„Babcia oddała swoje życie rodzinie, a każdy traktuje ją jak dziecko. Nie pozwolę na to, tym razem to ja poświęcę się dla niej”

Szczęśliwa babcia fot. Adobe Stock, Rido
„Babcia nigdy nie narzekała na ciężkie życie, ale chciałaby wciąż być niezależna. Całe życie była! Odważna i z pełnym poświęceniem troszcząca się o rodzinę. Zawsze mówiła, że nie ma nic ważniejszego niż szczęśliwe dzieci, najedzony chłop i czyste okna".
/ 17.09.2022 19:15
Szczęśliwa babcia fot. Adobe Stock, Rido

– Wiesz, co jest najgorsze na starość? – zagaiła babcia Janinka, a wzrok miała jak zwykle rozbawiony. – Że wszyscy znów traktują cię jak dziecko. Bo trochę jest się znów takim nieporadnym, potrzebującym pomocy dzieckiem. Tyle że już nie tak rozkosznym!

Śmiała się, jak to ona, ale widziałam też w jej oczach przebłyski smutku. Zdawałam sobie sprawę, że – jak wszyscy – chciałaby wciąż być niezależna. Całe życie była! Odważna i z pełnym poświęceniem troszcząca się o rodzinę. Zawsze mówiła, że dla śląskiej baby nie ma nic ważniejszego niż szczęśliwe dzieci, najedzony chłop i czyste okna.

Nie miałam wątpliwości, że o wszystko dbała z całego serca. Uwielbiałam z nią rozmawiać, bo historie, które opowiadała, były zawsze ciekawe, dowcipne. A dla mnie dodatkowo atrakcyjne dlatego, że bardzo odległe od mojej rzeczywistości.

Chciałam spełnić jej marzenie

Babcia nie miała w młodości nie tylko telefonu czy komputera, ale nawet pralki. Lubiłam jej opowieści o praniu na tarce. Aż trudno było mi uwierzyć, że to była prawda. Babcia nigdy nie narzekała na ciężkie życie, ale niewątpliwie całe lata noszenia wody ze studni, marznięcia z powodu mroźnych zim i ciężka praca odbiły się na jej zdrowiu. Miała poważne kłopoty z kręgosłupem.

W ostatnich latach przeszła kilka operacji i musiała poruszać się na wózku inwalidzkim. A mimo to, jak na niespełna osiemdziesięciopięciolatkę, miała niebywały hart ducha i była bardzo pogodna.

– Niczego w życiu nie żałuj! – powtarzała mi często. – Nie warto tracić na to czasu. Co było, to było. Trzeba wyciągnąć wnioski i iść dalej. Ja niczego nie żałuję. No, może poza jednym.

– Czym?

– Że nigdy nie byłam nad morzem – westchnęła. – Zawsze były ważniejsze wydatki. I nigdy nie pojechałam. Może w niebie mi pozwolą popatrzeć!

– To pojedźmy nad morze! – zareagowałam entuzjastycznie, a babcia machnęła tylko ręką.

– Za późno. Nie ma co kombinować.

Słuchałam jej z przejęciem, bo odkąd pamiętałam, nigdy nawet nie wspomniała o żadnym swoim marzeniu. Zawsze najważniejsze były potrzeby dzieci i wnuków. Zadzwoniłam do mamy.

– Wiedziałaś, że babcia marzy o tym, żeby wyjechać nad morze?

– Jakie znowu morze?! – parsknęła. – To niepełnosprawna staruszka. Chyba zwariowała na stare lata!

Nie podejrzewali, że coś kombinuję

Próbowałam przekonać mamę, że ten pomysł wcale nie jest taki niedorzeczny, i że skoro babcia całe życie dbała o to, by wszyscy wokół niej byli szczęśliwi, warto byłoby spełnić jej jedno małe życzenie. W końcu to nie podróż na Księżyc. Ona jednak nie chciała nawet o tym słyszeć. Postanowiłam, że nie pozwolę traktować babci jak dziecka!

Miesiąc później miała się odbyć rodzinna impreza – osiemdziesiąte piąte urodziny babci. Uznałam, że to będzie doskonała okazja. Nie miałam zamiaru jej o niczym mówić, bo wiedziałam, że jeśli będzie za dużo o tym myśleć, zacznie się bać i z wyjazdu nici. A ja zamierzałam zaplanować wszystko tak, żeby było dla niej jak najwygodniej, i wierzyłam, że mi się to uda.

Na początek sprawdziłam połączenia. Jazda samochodem w korkach trwałaby za długo. Najlepszą opcją był szybki pociąg Pendolino. Mogłyśmy w sześć godzin dojechać z Katowic do Gdańska. Kupiłam dwa bilety i zaznaczyłam, że będę z niepełnosprawną osobą i potrzebuję pomocy przy wejściu. Okazało się, że to nie problem.

Zaczęłam przeczesywać internet w poszukiwaniu urokliwego pensjonatu położonego nad samym morzem. W końcu znalazłam taki z podjazdem dla wózków i pięknymi pokojami, a do tego z pełnym wyżywieniem. Byłam tak podekscytowana wizją naszego wspólnego wyjazdu, że z wrażenia nie mogłam zasnąć – wieczorem zaczęłam się zamartwiać, że babcia nie zgodzi się na wyjazd albo coś jej się stanie po drodze.

Może mama ma rację i w tym wieku już nikt nie nadaje się na takie eskapady? Poszłam do kuchni napić się mleka. To był właśnie sposób babci Janinki na wieczorne troski. Zawsze działał. Tym razem też odpędził lęki. Tyle jej zawdzięczałam!

Pomyślałam wtedy, że muszę zabrać ją nad morze

W przeddzień urodzin zrobiłyśmy z mamą tort dla babci.

– Pamiętasz, jak ci mówiłam, że babcia chciałaby wyjechać nad morze? – zaczęłam ostrożnie.

– Przestań już, Miśka! Mówiłam ci, że to fatalny pomysł! Wymęczy siebie i nas wszystkich, i jeszcze nabawi się zapalenia płuc. Nie wracajmy do tego – ucięła, a ja kiwnęłam głową.

Uznałam, że nie ma sensu dłużej przekonywać mamy, ale sama nie zmieniłam zdania. Doszłam do wniosku, że jeśli zorganizujemy wszystko tak jak trzeba i będziemy uważać, babci nic złego się nie stanie. Na urodziny zjechała się cała familia. Ciotka zrobiła obiad, my przyniosłyśmy tort, mój brat zrobił w prezencie od wszystkich wielki kolaż ze zdjęć.

Babcia była naprawdę wzruszona i szczęśliwa. Przyjmowała życzenia zdrowia i spokoju. Gdy przyszła moja kolej, szepnęłam, żeby spełniło się jej marzenie. Uśmiechnęła się i ścisnęła moją rękę. Siedzieliśmy długo, wspominając dawne czasy i opowiadając sobie o tym, co słychać.

Gdy babcia zrobiła się zmęczona, wszyscy zaczęli się zbierać, a ja powiedziałam, że jeszcze chwilę zostanę i pozmywam. Nikt nie podejrzewał, że coś kombinuję. Pomogłam jej się położyć, ale nadal nie powiedziałam, że jutro o siódmej rano mamy pociąg. Chciałam, żeby się wyspała i zregenerowała. Kiedy zasnęła, wyjęłam walizkę i spakowałam potrzebne rzeczy według listy, którą wcześniej zrobiłam.

Moja torba leżała w szafie w przedpokoju. Włożyłam ją tam dyskretnie przed imprezą. Babcia zwykle budziła się bardzo wcześnie, tym razem było tak samo. O piątej usłyszałam, jak kręci się na łóżku. Wstałam i podeszłam do niej.

– Ojej, Misiu, już nie śpisz? Pewnie ja cię obudziłam, co?

– Nie szkodzi, babciu. Posłuchaj… Pamiętasz, jak mówiłaś mi, że żałujesz, że nie widziałaś morza?

– Pamiętam.

– A pamiętasz, że życzyłam ci wczoraj spełnienia marzeń?

– Co ty kombinujesz, wnusiu?

– Mam dla ciebie prezent urodzinowy. Pojedziemy nad morze. Jest już zaklepany transport, nocleg i posiłki. Nikt o tym nie wie. Pociąg odjeżdża za dwie godziny… Co ty na to?

Spojrzałam na nią wyczekująco. Obawiałam się, że usłyszę to samo, co od mamy: że zwariowałam, że jest na to za stara, i że nie da rady tam dojechać. A zobaczyłam błysk w jej oku i promienny uśmiech na twarzy.

Nie chciała zwlekać ani chwili dłużej!

– To już załatwione, o nic się nie martw – odparłam z radością.

Teraz sama nie wiedziałam, czy ja bardziej zaskoczyłam ją, czy ona mnie.

– Dobrze zrobiłaś, że nie powiedziałaś Teresie – stwierdziła. – Ona by się tylko zamartwiała. Nawet jak otwieram okno, krzyczy, że dostanę zapalenia płuc. Wiesz… gdybym faktycznie dostała, w co wątpię, to wiedz, że było warto!

Babcia się roześmiała, a ja postukałam się w czoło. Jeszcze tego by mi brakowało! Ubrałyśmy się, zjadłyśmy śniadanie i po chwili przyjechała po nas taksówka dostosowana do przewozu osób na wózkach. Wszystko szło jak z płatka: kierowca dowiózł nas bez przygód na dworzec, a gdy nadjechał nasz pociąg, konduktor z dwoma pasażerami pomogli przy wsiadaniu. Ta część podróży, której obawiałam się najbardziej, przebiegła lepiej, niż mogłam przypuszczać.

Zostało nam teraz kolejnych sześć godzin, które dzieliły nas od nadmorskiej przygody. Miałam krzyżówki, gazety i laptop z filmami, żebyśmy nie nudziły się w podróży. Rozrywek było aż nadto! Babcia nie mogła uwierzyć, kiedy puściłam jej ukochany serial sprzed lat – „Dom”… Podróż minęła szybko. Zanim się obejrzałyśmy, byłyśmy już na miejscu, a dwadzieścia minut później zajechałyśmy taksówką pod urokliwy pensjonat nad samym morzem.

Myślałam, że babcia najpierw będzie chciała odpocząć po podróży, ale bardzo się myliłam – nie zamierzała odkładać spełnienia swojego największego marzenia ani chwili dłużej.

– Misiu, zanieś walizki do środka, ja tu zostanę. Chcę od razu ruszyć nad morze. Nie mogę się już doczekać!

– Nie jesteś zbyt zmęczona, babciu? Morze nam nie ucieknie…

Babcia pokręciła głową, a ja uświadomiłam sobie, jak dobrze zrobiłam, przywożąc ją tutaj! Poszłam załatwić formalności w recepcji, zostawiłam bagaże w pokoju, a następnie zawiozłam ją prosto na plażę. Babcia była wyjątkowo milcząca. Nie chciałam jej przeszkadzać, bo wiedziałam, że właśnie przeżywa chwilę, o której skrycie marzyła bardzo wiele lat, więc też nic nie mówiłam, tylko podziwiałam ten niesamowity widok.

Miałyśmy przy tym ubaw po pachy

Sama byłam nad morzem już wiele razy, ale tego dnia pejzaż był zupełnie wyjątkowy, bo dzieliłam go z nią. Przykucnęłam przy wózku i złapałam ją za rękę. Dopiero teraz zauważyłam, że płacze.

– Babciu… kochana… – szepnęłam wzruszona i przytuliłam ją.

– Wiesz… powiedziałam o tym marzeniu właśnie tobie nie bez powodu. Wiedziałam, że jesteś jedyną osobą na tyle szaloną, żeby spełnić to marzenie, i na tyle odpowiedzialną, żeby zrobić to w odpowiedni sposób! Kocham cię, Misiu, i bardzo ci dziękuję.

Teraz i ja się popłakałam. Tak długo zastanawiałam się, czy babcia się zgodzi, a ona wszystko to zrobiła celowo. Aż nie chciało mi się wierzyć.

– Wiesz co, babciu? Choćbym nie wiem jak starała się cię zaskoczyć, ty zawsze zaskakujesz mnie bardziej.

– Tak? A potrafiłabyś zrobić nam zdjęcie tym swoim telefonem i wysłać je do Teresy? – zaśmiała się, a ja natychmiast spełniłam jej prośbę. 

Miałyśmy przy tym ubaw po pachy. Nie minęła minuta i mama do mnie oddzwoniła, a ja od razu włączyłam tryb głośnomówiący.

– Wariatki! Wiedziałam, że to zrobicie! – wrzeszczała, a my śmiałyśmy się tak, że i jej to się udzieliło.

Pobyt nad morzem był wspaniały, a babcia do dziś wspomina go z rozrzewnieniem i śmieje się z tego, jak bardzo mama się zdenerwowała.

Czytaj także:
„Ojciec ma 7 krzyżyk na karku, rozbija się kabrioletem, szlaja po klubach i wydaje fortunę na kochanicę. Staruszek oszalał”
„Choć siostry spały na kasie, to stołowały się w naszym domu jak w darmowej jadłodajni. Miały mnie i mamę za służące"
„Moja żona wpadała w histerię i manipulowała, żeby wymuszać to, co chce. Po każdej najmniejszej kłótni się wyprowadzała”

Redakcja poleca

REKLAMA