Rozmowa z Samuelem Palmerem

„Chciałbym zagrać mężczyznę, który rozwija się pod wpływem starszego mentora” – opowiada Samuel Palmer, którego widzowie znają najbardziej z serialu „Barwy Szczęścia”.
/ 29.01.2009 23:25
„Chciałbym zagrać mężczyznę, który rozwija się pod wpływem starszego mentora” – opowiada Samuel Palmer, którego widzowie znają najbardziej z serialu „Barwy Szczęścia”.

Trafił Pan do polskiego show-biznesu niczym kometa. Najpierw serial, potem wygrana w „Gwiazdy tańczą na lodzie”... Ciężko utrzymać się na szczycie?
Do szczytu mam jeszcze daleką drogę. Utrzymać się na szczycie jest ciężko, ale dotyczy to każdego szczytu. Wymaga to ogromnej pracy i odrobiny szczęścia. Ale nie jest moim celem w życiu aby utrzymać się na szczycie w show-biznesie. Chciałbym po prostu robić to, co sprawia mi przyjemność.

Po wygranej w show myśli Pan o tym, żeby zająć się łyżwiarstwem zawodowo?
Nie. Wystarczy, że zajmowałem się tym przez kilka ostatnich miesięcy (śmiech). To była fantastyczna przygoda, ale się skończyła. Na pewno będę jeździł dla frajdy. Niedawno odwiedziła mnie moja była partnerka i zabrała na lodowisko.  Muszę przyznać, że niektóre rzeczy łatwo się zapomina...

Rozmowa z Samuelem Palmerem

Żałuje Pan, że program został zdjęty z anteny?

Szkoda, że tak zdecydowano. Niestety, program ten miał średni public relations. Całkiem niesłusznie, bo został bardzo profesjonalnie zrealizowany. Nie jest łatwo stworzyć takie widowisko, biorąc pod uwagę chociażby obsługę kamer.

Przyzna Pan jednak, że uczestnicy i jurorzy przeszli samych siebie w pyskówkach..
.

Ja nigdy nie brałem w nich udziału, a widzowie sami zdecydowali kto jak długo został w programie.

Czyli rzecznik praw obywatelskich nie miał racji krytykując go?

Miał rację krytykując konkretny odcinek, w którym zachowanie było nieprzyzwoite. Zgadzam się z tym.

Widzę, że jest Pan w formie, pomimo że mówi się o Pana rzekomych kontuzjach...

Ma Pan na myśli moją rzekomo złamaną kość ogonową? (śmiech). Na szczęście nic takiego nie miało miejsca i był to jedynie wymysł tabloidów. Czuję się świetnie i jutro jadę na tydzień pojeździć na snowboardzie. Staram się utrzymać tę formę, którą przez cztery miesiące udało mi się wypracować więc nadal uprawiam sporty, biegam, jeżdżę na rowerze.

Niebawem Fundacja „Niezapominajka” wystawi na aukcję figurkę anioła, którą Pan własnoręcznie malował. Wierzy Pan w anioły?
Wierzę, że są wokół nas ludzie i istoty, których zadaniem jest opieka nad nami.

Jakie ma Pan plany w Nowym Roku?

Wybieram się z przyjaciółmi na snowboard, może uda mi się też wyjechać dalej w świat. A zawodowo pracuję nad kilkoma projektami.

A „Barwy szczęścia”?

Nadal będę w nich występował, w końcu to mój serial „matka”.

Zdradzi Pan telewidzom, co wydarzy się w losach Pana bohatera?

Szykują się u niego zmiany. Wróciła była żona, która postara się zamieszać w jego życiu. Dlatego mój bohater będzie musiał zajrzeć w głąb swojego serca i zrozumieć własne uczucia. Nie będzie to łatwe. Czy się skończy dobrze? Tego już nie zdradzę.

Kiedy rozmawiam z aktorami z zagranicy żalą się, że Polacy są nacjonalistami. Podziela Pan ich zdanie?
Absolutnie się z tym nie zgadzam. Urodziłem się w Polsce i mieszkam tu większość mojego życia - przez te wszystkie lata spotkały mnie zaledwie dwie przykrości, dotyczące mojego koloru skóry. Uważam, że w Polsce nie ma rasizmu w stosunku do czarnych osób, bo nie ma ku temu powodów. Nigdy nie było w tym kraju takich mniejszości narodowych. Polacy są raczej ciekawi, chcą dowiedzieć się więcej o przybyszach z zagranicy. Myślę, że wynik programu „Gwiazdy Tańczą na Lodzie” potwierdza moje zdanie.

Zapytam retorycznie – kibicował Pan Barakowi Obamie?

Dlaczego pan tak sądzi?

Ponieważ  zdaniem psychologów lubimy osoby podobne do nas...
Dla mnie kolor skóry Obamy nie miał większego znaczenia. Kibicowałem Barakowi, ale nie dlatego, że jest czarny. Jestem po prostu bardziej demokratą niż republikaninem więc bardziej odpowiadały mi jego poglądy niż McCain’a.

Chciałby Pan kiedyś zagrać prezydenta USA?
Jestem świadomy swoich ograniczeń aktorskich. Na dzień dzisiejszy mógłbym nie podołać takiemu wyzwaniu.  Ale kto wie? Zanim taki film w ogóle powstanie, może uda mi się nadrobić zaległości.

Jest jeszcze jakaś rola, którą bardzo chciałby Pan zagrać?

Mam jeden typ roli. Chciałbym zagrać mężczyznę, który rozwija się pod wpływem starszego mentora.  Przykładem takiej fabuły jest „Zapach kobiety” z Alem Pacino.

Miał Pan w życiu swoich mentorów?
Tak, oczywiście. Jedną z najcenniejszych rzeczy jakie możemy w życiu doświadczyć, to rady mentora. Pozwalają nam spojrzeć na rzeczywistość z innej perspektywy, nabrać dystansu do siebie i dają możliwość czerpania z bogatej wiedzy i doświadczeń innych..



Rozmawiał Tomasz Piekarski / MWMEDIA

Redakcja poleca

REKLAMA