Wychowywanie dziecka przez mamę - list do męża

kobieta wychowująca dziecko fot. Fotolia
Urodziłam, wykarmiłam, wychowuję… Doceń mnie!
/ 09.12.2016 05:56
kobieta wychowująca dziecko fot. Fotolia

Najpierw 9 miesięcy ciąży: mdłości, ból kręgosłupa, spuchnięte nogi, obrzmiałe piersi. Setka badań ginekologicznych, może nawet pobyt w szpitalu. I lęk o to, czy będzie zdrowe, jak sobie poradzimy, jak je wychować. Ty pocieszasz, zapewniasz, że będzie dobrze, ja muszę to udźwignąć.

Potem 20 godzin bolesnego porodu: w pocie, w milczeniu, wreszcie rozdzierający krzyk, po którym rodzi się szczęście tak wielkie, tak nieopisane. Ty jesteś obok, ja w samym środku wydarzeń.

Hanna Samson: 20 minut, które rujnuje życie kobiety...

Pierwsze tygodnie z noworodkiem - dni i noce zlewające się w jedno, godziny karmienia, obolałe brodawki, zimne okłady na zapalenia piersi. Odbijanie, ulewanie, przewijanie, przytulanie. Brak snu. Brak czasu na to, żeby wziąć prysznic, zjeść obiad. Brak czasu na cokolwiek. Ty mi pomagasz, czasem odciążasz na parę godzin. Ja muszę się wtedy ekspresowo stawiać do pionu, żeby pociągnąć tę opiekę przez kolejne miesiące.

Pierwszy uśmiech, pierwszy obrót z plecków na brzuszek, pierwszy stały posiłek, pierwsza ulubiona zabawka. Ty znasz to ze zdjęć, ja te zdjęcia robię. Cały czas jestem na miejscu.

Spacery codziennie takie same. Dla ciebie to niedzielna rozrywka. Samotność? Ogromna. Czasami spotkam inną mamę, czasami ktoś mnie odwiedzi, ale są tygodnie, w których wizyta u lekarza staje się świętem. Ty jesteś z ludźmi, w pracy.

10 mld złotych - tyle wynoszą niezapłacone alimenty w Polsce. "Nie płacą, bo wolno. Bo nie ma żadnych konsekwencji"

Pierwszy ząbek i znów nieprzespane noce, bo boli i swędzi. Kołysanie, przystawianie do piersi, masowanie dziąseł. Znoszenie płaczu. Ty możesz wyskoczyć do apteki po maść, ja zostaję i koję smutek jak umiem, po matczynemu.

Wreszcie pierwsze kroki i koniec picia kawy na siedząco. Dziecko ciągle w ruchu, a ja razem z nim. Ty cieszysz się, że nareszcie chodzi i dziwisz, skąd nagle taki bałagan. Ja nie mam kiedy wyjąć naczyń ze zmywarki.

Drzemka - upragniony moment dnia. 5 minut odpoczynku, a potem gotowanie obiadu, "ogarnianie" mieszkania. Potem zabawy rozwijające, znów godziny karmienia, ciągłe przebieranie. Ja padam z nóg, ty wciąż się dziwisz, skąd taki bałagan.

Pierwsze słowo. Mama. Płaczę ze wzruszenia. Ty na swojego „tatę” musisz czekać jeszcze parę tygodni.

Pierwsza świeczka na torcie. Oboje pękamy z dumy.

Koniec karmienia piersią, spadek hormonów - ulga i smutek jednocześnie. Ty pocieszasz, że przecież już czas. Kupujesz większą butelkę, ja czuję się winna.

Jestem zmęczona. Ty mówisz, że przecież zabrałeś dziecko na plac zabaw. Na dwie godziny.

Marzę, żeby mieć weekend tylko dla siebie. Dwa dni, żeby się wyspać i pójść do fryzjera. Zobaczyć się z koleżankami. Ty mówisz, że przecież nie pracuję, całe dni spędzam w domu. Nie rozumiemy się.

Nie wymagam nie wiadomo czego. Doceniam, że jesteś, starasz się, pracujesz, że mamy na rachunki. Teraz ty doceń mnie - mój wysiłek na rzecz naszej rodziny. To wszystko nie robi się samo. Proszę cię tylko o jedno - doceń mnie.

10-letni kontrakt zamiast ślubu? To rozwiązanie ma szansę wejść w życie. I okazuje się, że ma sens...

Redakcja poleca

REKLAMA