Urodzinowy prezent

Urodzinowy prezent fot. Panthermedia
Miałem dość tej harówy za granicą, ale wciąż szukałem swojego miejsca w życiu. Olśniło mnie, co mam ze sobą zrobić, dopiero gdy zobaczyłem Grażynę.
/ 08.12.2011 13:22
Urodzinowy prezent fot. Panthermedia
Wysiadałem z pociągu z nadzieją, że ktoś z rodziny wyjdzie po mnie na dworzec.
W końcu przyjechałem do Polski po półrocznej nieobecności, a w dodatku tego dnia były moje trzydzieste urodziny!
Rozejrzałem się po peronie, jednak nikt na mnie nie czekał. „No tak… W końcu niby dlaczego mieliby mnie tak niańczyć, nie jestem przecież dzieckiem” – pomyślałem zawiedziony. Chwyciłem walizkę i poszedłem prosto do autobusu.
Pod domem ze zdziwieniem stwierdziłem, że w żadnym oknie nie świeci się światło. Najwyraźniej rodzice i brat zapomnieli o moim przyjeździe i okrągłych urodzinach! Postawiłem torbę na schodach i zacząłem w niej grzebać w poszukiwaniu kluczy. Trochę mi to zajęło, bo oczywiście schowałem je na samym dnie. Kiedy wreszcie je znalazłem i otworzyłem drzwi, poszukałem ręką kontaktu i przycisnąłem włącznik, ale on ani drgnął.
– Odcięli prąd? Wywaliło korki? Co tu się dzieje, do cholery? – zakląłem wściekły na moich bliskich.
W tym momencie w ciemnościach rozległy się chichoty, a niski, męski głos zapytał prosto z mostu:
– Ładnie to tak witać swoich gości, kochany braciszku?
Nie zdążyłem się odezwać, gdy jak na komendę w pokoju zapaliło się kilkanaście zapalniczek. Zmrużyłem oczy i dopiero wtedy, w ich świetle, poznałem twarze przyjaciół, znajomych, no i oczywiście mojego starszego brata. Odśpiewali mi chórem „Sto lat!”, a uśmiechnięta mama zapaliła świeczki na torcie.
Poczułem się niemęsko wzruszony. Nie spodziewałem się takiego przyjęcia! A tym bardziej nie spodziewałem się  dziewczyny, która stała obok Marcina. Na jej widok mój żołądek wykonał salto, ale nie dałem po sobie poznać, jakie wrażenie zrobił na mnie jej widok.
– Pamiętasz Grażynę? – zapytał mój brat, obejmując ją w pasie. – Byliśmy razem na obozie w Białogórze osiemnaście lat temu. A teraz razem pracujemy!
Jakby nigdy nic przywitałem się z Grażyną, zachodząc w głowę, co może ją łączyć z Marcinem. To, jak ją obejmował, świadczyło, że byli sobie bardzo bliscy, ale z drugiej strony on wobec wszystkich był bardzo bezpośredni.

Dziewczyny zawsze szalały za moim bratem, nie za mną

Gdyby ktoś mnie spytał, czy mam kompleks starszego brata, przyznałbym, że tak. Marcin zawsze był ode mnie przystojniejszy, mądrzejszy i zabawniejszy. To do niego lgnęły wszystkie laski, podczas gdy ja w samotności sączyłem piwo gdzieś w kącie. Po maturze bez problemu dostał się na studia, o czym ja, z moimi wynikami, mogłem tylko pomarzyć. Nie czułem jednak do niego niechęci – przeciwnie, podziwiałem go. Chciałem być taki jak on. Może dlatego, że nigdy się nie wywyższał. Nawet teraz, gdy był już wziętym adwokatem, a ja wciąż szukałem swojego miejsca na ziemi.
Ostatnio pracowałem w Niemczech jako szef ochrony nocnego klubu. Nie była to praca moich marzeń, raczej niewdzięczna harówka, ciągłe użeranie się z pijanymi lub agresywnymi gośćmi, z których wielu stawiało sobie za punk honoru bijatykę z ochroniarzem. Ale zarabiałem całkiem nieźle i odłożyłem już trochę grosza, za który mogłem opłacić sobie studia z rehabilitacji. Takie miałem plany.
Teraz krążyłem między gośćmi, udzielając się towarzysko, ale moje myśli wciąż skupione były na Grażynie. Zerkałem kątem oka, jak śmieje się do Marcina, jak rozmawia z innymi gośćmi, lecz nie miałem śmiałości do niej podejść. Kiedy jednak poszedłem do kuchni po zimne piwo, ona wślizgnęła się tam za mną,  uśmiechając się tajemniczo.
– Naprawdę mnie nie pamiętasz? – zapytała, przekrzywiając głowę.
Podałem jej oszronione piwo, oparłem się o stół i spokojnie zacząłem recytować:
– Grażyna Kluczborska. Wtedy na wakacjach nosiłaś warkoczyki, żółtą sukienkę i sandały z motylkami. Miałaś z metr pięćdziesiąt wzrostu. Wiem, bo sięgałaś mi do ramienia, kiedy poprosiłem cię do tańca na imprezie pożegnalnej. Wygrałem w ten sposób zakład z chłopakami, chociaż byłem ciężko nieprzytomny z przerażenia, bo po raz pierwszy w życiu tańczyłem
z dziewczyną. I to w dodatku taką, która mi się podobała. Pamiętam także, że miałaś
o dwa lata młodszą siostrę Monikę i psa. Kundla lub, jak wolisz, wielorasowca.
I kochałaś się w Harrisonie Fordzie, a ja byłem śmiertelnie zazdrosny.
Chyba zrobiło to na niej wrażenie, bo zastygła z butelką piwa przy ustach, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami.
– A jednak masz świetną pamięć – zaśmiała się nieco speszona.
Też się uśmiechnąłem, a ona nagle spoważniała. Sięgnęła do torebki i wyjęła nieduże pudełko przewiązane wstążką.
– Przepraszam, że taki mały, ale Marcin powiedział mi dopiero wczoraj po południu, że przyjeżdżasz, i zaprosił na przyjęcie. Nie wiedziałam, co ci kupić, zapamiętałam cię jako kilkunastoletniego chłopca… Mam nadzieję, że ci się przyda – uśmiechnęła się i podała mi prezent.
– Od wtedy trochę urosłem – mruknąłem niepewnie i otworzyłem pudełko.
W środku był efektowny krawat.
– Wiem, to takie banalne, ale może ci się przyda na jakieś okazje – tłumaczyła się.
– Następnym razem bardziej się postaram i na pewno ofiaruję ci coś specjalnego
– zapowiedziała i spojrzała na mnie tak, że zrobiło mi się gorąco.
Chwilę potem odnalazłem Marcina.
– Słuchaj, co cię łączy z Grażyną? – zapytałem go prosto z mostu.
Tym razem byłem gotowy o nią walczyć nawet z własnym przystojnym bratem.
– Nadal ci się podoba? – posłał mi szelmowski uśmiech. – Byłem przekonany, że tak będzie. Powiem ci w tajemnicy, że gdy tylko mnie rozpoznała, od razu zapytała o ciebie. Myślę, że to dobry znak, nie uważasz?
– Dzięki! – uściskałem go.

Uświadomiłem sobie, że nie mogę pozwolić jej odejść
Do końca wieczoru nie odstępowałem Grażyny na krok. Tańcząc z nią, uśmiechałem się do siebie, bo wciąż sięgała mi  tylko do ramienia.
Gdy zrobiło się późno i chciała wracać do domu, postanowiłem, że ją odprowadzę. Piłem piwo, nie mogłem więc prowadzić samochodu, ale na szczęście nie mieszkała daleko, dlatego postanowiliśmy iść piechotą.
Szliśmy niespiesznie, rozmawiając o wszystkim. Co chwilę zerkałem na nią i zastanawiałem się, dlaczego jeszcze nie wyszła za mąż, ale nie miałem odwagi zapytać. Gdy doszliśmy, poczułem żal, że za chwilę się rozstaniemy. Chciałem, aby ta noc trwała… długo.
– Wejdziesz na kawę? – zapytała.
– Z przyjemnością – odparłem szczerze ucieszony.
Miała nieduże, ale przytulne mieszkanko, w którym nie było widać śladu faceta. Grażyna zrobiła kawę, a potem przeprosiła mnie na chwilę i zniknęła w sąsiednim pokoju. Piłem, lekko parząc sobie usta. Kawa była mocna i dobra, dokładnie taka, jaką lubię. Pociągnąłem ostatni łyk, gdy usłyszałem za sobą głos:
– Obiecałam ci efektowny prezent…
Odwróciłem się i zamarłem z kubkiem w dłoni. W drzwiach stała Grażyna, owinięta kolorowym papierem i przewiązana w pasie wstążką. Zaparło mi dech w piersiach, bo doskonale wiedziałem, że pod spodem jest zupełnie naga.
Ponieważ nie ruszyłem się z miejsca, ona podeszła do mnie, nachyliła się i…  Wtedy poczułem przypływ niezwykłej odwagi i porwałem ją w ramiona.
To była upojna noc, a raczej poranek, bo już świtało, gdy zaniosłem swój cudowny podarek do łóżka. Pieściłem jej pachnące ciało, wciąż nie mogąc wyjść ze zdumienia, że ta fantastyczna dziewczyna wybrała mnie, a nie Marcina.
– Nie pamiętasz, co ci kiedyś o nim powiedziałam? – zdziwiła się, gdy po miłosnych uniesieniach jedliśmy w łóżku śniadanie, albo raczej podwieczorek, bo było dobrze po południu.
– Że jest nadęty – wymamrotałem, przeżuwając kęs kanapki. – A ja wtedy zaprotestowałem, że wcale nie i to nie jego wina, że wszyscy go tak lubią.
– Ja zawsze wolałam ciebie – szepnęła Grażyna, przytulając się do mnie.
Nie wróciłem już do Niemiec. Nie mogłem zmarnować takiego prezentu!
Zadzwoniłem do szefa i poinformowałem go krótko i rzeczowo, że wraz
z trzydziestką zaczynam nowe życie, rezygnuję z pracy i szukam zajęcia w swoim kraju. Postanowiłem, że jesienią rozpocznę studia, co wkrótce się stało.
A moje sprawy sercowe?
Z Grażyną jesteśmy parą. Moja mama ją uwielbia, słusznie twierdząc, że to ta wspaniała dziewczyna sprawiła, iż wróciłem do Polski i się ustatkowałem. A Marcin czuje się ojcem chrzestnym naszego związku, bo przecież to on przyprowadził ten cudny prezent na moje urodziny.

Redakcja poleca

REKLAMA