Moje dziecko jest szykanowane…

„Bullying” to słowo, które robi ostatnio zawrotną karierę. Po polsku: szykanowanie, czy molestowanie, werbalne i fizyczne, pojawia się już praktycznie w każdym środowisku. Jedna z najdramatyczniejszych scen to jednak niewątpliwie szkoła.
/ 26.06.2008 23:15
„Bullying” to słowo, które robi ostatnio zawrotną karierę. Po polsku: szykanowanie, czy molestowanie, werbalne i fizyczne, pojawia się już praktycznie w każdym środowisku. Jedna z najdramatyczniejszych scen to jednak niewątpliwie szkoła.

Moje dziecko jest szykanowane…

Jak odróżnić zwykłe dziecięce przepychanki i starcia od molestowania? Tak długo jak tłukący czy dokuczający sobie na wzajem kama radzi następnego dnia są najlepszymi przyjaciółmi, jak długo oboje mają z tych potyczek normalną dla dzieciaków frajdę, możemy być spokojni. Jeśli jednak nasza pociecha wraca ze szkoły zestresowana, cierpi na paniczne lęki czy bóle brzucha, robi wszystko, aby uniknąć spotkań z rówieśnikami, nie można już sytuacji traktować lekko i naturalnie. Badania psychologiczne dowodzą, że zaniedbanie problemów molestowania w szkole prowadzi do poważnych problemów psychologicznych rzutujących na całe przyszłe życie społeczne ofiary.
Jak wygląda to szkolne okrucieństwo? Może przybierać rozmaite postacie: od wyzwisk, drwin i ciągłego wyśmiewania, przez kradzieże, przykre żarty i alienowanie z towarzystwa, a skończywszy na fizycznej przemocy. Wszystko zależy od mentalności sprawcy i charakteru ofiary. Ten pierwszy zwykle umie dostrzec najsłabsze strony swojego wroga i wykorzystuje je bez litości. Szokujące jest oczywiście, że dzieci mogą działać pod wpływem tak nieludzkich instynktów, że maja potrzebę demonstracji swojej fizycznej albo psychologicznej przewagi nad kimś słabszym. Niestety, zwykle to prosta reakcja to przeszłe doświadczenia – przemoc rodzi przemoc i jeśli od małego widzi się tego typu traktowanie w domu, to szkoła staje się wspaniałym miejscem odreagowania. Do tego dochodzi jeszcze wszechobecna propagacja agresji – w telewizji, grach komputerowych, itd. i sytuacja robi się lekko dramatyczna.

Jak pomóc dziecku, jeśli podejrzewamy, że relacje z kolegami robią się patologiczne? Pierwsza podstawowa sprawa, to przekonanie go, że o krzywdzie można i trzeba mówić. I nawet gdy jego opowieść wywołuje w nas gniew i smutek, najważniejsze jest nie natychmiastowe ukaranie winnego, ale wsparcie naszej pociechy.

Wiele prześladowanych dzieci czuje wstyd, zakłopotanie albo nawet poczucie winy – dlatego nie dziwmy się, że szczera rozmowa nie przychodzi łatwo. Bardzo często, mali poszkodowani obawiają się, że gdy prawda wyjdzie na jaw i rodzice podejmą interwencję, ich sytuacja się tylko pogorszy.
Błędem jest również namawianie dziecka, aby „się nie dało” i walczyło z terrorem. Zastraszony maluch nie stanie się dzielnym łobuzem z dnia na dzień, zaś odpowiadanie na agresję tym samym, może faktycznie zaostrzyć konflikty. Odwaga tak – ale żeby odwrócić się na pięcie i zignorować zaczepki.

Dobrym pomysłem jest praca z dzieckiem – codzienne rozmowy pomagające mu odzyskać pewność siebie i zrozumieć, dlaczego kolega zachowuje się tak, a nie inaczej. Jeśli napastnik stanie się w oczach naszej pociechy w rzeczywistości zwykłym dzieckiem z przerastającymi go problemami, łatwiejsze stanie się pokonanie strachu. Jeśli sami czujemy, że nie damy rady, poprośmy o pomoc pedagoga szkolnego czy psychologa – oczywiście wszystko na odpowiednim poziomie dyskrecji – komfort dziecka jest tu najważniejszy!

I choć pewnie niektórym rodzicom ten pomysł się nie spodoba, czasem warto pomyśleć po prostu o wykluczeniu czynników szykanujących. Jeśli sytuacja zaszła daleko i nasz maluch czuje się koszmarnie w towarzystwie - jedni go prześladują, inni wyśmiewają słabość, to przeniesienie do innej klasy czy szkoły może być najlepszą i ostatnią deską ratunku.

Agata Chabierska

Redakcja poleca

REKLAMA