„Kochanka kopnęła mojego męża w tyłek, gdy ten zachorował. Przyjęłam go z powrotem, ale nie wiem, czy dobrze zrobiłam”

Kobieta, którą zostawił mąż fot. Adobe Stock, neonshot
„Gdy zamknął za sobą drzwi, oparłam o nie głowę i zaczęłam ryczeć. Po 16 latach w miarę udanego małżeństwa mój cały świat się zawalił”.
/ 08.10.2021 11:13
Kobieta, którą zostawił mąż fot. Adobe Stock, neonshot

Od dłuższego czasu czułam, że Zbyszek nie jest ze mną do końca szczery i coś ukrywa. Niby wszystko wyglądało normalnie: rano zjadał śniadanie, cmokał mnie na do wiedzenia, zabierał Kacpra i Zuzię do szkoły. Potem jechał do pracy – jest inżynierem w firmie projektującej sieci wodociągowe. Ja pracuję w domu – prowadzę firmę rachunkową.

Zaczęło się od tego, że zaczął później wracać z pracy. Tłumaczył, że w jego firmie zwolniono kilka osób i pozostali muszą wykonywać całą robotę. Starał się też bardziej dbać o siebie – zaczął wstawać trochę wcześniej, układał włosy na żel, a na półce w łazience pojawiły się nowe perfumy, których używał, wychodząc do pracy. Nie zwróciłabym może na to wszystko większej uwagi, gdyby nie inna sprawa. Wrzucając do pralki rzeczy, zauważyłam trzy pary nowych slipów.

Miały logo znanego projektanta i na pewno wcześniej ich nie miał. Wiem o tym doskonale, bo to przecież ja kompletuję jego garderobę! „Czyżby sam sobie kupił? I nic mi nie powiedział?” – zastanawiałam się. Miałam go o to zapytać, gdy wrócił z pracy, ale zanim zdążyłam otworzyć usta, usłyszałam:
– Wiesz, Magda, znów muszę pracować w weekend. Wysyłają mnie pod Wrocław, tam powstaje firma, dla której robimy projekt. Mam wykonać pomiary.

Zatkało mnie. Przecież dopiero dwa tygodnie temu całą sobotę i niedzielę siedział w Lublinie, wcześniej też gdzieś wyjeżdżał. W mojej głowie zaświeciła się czerwona lampka. Na poważnie nabrałam podejrzeń. Kiedy poszedł się kąpać – wiem, że to świństwo, ale nie mogłam się powstrzymać – sięgnęłam po jego komórkę. I już po pierwszym przeczytanym SMS-ie poczułam, jak krew uderzyła mi do głowy. „Też za Tobą tęsknię. Jasne, że Cię kocham, moja słodka bombonierko...”

Świat wokół mnie zawirował. Nie wiedziałam, co powiedzieć ani co ze sobą zrobić. Dopiero widok dzieci przywołał mnie do porządku. Nie chciałam, żeby mnie taką oglądały, złapałam worek ze śmieciami i wybiegłam na dwór. Wróciłam dopiero, gdy trochę ochłonęłam. Ta noc była bardzo trudna. „Już dawno chciałem ci o tym powiedzieć” – próbował się tłumaczyć. – Ania przyszła do naszej firmy pół roku temu. Broniłem się przed tym uczuciem, bo nie chciałem ranić ani ciebie, ani dzieci. Ale było silniejsze ode mnie...”.

Spakował się i odszedł

Rano nie pojechał do pracy. Kiedy dzieci były w szkole, spakował rzeczy i po prostu się wyprowadził. Gdy zamknął za sobą drzwi, oparłam o nie głowę i zaczęłam ryczeć. Po szesnastu latach w miarę udanego małżeństwa mój cały świat się zawalił. Ratowała mnie praca, w którą uciekłam. Gorzej poszło mi z dziećmi, którym trudno było wytłumaczyć, co się stało. Zapewniłam ich tylko, że tata bardzo ich kocha i będzie zabierał je na weekendy.

Tak też było. Przez jakieś cztery miesiące. Do czasu, gdy Zbyszek nagle trafił do szpitala, bo zasłabł w pracy. Podczas badań wykryto u niego nowotwór. Spędzał w szpitalu długie tygodnie i dzieci bardzo chciały go tam odwiedzić. Któregoś dnia poszłam tam z nimi. Nie weszłam jednak do sali, czekałam w szpitalnej kafeterii. I tam właśnie w pewnym momencie przyszedł z dziećmi Zbyszek. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Nie potrafiłam się już na niego złościć. „Jak się czujesz? Jak długo tu zostaniesz?” – zapytałam. Wtedy, po raz pierwszy od miesięcy ze sobą rozmawialiśmy.

Już w domu dostałam od niego SMS-a, że dziękuje za to, że przyszłam i bardzo żałuje tego, co zrobił. Pisał, że chce się jeszcze ze mną zobaczyć. Sam na sam. „Kiedy mogę przyjść, żeby nie spotkać się z Twoją ukochaną. Bo pewnie czuwa przy łóżku?” – nie umiałam powstrzymać się przed tą małą złośliwością. „Nie jesteśmy już razem” – odpisał. „No, tak, słodka bombonierka wolałaby zdrowego kochasia. Nie w smak jej chodzić do szpitala...” – pomyślałam. Ale spotkałam się z nim.

Zrozumiał swój błąd?

Był naprawdę przybity. Powiedział, że wiele zrozumiał. Przede wszystkim to, że kocha tylko mnie i dzieci, i że my jesteśmy dla niego najważniejsi. Powiedział, że chciałby wrócić do domu. Przytulił mnie, w oczach stanęły mi łzy. Bo tak naprawdę nie przestałam go kochać. Ale czy pozwolić mu wrócić? Czy uda nam się zapomnieć o tym, co było i zacząć od nowa? Przecież tak bardzo mnie zranił. Nie wiedziałam, czy będę umiała mu jeszcze zaufać...

Długo biłam się z myślami. Po miesiącu, kiedy miał wyjść ze szpitala, pojechałam po niego z dziećmi. „Wracaj do domu!” – powiedziałam. Od tego czasu minęło już pół roku. Nasze życie wygląda inaczej niż przed rozstaniem. Oboje bardzo się staramy, by odbudować związek i nie powtórzyć dawnych błędów. Zbyszek też powoli wraca do zdrowia, lekarze są dobrej myśli. My też...

Chcesz podzielić się z innymi swoją historią? Napisz na redakcja@polki.pl.

Więcej listów do redakcji: „Teściowa to hetera, która ciągle mnie krytykuje i poucza. W uszach mam tylko jej ciągły jazgot”„Nasza miłość przetrwała życiowe burze, a pokonały ją drobne nieporozumienia. Mąż odszedł bez wyjaśnienia”„Mąż zdradził mnie z moją przyjaciółką, a ja postanowiłam, że już zawsze będę sama. Życie zdecydowało inaczej...”

Redakcja poleca

REKLAMA