Idealny kandydat na męża?

Pragmatyczka zbliżająca się do trzydziestki patrzy na mężczyznę u swego boku i myśli, że nie jest zły, a czas przecież ucieka. Romantyczka w tym samym wieku na każdego kolejnego lubego zerka przez pryzmat swojego ideału i mówi sobie, że warto jeszcze poczekać.
/ 15.09.2008 15:17
Pragmatyczka zbliżająca się do trzydziestki patrzy na mężczyznę u swego boku i myśli, że nie jest zły, a czas przecież ucieka. Romantyczka w tym samym wieku na każdego kolejnego lubego zerka przez pryzmat swojego ideału i mówi sobie, że warto jeszcze poczekać.

Mamy więc dylemat: czy lepiej przystać na to 7 w skali 1-10 i pogodzić się z tymi kilkoma przerażającymi cechami charakteru, niczym żona Homera Simpsona, kochająca swego przygłupawego i nieporadnego grubaska, czy też twardo obstawać za 10/10 patrząc na kilka tych par, które każdy z nas zna, pasujących do siebie jak dwie połówki jabłka, jak niebo i ziemia, jak truskawki do szampana…Idealny kandydat na męża?- TT

Ryzyko jest duże, niezależnie, jaką podejmiemy decyzję. Po dziesięciu latach pragmatyczka może bowiem być właśnie tą twoją mamą, ciotką, koleżanką czy sąsiadką, która wiecznie rozmyśla, co by zrobiła dostawszy od życia drugą szansę. Zapracowana, matka-polka, sprzątająca brudne skarpetki, niezaspokojona w sypialni, pewnie, że nie tak miało wyglądać jej życie. A nasza czterdziestoletnia romantyczka? Może siedzi w barze popijając samotnie drinka, patrząc na pary przytulone na parkiecie; może pilnuje swojej pociechy w piaskownicy zastanawiając się, co robi teraz dawca spermy; może pracuje do późnych nocy wspinając się po szczeblach kariery, żeby tylko nie powrócić do pustego łóżka.

No dobrze, to wariant negatywny i zdecydowanie pesymistyczny, choć każdy pewnie wie dobrze, że wcale nie taki nieprawdopodobny. Jaki jest różowy scenariusz? Pełen dziecięcych śmiechów dom, czas na upieczenie ciasta i pójście do fryzjera, niedzielne rodzinne pikniki… a przede wszystkim ON: zapewniający bezpieczeństwo, dumny ze swej pięknej żony (o czym jej nie zapomina szepnąć podczas tradycyjnych piątkowych kolacji sam na sam), czuły i pełen ochoty na seks (z nią), pogodny, uczciwy i chcący rozmawiać o wszystkim.

Czy to jest dziesiątka? Ideał? No pewnie nie. Nie piszemy przecież prozy sci-fi tylko scenariusz na udane małżeństwo. Może nieco zbyt łatwo się irytuje i czasem bywa autorytarny. Może jest strasznym bałaganiarzem i namiętny fanem futbolu w wersji koledzy, piwo i krakersy. Realistycznie: 9/10.

Teraz przyznam szczerze i prywatnie, że ten różowy scenariusz to dla mnie zawsze był nie piękny sen, ale oczywistość. Że muszę kiedyś poznać faceta, przy którym wszystko będzie płonęło inaczej, a serce krzyczało głośniej niż rozum. Że jako ładna, mądra i dobra kobieta będę starać się z całej siły być jak najlepszą żoną, matką, gospodynią, a on będzie też podlewał te nasze wyhodowane kwiatki z równie częstą i mocną pasją. No, bo chyba o to chodziło Stwórcy, cokolwiek to była za siła na początku tego świata mężczyzn i kobiet?

Wracamy do pytania wyjściowego – żenić się czy czekać? Szukać na gwałt czy wierzyć w przeznaczenie? Traktować słabości z przymrużeniem oka, jak ten jeden punkt na minus od ideału, czy widzieć w każdej wadzie potwora wyhodowanego na kilku latach byle jakiego związku? I co zrobić z tą kobiecą zmiennością, która jednego dnia dudni ci w sercu, że to właśnie ten jeden jedyny, a drugiego przypomina, że już od niego kwiatów bez okazji się spodziewać nie należy, że przy dziecku wiele pewnie nie pomoże, a ostatni raz usłyszałaś z jego ust, że jesteś piękna, dwa lata temu?

Wyczytałam gdzieś kiedyś zdanie, że największy horror kobiety to pakować się w małe, przyziemne, często nudne i nieprzynoszące zysków przedsiębiorstwo. Racja bez dwóch zdań. Tylko ta alternatywa wciąż niejasna i niepokojąca…

Agata Chabierska

Redakcja poleca

REKLAMA