Sylwester po staropolsku

Dawny wieczór sylwestrowy przypominał nieco wieczerzę wigilijną, tyle tylko, że czczony był z mniejszą niż tamta religijnością.
Huczne świętowanie Sylwestra nie zawsze było w Polsce popularne - sama tradycja Sylwestra sięga 999 roku, kiedy na cześć Sylwestra II - papieża - nazwano tak ostatni dzień w roku.
/ 27.12.2011 13:13
Dawny wieczór sylwestrowy przypominał nieco wieczerzę wigilijną, tyle tylko, że czczony był z mniejszą niż tamta religijnością.

Świętowanie Sylwestra w XVIII wieku

Dawny wieczór sylwestrowy przypominał nieco wieczerzę wigilijną, tyle tylko, że czczony był z mniejszą niż tamta religijnością. Ostatniego dnia w roku wszyscy starali się być sobie życzliwi, jako że jaki sylwester - taki cały rok. Rolę opłatka spełniały wypiekane we wszystkich domach bułeczki, którymi się dzielono.

W sylwestra urządzano także wieczory wróżb - wróżby dotyczyły oczywiście nadchodzącego roku - czy będzie pomyślny, czy też nie. Pierwszego dnia w roku ponoć można było odczytać pogodę na najbliższe 365 dni.  Nazajutrz wstawano wcześnie, a więc o porannym kacu nie mogło być mowy - wierzono, że jaki Nowy Rok taki cały rok. Dlatego, by ustrzec się lenistwa krzątano się po domu już od świtu.

Co ciekawe, nie wszędzie na świecie Nowy Rok obchodzony jest w tym samym czasie, mało tego - wedle niektórych kalendarzy przypada w różne dni, a więc nie jest świętem stałym, a ruchomym.

Zobacz także: Sylwestrowe i karnawałowe drinki - co musisz wiedzieć.

Dawne pogańskie praktyki

Dziś wydać się to może absurdalne, ale dawniej w Nowy Rok obsypywano się owsem - dla zapewnienia sobie dostatku. Wśród rolników obsypywanie się owsem miało wróżyć obfitość w zbiorach zboża.

Bywało i tak, że życzliwi sąsiedzi obsypywali domy znajomych. Sypali owsem z rękawicy na stoły życząc: "na szczęście, na zdrowie, na ten Nowy Rok, aby was nie bolała głowa ani bok, aby wam się rodziła i kopiła pszenica i jarzyca, żytko i wszystko".

Nowy Rok hucznie witano strzelaniem z bicza. Tuż przed północą chłopcy robili potworny hałas uderzając w blachę, a po północy robiono sobie żarty z sąsiadów wyprowadzając ich bydło do sąsiednich zagród czy wyciągając wozy... na dach. Szlachta natomiast bawiła się iście po szlachecku i strzelała z rusznic.

To, o czym dziś staramy się pamiętać na koniec roku, by oddać znajomym pożyczone pieniądze i uregulować stare zaległości miało swój odpowiednik i dawniej. Z tym, że w sylwestra wykradano sobie nawzajem różne rzeczy po to, by je od siebie odkupić w Nowy Rok.

By zapewnić sobie obfite zbiory owoców, warzyw oraz ziarna, drzewa w sadzie obwiązywano słomą, a w domu gospodynie rozrzucały po kątach główki czosnku, który chronić miał od uroków i odpędzać choroby.

Od papieża Sylwestra II rozpoczyna się tradycja znanego, bo głoszonego co roku błogosławieństwa "urbi et orbi" - miastu i światu.

Wróżby sylwestrowe

Dawno dawno temu, kiedy na wsiach nie obchodziło się wigilii Nowego Roku czyli Sylwestra, dzień poprzedzający nastanie kolejnego roku wypełniano wróżbami. Do ciekawszych praktyk wróżebnych należało przywoływanie postaci przyszłego męża. Panna, która zainteresowana była zamążpójściem, stawiała przed lustrem dwie świece i wpatrywała się uważnie w zwierciadło. Jeśli wytrwała w tym do północy - oprócz swojego odbicia zobaczyć miała odbicie przyszłego małżonka.

Dziewczęta brały tez udział w innych wróżbach dotyczących zamążpójścia. W zależności od tego, czy na opał przyniosła parzystą liczbę polan zależało, czy w nadchodzącym roku wyjdzie za mąż.

Popularne było wróżenie z wosku i ołowiu, a także skorupek orzecha. Orzechowa wróżba polegała na tym, że kawaler i panna w połówkach skorupek orzecha zapalali świece i puszczali na wodę. Jeśli ich skorupki zbliżyły się do siebie - zwiastowało to ich rychły ślub.

Polecamy także: A może sylwester po góralsku?

Redakcja poleca

REKLAMA