Zwolnienie dyscyplinarne

Zwolnienie dyscyplinarne
Tak mi głupio. Bo choć wszystko skończyło się dobrze, skrzywdziłem jedyną osobę, która naprawdę była po mojej stronie. Czy zdołam to naprawić?
/ 14.04.2008 12:30
Zwolnienie dyscyplinarne
Już tu nie pracujesz! Zwalniam cię dyscyplinarnie! – wykrzyczał mój szef, Bogdan. – I nawet nie próbuj z tym iść do Sądu Pracy, bo ja pójdę na policję i skończysz w więzieniu!
Chciałem mu wszystko wytłumaczyć, ale zrozumiałem, że to nie ma sensu, bo on i tak mnie nie wysłucha. Był pewien, że jestem zdrajcą, który sprzedał plany rozwoju konkurencyjnej firmie. Bez słowa wróciłem do siebie, żeby się spakować. Gdy wychodziłem, koleżanka z pokoju, Agata chwyciła mnie za rękę.
– Robert, ja wiem, że to nie ty – powiedziała stanowczo.
To wiedziałem i ja. Ale kto to zrobił?! O planach firmy wiedział tylko Bogdan i ja, ale były one też w naszych komputerach. Informatycy wykluczyli włamanie z zewnątrz, lecz przecież ktoś mógł zostać dłużej w pracy i dostać się do nich. W środku nie było przecież kamer, a drzwi do pokojów miały zwykłe zamki.
– Co teraz zrobisz? Zamierzasz walczyć? – spytała Agata.
– Nie wprost. Bogdan straszył mnie policją i prokuraturą, jeśli cokolwiek będę "mieszać". Muszę to przemyśleć.
– Może wpadnę do ciebie pojutrze wieczorem? – zaproponowała. – Ty sobie przemyślisz, kto mógł to zrobić, a ja też spróbuję wybadać sytuację. Zgodziłem się.

Gdy wychodziłem z firmy, pracownicy unikali mego wzroku. Patrzyłem na nich, sprawdzając, czy ktoś mi się nie przygląda.
W jakiejś powieści kryminalnej przeczytałem, że ludzie, którzy kogoś skrzywdzili, nie potrafią powstrzymać się od tego, żeby nie patrzeć na swoją "ofiarę". Złowiłem wzrok Edyty, młodej asystentki.
Kolejne dwa dni strawiłem na zastanawianiu się, kto mógł mnie wrobić. Nic mądrego nie przyszło mi do głowy. Jedynym "tropem" było spojrzenie Edyty.
Drugiego dnia wieczorem odwiedziła mnie Agata.
– Podejrzewasz kogoś? – zapytała.
– Edytę. Przypatrywała mi się, gdy wychodziłem z firmy.
– To raczej wątły materiał dowodowy. Ale możesz mieć rację.
– Zauważyłaś coś?
– Kręciła się ostatnio koło naszego pokoju. Tydzień temu zostałam trochę dłużej. Weszła do nas, ale jakby się zmieszała. Może liczyła, że nikogo nie będzie?
– Może. Ale to też raczej wątły dowód – uśmiechnąłem się gorzko. – To głupie, ale miałem wrażenie, że jej się podobam.
– Może to nie takie głupie. Tylko, że powodem jej zainteresowania nie byłeś ty, ale zawartość twojego komputera.

Ubodło to moją męską próżność, ale mogło nie być pozbawione podstaw.
– Dobra, spróbuję ją trochę podpytać. Odezwę się – Agata wstała. – A ty na wszelki wypadek poszukaj pracy.
– Nie wierzysz, że uda się to wyjaśnić?
– O sprawie wiedzą pewnie dwie osoby – Agata wzruszyła ramionami. – Ta, która ukradła i ta, która od niej te kradzione informacje kupiła. Ciężko będzie udowodnić winę. To były zwykłe plany inwestycji, a nie jakaś nowa technologia. Gdybyś nie znalazł nic na miejscu, to mam znajomego w Krakowie – dodała jeszcze i wyszła.

Kolejne dni zajęło mi szukanie roboty.
Przejrzałem gazety i portale internetowe. Odpowiedziałem na kilka ogłoszeń. Po tygodniu zostałem zaproszono mnie na spotkanie. Zaraz po tym zadzwoniła Agata.
– Mam coś. Ta Edyta ma brata, który jest menedżerem u konkurencji!
– A to wstrętna małpa! – żachnąłem się. – Ale to nadal żaden dowód.
– Wiem, ale ty zostałeś wyrzucony z pracy też bez dowodów. A ta wiadomość daje mi podstawę, żeby urabiać Bogdana i przekonać go, że to nie ty. Tylko musisz mi dać czas.
A, i jeszcze jedno: Bogdan wydał zakaz kontaktowania się z tobą. Na razie!

Odłożyłem słuchawkę. Na ekranie komputera, stojącym obok telefonu, pojawiła się informacja, że mam nową wiadomość w skrzynce pocztowej. Otworzyłem ją:
"Wiem, kto sprzedał plany. Spotkajmy się jutro o dziewiątej rano w parku obok twojego domu, przy fontannie. Nie mów nikomu. Przyjaciel." Co za Przyjaciel?! Sprawdziłem adres, spod którego nadszedł mail, ale nic mi on nie mówił.
Następnego dnia obudziłem się koło szóstej. Potem przewracałem się z boku na bok. W pół do ósmej wstałem, ubrałem się i kręciłem bez sensu po domu. Wreszcie wyszedłem na spotkanie. Byłem dwadzieścia minut przed czasem. O dziewiątej, do ławki przy fontannie, na której siedziałem, podeszła... Edyta.
– Co ty tu robisz?! – zdziwiłem się.
– To ja jestem "Przyjacielem" – odparła.
– Żarty sobie stroisz – ledwo się powstrzymałem, żeby nie wybuchnąć. – No dobrze, to powiedz mi, kto to zrobił?
– Nie wiem jeszcze na pewno, dlatego chciałam cię spytać...
– To może ja najpierw spytam, gdzie pracuje twój brat?! – rzuciłem i z satysfakcją obserwowałem jej zmieszanie. – Wiesz co, jesteś bezczelna. Nie dość, że to prawdopodobnie ty stoisz za tą sprawą, to jeszcze masz czelność oskarżać innych!
– Nieprawda!
– Tak? To czemu ryzykujesz, skoro Bogdan zabronił kontaktowania się ze mną...

Przestraszyła się, gdy to powiedziałem. Pewnie zrozumiała, że nie jest jedyną osobą w firmie, która chce mi pomóc. Chciała jeszcze chyba coś mi powiedzieć, ale w końcu zrezygnowała i odeszła. Zastanawiałem się, czy mówić Agacie o tym spotkaniu, ale... Byłem nieostrożny i wyjawiłem głównej podejrzanej trochę za dużo. Dlatego postanowiłem milczeć.
Dwa dni później, w poniedziałek usłyszałem walenie do drzwi. Otworzyłem.
– Agata?! Co ty tu robisz?
– Przyszłam ci podziękować!!! – wrzasnęła. Wpuściłem ją do środka.
– O co ci chodzi?
– Przyznaj się, rozmawiałeś z Edytą i wygadałeś się, że ci pomagam?!
– Nie wspomniałem o tobie ani słowem.
– Ale dałeś do zrozumienia, że ktoś ci pomaga. Nie wiem, jak ta żmija to zrobiła, ale doniosła Bogdanowi a on mnie o mało nie wylał z pracy.
– I tak jej od razu uwierzył?
– To atrakcyjna dziewczyna, wie, jak przekonać mężczyzn do własnego zdania.
– Ale czemu do mnie przyszłaś? Nie bałaś się, że Bogdan się dowie?
– Nie, bo to... on mnie do ciebie przysłał. Mam ci przekazać, żebyś się więcej nie interesował tą sprawą i nie kręcił wokół naszej firmy. Bo jak nie, to Bogdan poinformuje konkurencję, za co cię zwolnił.

Obiecałem Agacie, że tak zrobię. Dalsze jej narażanie było bez sensu. Po za tym następnego dnia miałem rozmowę o pracę w ciekawej firmie. Przygotowałem się starannie, ale ledwo wyszedłem z domu, zadzwoniła moja komórka.
– Musimy odwołać spotkanie – poinformował mnie bezosobowy głos.
– To znaczy przełożyć? – dociekałem.
– Nie. Odwołać. Doszły nas słuchy, że ma pan problemy z lojalnością wobec pracodawców – mój rozmówca rozłączył się.
Nie miałem wątpliwości, komu to zawdzięczam. Bogdan! Widać nie wierzył, że dam sobie spokój i postanowił uprzedzić mój ruch. Nieważne, złamał umowę.

Czekałem na niego pod domem.

– Miałeś mi nie robić wilczego biletu w innych firmach – rzuciłem z furią.
– Uspokój się. Po pierwsze, nikomu nie mówiłem, a po drugie...
– Nikomu nie mówiłeś?! Dobre żarty. Miałem być dzisiaj na rozmowie o pracę, ale ktoś doniósł, że mam problemy z lojalnością wobec pracodawców!
– A to już nie moja wina. Ja nikomu nie mówiłem! Poza tym obiecałem tylko, że nie doniosę na ciebie na policję...
– To ta pierwsza umowa. Ale druga...
– Co ty chrzanisz?! Nie było żadnej drugiej umowy!
– Ty cholerny oszuście! – wrzasnąłem. – To po co wysłałeś do mnie Agatę?!
– Nikogo nie... – krzyknął i nagle urwał. – Agata była u ciebie? – spytał spokojnie.
– Przecież wiesz. Usiłowała mi pomóc, wytłumaczyć się z tej idiotycznej sytuacji. Broniła mnie przed tobą...
– Robert! Albo ty jesteś niespełna rozumu, albo... – znowu umilkł.
– Chyba nie chcesz powiedzieć... – do mnie także zaczynała docierać prawda.
– Więc twierdzisz, że Agata broniła cię przede mną i pomagała dotrzeć do tego, kto sprzedał informacje? – spytał, a ja kiwnąłem głową. – Bo mnie wmawiała coś odwrotnego. Dostarczyła mi nawet kilku "dowodów" na twoją nielojalność.
– No to wszystko jasne! – nagle poczułem się piekielnie zmęczony. – Pomagała mi, by mieć pewność, że nie dojdę na własną rękę do prawdy! Podsuwała mi fałszywe tropy! I jeszcze proponowała, że załatwi mi pracę w Krakowie, żebym był jak najdalej stąd! Pewnie to ona zrobiła mi tę "reklamę" w tej firmie! Przewidziała wszystko!
– Poza tym, że zechcesz mi dokopać – roześmiał się Bogdan.

Następnego dnia Agata została zwolniona, a ja wróciłem na swoje stanowisko.
A więc wszystko jest znów na swoim miejscu. Tylko Edyta się do mnie nie odzywa. Jest obrażona za to, że ją podejrzewałem. Będę musiał w ramach przeprosin zabrać ją do jakiejś dobrej knajpy.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA