Wywiad z Mary J. Blige

Mary J. Blige fot. ONS
Mary J. Blige opowiada o pracy na planie filmu "Rock of Ages", w którym wcieliła się w postać Justice Charlier
/ 07.09.2012 09:53
Mary J. Blige fot. ONS
- Co myślałaś o tych wszystkich zmianach strojów, kreacji, w których można Cię było zobaczyć w filmie?
Mary J. Blige:
Świetnie się bawiłam. Jeden z najlepszych aspektów pracy na planie. Przebierałam się codziennie. To było jak szykowanie się do Halloween. Kapitalna sprawa.

- Czy łatwo było Ci wcielić się w rolę?
Mary J. Blige:
Dość. Ludzie nie znają mnie z tej strony, ale jestem zabawna, wesoła i wolna. Cieszę się, że mogłam w końcu pokazać się z tej strony.

- Byłaś nastolatką, kiedy ta muzyka była popularna. Słuchałaś takich piosnek, miały one dla Ciebie jakieś znaczenie czy lubiłaś coś zupełnie innego?
Mary J. Blige:
Słuchałam wszystkich tych numerów, bo wtedy mieliśmy tylko MTV. To była jedyna stacja z teledyskami, miałam więc z nimi styczność. Uwielbialiśmy "Love is a Battlefield". W szkole śpiewaliśmy tę piosenkę pełnym gardłem. Nawet nakręciliśmy swój klip do tego utworu. Zdecydowanie więc mogę się z nimi identyfikować.

- Czy myślałaś kiedyś, że będziesz miała okazję śpiewać te piosenki?
Mary J. Blige:
Nigdy nie przypuszczałam, że otrzymam taką szansę od losu. Kiedy przyszło do śpiewania "Shadows of the Night" pomyślałam, że to wręcz za dużo szczęścia. To jedna z moich ulubionych piosenek wszech czasów.

- Czy myślałaś kiedyś, żeby wydać album ze swoimi ulubionymi piosenkami? Z utworami, które dały Ci energię, a których nikt nie słyszał?
Mary J. Blige:
Często słyszę to pytanie. Ludzie chcą wiedzieć, czy wydałabym taki album czy nagrałabym taką piosenkę. Oczywiście, że tak. Energię czerpie się chyba z doświadczenia. Skądś trzeba ją czerpać. W przypadku "Shadows of the Night" zastawiałam się, kim jest dziewczyna z tej piosenki. Kim są tytułowe cienie nocy. Co to za klub. I wtedy zrozumiałam, że "Shadows of the Night" to klub ze striptizem. To o tancerkach i ludziach, którzy tam przychodzą. O cierpieniu tych dziewczyn.

- Grałaś już wcześniej, ale pod względem fizycznym, pod względem choreografii to była chyba najbardziej wymagająca rola. Co powiesz na ten temat?
Mary J. Blige:
To były bardzo długie godziny pracy. Wciąż musieliśmy coś powtarzać. Raz, za razem. To było bardzo wyczerpujące. Na szczęście była też pozytywna energia i dużo miłości. W sumie, wszyscy się świetnie bawiliśmy. Nikomu nie przeszkadzało, że trzeba było pracować całymi nocami. A zanim się zorientowaliśmy, było po wszystkim (śmiech).

- Adam Shankman uwielbia muzykę i ludzi, którzy ją tworzą, ale w filmie możesz nakręcić tylko pewien fragment, a później jest cięcie i trzeba zaczynać od nowa. Czy wykonywałaś wszystkie piosenki w całości czy czasem Ci przerywano i musiałaś zaczynać od nowa.
Mary J. Blige:
Zdecydowanie mi przerywano. Jak na złość, kiedy wychodziło dobrze, słyszałam "cięcie".

- I jak sobie z tym radziłaś?
Mary J. Blige:
Po prostu kontynuowałam od miejsca, w którym skończyłam.

- Jak zbudowałaś swoją postać? Wymyśliłaś sobie dla niej cała historię? Jej przeszłość?
Mary J. Blige:
Adam Shankman dał mi tę rolę, nie musiałam więc przechodzić przez castingi czy coś w tym stylu. Musiałam jednak zastanowić się, ile lat ma ta kobieta. Kim jest, dlaczego pracuje z klubie ze striptizem, czy ufa mężczyznom, czy ich nienawidzi? Czy może jest lesbijką? Aby przybliżyć sobie tę postać rozmawiałam z wieloma różnymi kobietami, a nawet poszłam do klubu ze striptizem, żeby poczuć, jak to jest. Sporo pracowałam nad tą postacią. Nawet dałam jej akcent, ponieważ większość afro-amerykanów, których znam w Los Angeles pochodzi z Missisipi.

- Czy rozpoznano Cię, kiedy byłaś w tych klubach?
Mary J.Blige:
Oczywiście, ale ponieważ nikt nie domagał się, żebym szastała forsą, było w porządku.

- A dziewczyny podchodziły do Ciebie?
Mary J. Blige:
O, mój Boże, tak. Nawet wyznano mi miłość (śmiech). Poszłam tam z kolegami, żeby nie wyglądać głupio, tymczasem one kompletnie ich zignorowały i przesiedziały ze mną całą noc, mówiąc jak ważne są dla nich moje piosenki i jak pomogły im przetrwać trudne chwile. To było wzruszające. To także pomogło mi przy pracy nad rolą.


- Opowiedz nam coś o swojej fundacji.
Mary J. Blige:
Wierzę, że od tych którzy posiadają wiele, wiele jest też wymagane. Kiedy masz tyle szczęścia, ze otrzymujesz wiele, musisz wiedzieć, że nie jest to tylko dla Ciebie. Skoro jestem Mary J. Blige, muszę się tym podzielić. Muszę oddać część tego, co otrzymałam. Jako dziecko nie miałam nic, nie miałam nikogo, kto wskazał by mi drogę, kto pomógłby mi coś osiągnąć, więc wiem, że muszę teraz pomagać takim dzieciom. Pamiętam bowiem jak to jest być nimi. Pamiętam ten ból. Byłabym niesamowicie samolubna, nie dając innym części tego, co mam, nie pomagając innym.

- Czy miałaś okazję pracować z Tomem Cruise'em na planie?
Mary J. Blige:
Tak, pracowałam z nim.

- Jak było? Miałaś okazję spotkać go wcześniej? A może kiedy pojawił się na planie, zmieniłaś się w fankę piszczącą, że od lat go uwielbia.
Mary J. Blige:
Owszem, miałam okazję poznać go wcześniej, ale, jak pojawił się na planie i tak zmieniłam się w piszczącą fankę. W końcu to Tom Cruise! Ale nie chodzi tylko o to, że to Tom Cruise. Jest wspaniałym człowiekiem, cudownym i bardzo nas wspierał. Zawsze siedział z wszystkimi, zawsze był na miejscu. Kiedy z nim przebywasz, wiesz, że jesteś dla niego ważna. Zawsze ma dla Ciebie dobre słowo, pochwali za dobrze wykonaną pracę. Zapyta, co u ciebie słuchać, jak się miewa twój mąż.

- Co myśli o jego roli? Jak sobie poradził?
Mary J. Blige:
Cudownie. Kocham go jako Stacee Jaxxa. Jestem fanką Stacee Jaxxa, a nawet groupie. Jest naprawdę niesamowity.

- W tamtych latach jeszcze nie śpiewałaś, ale czy w czasie swojej kariery poznałaś kogoś takiego? Kogoś jak Stacee Jaxx?
Mary J. Blige:
Nie, nikogo takiego nie znam osobiście, ale jestem pewna, że wiele gwiazd rocka jest dokładnie takich jak Stacee, prawda? (śmiech)

- Albo rzucili ten biznes. Jak Steve Perry. Gdzie się podział ten głos?
Mary J. Blige:
Wspaniały głos. Nie mam pojęcia, co się z nim dzieje.  

- Czy w przyszłości chciałabyś więcej grać w filmach? Poświęcić się aktorstwu?
Mary J. Blige:
Tak, sądzę, że właśnie w tym kierunku chcę podążać. Nie zamierzam zakończyć muzycznej kariery, ponieważ to uwielbiam. Chcę jednak też realizować się w aktorstwie. Podoba mi się to, że uczę się tego fachu - jest to dla mnie iście terapeutyczne. To pozwala lepiej się wyrażać.

- Czy jest jakieś lepsze uczucie niż reakcja publiczności kiedy jesteś na scenie?
Mary J. Blige:
Czy jest coś lepszego? Nie, nie sądzę. Naprawdę, nie wydaje mi się, by było coś lepszego.

- Czy w takiej sytuacji, masz świadomość tego, z jakim wielkim tłumem masz do czynienia, czy może skupiasz się na jednej osobie.
Mary J. Blige:
Przede wszystkim, zatracasz się w muzyce. Ludzie są przed tobą, ale przede wszystkim jest muzyka. Masz dzięki niej pozytywną energię, którą chcesz przekazać. Nie wiem, jak to dokładnie opisać. Po prostu w pewnym momencie zaczynasz nawiązywać kontakt. Potem następuje reakcja publiczności. I tak w jedną i drugą stronę - ty - publiczność, publiczność - ty. To niesamowite uczucie, kiedy ktoś cię uwielbia, kiedy tyle ludzi cię uwielbia. To jakby Bóg Cię przytulał. I wtedy starasz się jeszcze bardziej, żeby się odwdzięczyć za to wspaniałe doznanie.

- Jak się ma Twoja muzyka teraz? Na jakim etapie jesteś?
Mary J. Blige:
Obecnie promuję album, który wydałam w listopadzie ("My Life II... The Journey Continues (Act 1)"). Planujemy przygotować reedycję, na którą trafi kilka nowych piosenek. Odbywam też próby przed trasą. Oczywiście jest też "Rock of Ages". We wrześniu natomiast zamierzam nakręcić film dla Lifetime Channel zatytułowany "Parallel Lives". To o życiu Correty Scott King i Betty Shabazz, czyli kobiet w życiu Malcolma X-a i Martina Luthera Kinga.

- A ty kogo zagrasz?
Mary J. Blige:
Betty. Właśnie przygotowuję się do tej roli. Zbieram w sieci wiadomości na jej temat. Oglądam wywiady itp.

Redakcja poleca

REKLAMA