Twerk, czyli trzęsienie tyłkiem - 3. odcinek cyklu w poszukiwaniu treningu idealnego

Dziewczyna tańcząca twerk fot. Fotolia
Gdy za oknem październikowa plucha, idę do Szkoły Tańców Karaibskich zatańczyć gorący twerk.
/ 22.08.2018 10:54
Dziewczyna tańcząca twerk fot. Fotolia

Mój poziom orientacji w temacie wynosi „początkujący od zera”, ale szybko łapię rytm i już rozumiem, skąd się bierze szaleństwo na punkcie tej dyscypliny.

Co to jest ten cały twerk?

Tu nie ma wielkiej filozofii - twerk to po prostu rytmiczne potrząsanie biodrami i pośladkami. Taniec, który znamy z teledysków amerykańskich raperów (i raperki Iggy Azalei, oczywiście) albo chudej Miley Cyrus, wywodzi się z Afryki. W Stanach cieszy się wątpliwą opinią (uważa się, że twerk tańczą dziewczyny z marginesu), ale dla mnie to po prostu kolejny egzotyczny taniec, jak samba czy belly dance, choć mniej od tamtych wyrafinowany.

Kontrowersyjny trening?

Mam różne plany na kolejne odcinki cyklu, w którym szukam treningu idealnego, ale żaden nie wzbudził tylu kontrowersji, co twerk.

Trampolina kontra tłuszcz i kalorie - pierwszy odcinek cyklu

Znajomi śmiali się ze mnie, że będę potrząsać tyłkiem jak amerykańska nastolatka w teledysku. I wiecie co? Tak właśnie było, ale to jeszcze nie powód, żeby się wyzywać od Beyonce czy Miley Cyrus. Bo twerk to taniec tak jawnie erotyczny, że momentami wręcz wulgarny, ale trudno mi sobie wyobrazić którąkolwiek z uczestniczek kursu, jak rzuca się na podłogę w klubie czy na domówce u znajomych i potrząsa pośladkami.

Twerk daje poczucie siły niefizycznej, którą pielęgnujemy jak rzadki skarb. Nie chodzi o to, żeby potem prezentować go rzeszom gapiów - to widowisko dla nielicznych wybranych. A dla dziewczyn ostre ćwiczenie z kobiecej mocy, którą możemy sobie potem odpalić jak czerwoną szminkę w słaby dzień. I nieważne, co się w trakcie tego treningu wzmacnia, a co rozluźnia. Ważne, że wychodząc z sali, przestaję być przykładną matką Polką. Zaczynam o sobie myśleć inaczej: „a więc mogę być też taka!”. 

Lubię to!

Twerk rzeczywiście nie jest trudny. Kto ma podstawowe poczucie rytmu i choć trochę śmiałości, ten na pewno sobie poradzi. Trening zaczynamy od prostych ruchów biodrami, potem jest szybka seria ćwiczeń wzmacniających nogi, a zaraz po niej brzuszki i kilka ćwiczeń rozciągających. Tyle tytułem rozgrzewki. Mały łyk wody i zaczynamy się uczyć choreografii. Mimo, że grupa, do której dołączyłam, nie jest taka początkująca, jak by wynikało z nazwy - niektóre dziewczyny ćwiczą od paru miesięcy - nie mam większych trudności, żeby za nimi nadążyć. Kluczowe jest tutaj odblokowanie sztywnych bioder, co nie udaje się od razu, ale przy którejś próbie ruchy zaczynają się ze sobą łączyć. 

Kto się boi choreografii

Jeśli wystraszyłaś się na dźwięk słowa „choreografia” - niesłusznie. Owszem, patrząc na Olę, która prowadzi zajęcia, można popaść w kompleksy. Ale nie po to tu przyszłyśmy! Uczymy się tańca, który jest bezczelny, ostry i ultraseksowny, a takie poczucie nie bierze się z wyrzucania sobie, które partie mamy „nie takie”. Co więcej, w twerku znacznie lepiej wyglądają dziewczyny, które mają trochę ciała, niż szczupłe gimnastyczki. To nie balet, nie ma ustalonych póz, ruch ma być zdecydowany i mocny. Ruszamy biodrami bezwstydnie, ręce wyrzucamy w górę szybko i na całego. Znów biodra. Padamy na ziemię i kręcimy głową, nie przejmując się, że włosy w nieładzie zamiatają podłogę. Jest odważnie, szybko i nieprzyzwoicie. Nieważne, co o nas pomyślą! To jest twerk! Bierzcie ochraniacze na kolana i chodźcie, tej jesieni będziemy potrząsać do upadłego!

Chcesz zobaczyć, jak robią to profesjonaliści? Proszę! Pamiętaj, że idąc na taki trening, możesz bawić się dobrze, NIE MUSISZ tak tańczyć publicznie. Nigdzie.

Twerk jest głupi i kontrowersyjny? No i co z tego? Ścianka ani trampoliny nie dały mi takiego poczucia luzu i wściekłej zmysłowości, jak to energiczne potrząsanie tyłkiem. Sprawdzę, jak wypadnie w tym porównaniu inny bardzo zmysłowy taniec. Czytajcie za tydzień!

Redakcja poleca

REKLAMA