„Moja żona lata po castingach i myśli, że będzie gwiazdą. Nie wierzę, że jej się uda i mam tego serdecznie dość”

Marzenie o sławie fot. Adobe Stock
Największym marzeniem mojej żony była sława. To odbijało się na naszym małżeństwie. Cierpiała też córka. W końcu jednak żona zrozumiała, co jest w życiu ważne.
/ 07.12.2020 14:28
Marzenie o sławie fot. Adobe Stock

Wzięli mnie, wzięli!!! – Karolina nie posiadała się z radości i cały czas podskakiwała. Ja nie byłem aż tak zadowolony. Żona od razu to zauważyła.
– No co, nie cieszysz się?
– A z czego mam się cieszyć? Wyjedziesz na miesiąc, albo i lepiej, pół Polski będzie oglądać, jak się kąpiesz, śpisz, prowadzisz jakieś bezsensowne rozmowy…
Będę sławna! Wiesz, że o tym marzę!

Marzyła o wielkiej sławie

Wiedziałem. Z Karoliną znaliśmy się od dziecka. Zawsze mi się podobała, ale przez długi czas nie miałem u niej szans. Ona snuła bowiem wielkie plany na przyszłość – chciała zostać aktorką. W związku z tym uczestniczyła w lokalnych konkursach recytatorskich. Brak powodzenia jej nie zrażał. Uważała, że nikt się nie poznał na jej talencie. Po ukończeniu liceum postanowiła zdawać do szkoły teatralnej.

Ja nie miałem takich ambicji. Tak jak chcieli rodzice, uczyłem się fachu hydraulika. Kiedy Karolina po raz trzeci nie dostała się do szkoły, ja byłem już nieźle zarabiającym fachowcem. A ona nie miała zawodu, pracy, a rodzice nie chcieli już dłużej „dokładać do jej fanaberii”. Nie byłem może ich wymarzonym kandydatem na zięcia, ale z ulgą przyjęli fakt, że ich córka zgodziła się wyjść za mnie.

Kiedy braliśmy ślub, Karolina była już w ciąży. Kilka miesięcy po urodzeniu naszej córki, Moniki, żona namówiła mnie na wyprowadzkę do większego miasta. Nie mogła znieść, że wszyscy naokoło śmieją się z jej nieudanej kariery. Zgodziłem się, bo i ja sam nieraz spotykałem się z uszczypliwymi uwagami znajomych. Poza tym myślałem, że marzenia o wielkiej sławie już wywietrzały jej z głowy.

Niestety, myliłem się. Jak tylko nastała era reality show, Karolina w kółko jeździła na przesłuchania. Te podróże zżerały sporą część naszego budżetu. Miałem nadzieję, że po kilku niepowodzeniach się zniechęci, ale ona była uparta. No i właśnie dziś odniosła pierwszy sukces.
– A co zrobisz z pracą na poczcie? – zapytałem.
– No co, wezmę bezpłatny urlop.
– Na jak długo?
– Na razie na miesiąc. Ale w razie czego sobie przedłużę, naczelniczka mnie lubi.
– A Monika?
– To już duża dziewczynka, ma osiem lat. Dasz sobie z nią radę.

„Sodówka” szybko jej odbiła

Dyskusja nie miała sensu. Moja żona już widziała siebie na okładkach gazet i rozdającą autografy. Nie mogłem jej zabronić udziału w tym show. Mogłem jedynie liczyć na to, że szybko odpadnie.

Przez kilka tygodni musiałem znosić nieobecność Karoliny i zająć się Moniką, która z radością oglądała mamę w telewizji. Ja też musiałem oglądać, żeby w razie czego wyłączyć telewizor, gdyby na ekranie pojawiło się coś nieodpowiedniego. Większość znajomych przychylnie komentowała występy mojej żony, która dzień w dzień przekonywała pół Polski, że powinna dostać rolę w filmie. Może i by się tak stało, ale w końcu odpadła jako piąta z uczestników. Domyślałem, się, że to za mało, by coś więcej osiągnąć...

Byłem pewien, że żona wróci załamana. Żeby ją pocieszyć przygotowaliśmy z córką transparent z napisem „Witamy naszą gwiazdę!”. Karolina nie wyglądała jednak na przygnębioną. Ze śmiechem opowiadała nam o różnych perypetiach, które działy się poza anteną i nie trafiły na ekran.

Następnego dnia, gdy Karolina nie wstawała, zdziwiłem się.
– Nie idziesz na pocztę?
– Nie, dzwoniłam do kierowniczki, że chcę jeszcze miesiąc bezpłatnego.
– I co, zgodziła się? Przecież już nie występujesz w telewizji…
– Jeszcze nie występuję – zaznaczyła zdecydowanie. – Ale to się zmieni.
– Nie mówiłaś, że dostałaś propozycję?
– To kwestia czasu. W przyszłym tygodniu jadę na dwa castingi. Pewnie się gdzieś załapię… Bodzio jest tego pewien.
– Jaki Bodzio?
– A, taki młody reżyser. Pracował przy programie. Pewnie go poznasz. Gdzie odłożyłeś moją walizkę?
– Wybierasz się gdzieś znowu?
– Chcę wyskoczyć do rodziców.
– A Monika?
– Przecież tak sobie z nią dobrze radziłeś przez miesiąc. Parę dni cię nie zbawi...

Domyśliłem się, że Karolina chciała poprzechadzać się po rodzinnym miasteczku w glorii sławy. Nie miałem jej tego za złe, bo wiedziałem, jak cierpiała z powodu złośliwości mieszkańców. Kilka dni dodatkowej nieobecności żony minęło szybko. Inna sprawa, że potem też nie mogłem się nią dłużej cieszyć. Po powrocie Karolina zabawiła w domu tylko dwa dni i pojechała na casting do telenoweli. Nie dostała roli, ale się tym nie przejęła. Bodzio powiedział jej, że ten casting został „ustawiony” pod kochankę producenta, ale przy okazji następnych już on się postara, żeby było w porządku.

Dalej bez sukcesów

Kolejne wyjazdy do Warszawy również nie przynosiły żadnych rezultatów. Z jednego z nich Karolina wróciła śmiertelnie obrażona na Bodzia. Nie chciała o tym mówić, skwitowała koniec tej znajomości krótkim: „za dużo sobie wyobrażał”.

To zniechęciło ją trochę do wyjazdów na castingi, ale o powrocie do pracy na poczcie nie chciała słyszeć.
– Zobaczysz, w końcu cię wyleją! – zdenerwowałem się.
– Przecież wiesz, że kierowniczka mnie lubi – prychnęła lekceważąco. – Jutro do niej pójdę i wszystko załatwię.

Następnego dnia wróciła ze spotkanie z kierowniczką bardzo zdenerwowana.
– I jak, załatwiłaś wszystko?– spytałem.
– Tak – burknęła niechętnie.
– Masz szczęście z tą swoją kierowniczką – pokręciłem z niedowierzaniem głową. – Inna by ci już dawno podziękowała. Powinnaś jej za to coś kupić…
– Jeszcze czego! – zdenerwowała się.
– Wiesz, co mi powiedziała? Że jak chcę, to mogę wziąć trzy tygodnie normalnego urlopu, a jak nie, to mam się zwolnić!
– Dziwisz się? Już ponad dwa miesiące jesteś na bezpłatnym, blokujesz etat…
– Ty też przeciwko mnie?! – krzyknęła. – Ona mi po porostu zazdrości sławy!
Karolina, zejdź na ziemię! – tego już było dla mnie za wiele. – Trzeci miesiąc żyjemy tylko z mojej pensji. Zaraz skończą nam się oszczędności, a tobie cały czas się wydaje, że zrobisz wielką karierę! Powinnaś być wdzięczna losowi, że pozwolił ci choć na trochę spełnić marzenia, ale nie łudź się już więcej.

– Nie masz za grosz ambicji! A ja czuję, że mogłabym robić coś więcej.
– To na początek może byś poszła po Monikę do szkoły?! Trafiła mi się fucha, a muszę zarabiać, bo mam żonę artystkę!
Karolina nic już nie powiedziała. Ubrała się i poszła po Monikę.

Robota się przedłużyła, więc wróciłem późno. Monika nie spała, a żony nie było.
– Gdzie mama? – spytałem zdziwiony.
Pojechała do Warszawy. Powiedziała, że znowu będzie grać w telewizji – córka przytuliła się i zauważyłem, że ma oczy pełne łez. Pogłaskałem ją po policzku.
– Co się stało, słoneczko?
– Czy mamusia do nas wróci?
– Oczywiście. Mama cię kocha...

Karolina wróciła po trzech tygodniach. Widziałem, że jest strasznie zła, dlatego o nic nie pytałem. Dopiero wieczorem mieliśmy chwilę, aby porozmawiać.
– Wszyscy się ode mnie odwrócili! – wyrzuciła z żalem Karolina. – Nagle przestali mnie poznawać! Na castingach tylko się śmieją, że moje pięć minut minęło.
– Tacy ludzie. Tam się liczą tylko ci, którzy są na szczycie.
– A ja myślałam… że mi się uda…
– Udało ci się. I może ci się jeszcze uda. Tylko nie możesz zapominać o ludziach, którzy cię naprawdę kochają.

Od tamtej chwili minął ponad rok. Karolina nie pojechała już na żaden casting, chociaż widzę, że wciąż śledzi ogłoszenia o nich. Może nawet wkrótce w którymś wystartuje. Ale wiem, że po tej nauczce jest silniejsza i nie da się już tak ogłupić show-biznesowi.

Czytaj więcej prawdziwych historii:
„Moja matka musi mi pomóc przy dziecku! Przecież jest na emeryturze, więc czasu ma pod dostatkiem”
„Straciłam dziecko przez pijanego kierowcę. On wyszedł na wolność, a ja nadal tkwię w więzieniu, którym jest moje życie”
„Wychodzenie za mąż z miłości to głupota. Mnie od początku zależało na pieniądzach i się tego nie wstydzę”

Redakcja poleca

REKLAMA