Supermodelka Plus Size wzbudza wielkie emocje. Od miłości do nienawiści

supermodelka plus size fot. Materiały prasowe
Program Supermodelka Plus Size zmieni Polki? Na pewno wywołuje wielkie emocje, łzy, ostre komentarze. Naszym zdaniem to program o uczeniu się akceptacji i wybaczaniu sobie, że nie jest się ideałem.
/ 08.09.2017 14:11
supermodelka plus size fot. Materiały prasowe

 „Promowanie otyłości jest chore. Do dietetyka i na rower, a nie do telewizji świrować pawiana”, „Więc program Supermodelka plus size sugeruje kobietom z nadwagą, żeby nie robiły nic tylko akceptowały siebie. Zgadzam się, że trzeba kochać siebie, ale tylko zdrową, a nie z otłuszczonymi organami. Nikt mi nie powie, że kobieta z nadwagą jest zdrowa i aktywna”, „Nie podoba mi się ten program, to promowanie otyłości”. Uff, to fragmenty dyskusji pod naszym postem o programie Supermodelka Plus Size na Facebooku. Chodziło o ten tekst: Plus size znaczy ponętne i kuszące, a nie otyłe i zaniedbane!

Dyskusje o wadze kobiet są, przynajmniej dla mnie, żenujące. Może dlatego, że sama noszę rozmiar 42 (teraz). Pamiętam, gdy byłam początkującą dziennikarką, pracowałam w „Filipince”, w tym samym miejscu gdzie był „Twój Styl”, wtedy jedyny dobry polski magazyn dla kobiet. Kiedyś, w kolejce w kuchni stałam za znanym dziś stylistą Tomaszem Jacykowem. „Każda szanująca się kobieta powinna mieć rozmiar 36” powiedział do szczupłej blondynki stojącej obok niego, dziennikarki modowej albo stylistki.

Miałam 26 lat i jego słowa były dla mnie święte. W końcu to stylista. Człowiek znający się na modzie, wytyczający trendy. Było mi wstyd, bo nosiłam rozmiar 38. Tego dnia zamówiłam sałatę, bo pomyślałam, że TAKA grubaska nie może zamówić czegoś innego, bo to obciach i wstyd. A Jacyków patrzy.

Dziś, jako czterdziestolatka, nie wierzę, że nie akceptowałam siebie takiej pięknej i wstydzę się każdego dnia, który zmarnowałam na krytykę.

Kobiety plus size odtwarzają topowe kampanie reklamowe. Piękno nie ma rozmiaru XS?



Ile z nas kobiet usłyszało coś takiego. Jesteś chuda, to jesteś piękna. Szczupłość to kontrola, piękno, uroda. To jedyny obowiązujący standard. Wryło nam się w głowę, że grube są gorsze, słabsze, nie mają powodzenia u mężczyzn, a na imprezach podpierają ściany. Większość kobiet to zna. Mamy obsesję wagi. Latami się z tych obsesji leczymy.

Dlaczego ludzi tak irytuje program, który pokazuje kobiety w rozmiarze 42 plus?

O co chodzi? Budzi to ich lęk przed nadwagą? A tym samym lęk przed utratą kontroli, oceną? Dlaczego to jest tak ważne, żebyśmy wszystkie wyglądały tak samo? Albo chociaż pracowały nas sobą?

Zostaję fanką programu „Supermodelka plus size”. I fanką tych kobiet. Nie dlatego, że uważam, że rozmiar 44 jest lepszy od 36. Nie uważam tak, i wiele znanych mi kobiet też nie. Większość z nas chce być szczupła, naprawdę. Ale jestem pewna, że w tym programie nie chodzi o promocję otyłości. Kto to w ogóle wymyślił?

To program o tym, że możemy być piękne w różnym rozmiarze. Mam rozmiar ponad 40 i codziennie płaczę mężowi, że jestem słaba, bo nie umiem schudnąć... Teraz z rozdziawioną buzią patrzę na piękną Ewę Zakrzewską. Myślę, to ona nie przemyka na plaży? Nie jest jedną z tych kobiet, które nie pójdą na basen, odmówią spotkania, bo przytyły, nigdy nie pójdą do żadnego programu, bo nie chcą, żeby zobaczył je świat? Wow. Ona naprawdę jest pewna siebie? Ale jak to? Przecież pewność siebie przepisana jest szczupłym.

Jest Kinga, ze Świnoujścia, która mieszka dziś w Trójmieście. Długie włosy, piękne rysy twarzy. Idzie ulicą, macha krągłymi biodrami i mówi: wiem, że jestem zajebista, lubię swoje ciało.

Jest Katarzyna, z burzą rudych loków i Małgorzata, blondynka. Paradują w kostiumie kąpielowym, śmieją się, choć, gdy idą ich ciało faluje, a wiadomo, że ciało nie powinno falować, ale być mocne i zbite.

Każda kobieta powinna oglądać ten program

I uczyć się radości życia, pokonywania siebie, akceptacji. Bo bohaterki programu nie mówią: zawsze było wspaniale. Mówią o anoreksji, odrzuceniu przez mężczyznę, braku tolerancji. Mówią o tym, że słyszały, że są obleśne, obrzydliwe, świńskie, ohydne. O tym, że chudły i tyły. Ale w końcu znalazły się w punkcie: „kocham siebie”.

„Kocham siebie” to najlepsza rzecz jaką możemy dla siebie zrobić. Tego uczy Ewa Chodakowska, choćby dziś rano oglądałam jej „life”, w którym mówi: nieważne jak wyglądasz, bądź zdrowa i rób coś dla siebie. Problem z obsesyjnym jedzeniem polega często na braku miłości do siebie. Na odreagowywaniu napięcia, na niepokoju.

Tego nie zrozumie nikt, kto nie walczył z nadwagą. Nikt kogo życie nie toczy się między rozmiarem 36, a 44. Nie musimy wielbić nadwagi. Ale możemy ją akceptować, uznawać za część życia. Jestem pewna, że wtedy wiele kobiet schudłoby naturalnie, bo przestałoby tak o tym myśleć, tak się koncentrować na jedzeniu.

Grubaski są wdzięczne za program

„Super modelka plus size”. Chude i chudzi muszą się nauczyć, że ci grubsi też mają prawo wyjść i pokazywać ciało. Mają prawo mówić; jestem zajebista, kocham siebie. To nie jest program o otylości, bo Ewa Minge odrzuciła kilka naprawdę za grubych, niezdrowo wyglądających dziewczyn. Powiedziała m.in: „masz problem z krążeniem, zajmij się tym”, to jest program o tym, że w każdym rozmiarze możemy startować do tytułu: „modelka”.

Jacyków idzie do domu. Kobieta w rozmiarze 42 to też kobieta. To program o uczeniu się akceptacji i wybaczaniu sobie, że nie jest się ideałem. Każda z nas może schudnąć, jeśli chce. Może chcieć być szczupła. Ale to nie znaczy, że grube jest brzydkie. I cieszę się, że ktoś wreszcie walczy ze stereotypami.

Ja, która wciąż chcę mieć rozmiar 36. Ale nie uważam, ze wszyscy chcą. I już nie uważam, że tylko 36 jest piękne, a patrząc na te dziewczyny myślę: wow. Powinnyśmy się od nich uczyć. Mocy, siły i pewności.

Polecamy! Dziewczyny plus size są oszukiwane! Jedna z modelek wyznała prawdę!

 

Redakcja poleca

REKLAMA