. – Byli wśród nich grubsi ode mnie, ale były też całkiem szczupłe osoby. Opowiadały, jak schudły po kilkadziesiąt kilo. Nie chciało mi się wierzyć.

Znajomi nie poznawali mnie na ulicy
Postanowiła jednak spróbować. – To było coś dla mnie – opowiada Magda z błyskiem w oku. – Nie musiałam się głodzić, wręcz przeciwnie – mogłam najeść się do syta, byle nie przekroczyć 20 punktów. Nawet gdy miałam ochotę na batonik, to go jadłam. Musiałam tylko zaoszczędzić wtedy punkty na czymś innym – śmieje się. Jadła wszystko, ale w jej menu dominowały teraz warzywa i chude mięso: kurczak, indyk, ryby. Jeśli smażyła je, to dodawała tylko łyżeczkę oleju, gdy smarowała pieczywo margaryną, to cieniutko. W sklepach wybierała produkty o obniżonej zawartości tłuszczu. Kiedy na następnym spotkaniu weszła na wagę, mocno się zdziwiła. Była lżejsza aż o 2,4 kg! Nie mogła uwierzyć, że nie głodząc się, można zrzucać kilogramy. W sumie przez pierwszy miesiąc schudła ponad 5 kilogramów. Zauważyła też, że spodnie stały się luźniejsze. – To dodało mi skrzydeł – cieszy się.

Na spotkania Strażników Wagi chodziła co tydzień (płaciła 20 euro, czyli ok. 80 zł za miesiąc). Chwaliła się swoimi sukcesami w odchudzaniu, obserwowała poczynania innych. To jeszcze bardziej ją motywowało. Kiedy na Boże Narodzenie przyjechała do domu do Polski, była już lżejsza o 15 kg! – Najbliżsi zauważyli, że jest mnie trochę mniej – opowiada. – Ale 115 czy 100 kg to mała różnica – śmieje się. Za to przy następnej wizycie Magdy w Polsce, na Wielkanoc 2009 roku, jej rodzina i znajomi przeżyli szok. Przyjechała inna dziewczyna. Przez 7 miesięcy Magda zrzuciła aż 30 kg! Kupiła sobie nowe bluzeczki, dopasowane spódniczki, rozpuściła włosy.

Marzę, by pomagać schudnąć innym
– W rodzinnym Myszkowie musiałam pierwsza się kłaniać, bo nikt mnie nie poznawał – opowiada. – Wszyscy prawili mi komplementy. To było wspaniałe uczucie. Waga Magdy systematycz nie spadała. Kiedy w sier pniu ubiegłego roku wychodziła za mąż, ważyła już tylko 72 kg! Dotrzymała przyrzeczenia – w ślubnej sukni wyglądała jak księżniczka. – Czuję się, jakbym była teraz kimś innym – wyznaje dziewczyna. – Lżejsza, kobieca, pełna radości życia.

I mogę się wreszcie komuś podobać! Mężowi Magda podobała się nawet, gdy ważyła 115 kg. On dostrzegł w niej wewnętrzne piękno, ale teraz – rzecz jasna – podoba mu się jeszcze bardziej. Bywa nawet zazdrosny, kiedy na ulicy oglądają się za nią inni mężczyźni. Za to Magda nie do końca przyzwyczaiła się do nowej figury.– W głowie wciąż jestem gruba – wyznaje. Ostatnio, kupując spodnie, poprosiłam o rozmiar 48. Ekspedientka spojrzała na mnie zdziwiona, mówiąc, że noszę co najwyżej czterdziestkę.

Od ślubu mieszkają w Myszkowie niedaleko Częstochowy. On pracuje w firmie transportowej, ona wciąż szuka pracy. Marzy też, by otworzyć w naszym kraju filię Strażników Wagi (kilka lat temu była w Polsce, ale została zlikwidowana). Zaczęła nawet czynić w tym kierunku pierwsze starania. – Doskonale rozumiem ludzi przy tuszy, którzy chcą schudnąć i nie dają rady. Sama przez całe życie byłam w takiej sytuacji. Dlatego teraz, kiedy udało mi się wreszcie to osiągnąć, chciałabym im pomóc.

[CMS-PAGE_BREAK]

Dzień z dietą Magdy:

Śniadanie - 5,5 punktu
* 2 kromki pełnoziarnistego chleba z jajkiem i ogórkiem
* 150 g odtłuszczonego jogurtu

II śniadanie - 4,5 punktu
* sałatka: 2 plastry szynki, po 100 g rzodkiewki, rzeżuchy, sałaty, cebuli i pomidorów
* 150 ml jogurtu

Obiad - 6 punktów * 150 g kurczaka ze szparagami i z ziemniakami


Podwieczorek - 2 punkty * szklanka napoju truskawkowego na maślance

Kolacja - 2 punkty * 200 g twarogu z pomidorem i ogórkiem

Redakcja poleca

REKLAMA