Dietetyczny zegar, czyli kiedy co jeść

Większość diet zasadza się na tym, czego nie jeść, a co od biedy można. Tymczasem kwestia wyczucia czasu też może mieć znaczenie…
/ 26.04.2010 08:31
Większość diet zasadza się na tym, czego nie jeść, a co od biedy można. Tymczasem kwestia wyczucia czasu też może mieć znaczenie…

Body Clock Diet, czyli dietetyczny zegar to koncepcja wedle której nasze ciało w przeciągu doby przechodzi różne fazy metaboliczne i dla najbardziej efektywnego odżywiania w określonych porach należy mu dostarczać określone pokarmy. Zgodnie z tą teorią, każdy z nas ma w środku tykający zegar regulujący apetyt, poziom spalania, senność czy poziomy energii. Ucząc się te dzienne biorytmy obserwować możemy tak kształtować grafik jadłospisu, by pochłaniać dobroczynne potrawy w dobie zapotrzebowania na dane substancje.

Dietetyczny zegar, czyli kiedy co jeść

Podstawowa zasada to więc jedzenie regularnych, starannie dobranych posiłków bez czekania na głód. Tym sposobem wprowadzamy do życia rutynę, która choć może męczyć duszę, ciału sprzyja bez wątpliwości, co można odnieść również do regularnych godzin kładzenia się spać czy wysiłku sportowego. Twórcy diety Body Clock obiecują po dwóch tygodniach stratę kilku kilogramów, jeśli tylko przestrzegać będziemy reguły 3 głównych posiłków i 2 przekąsek złożonych głównie z białek, warzyw, owoców, złożonych węglowodanów i niskich ilości roślinnych tłuszczy.

Uważa się, że dzień należy zdecydowanie rozpoczynać od solidnego śniadania, najlepiej opartego na ziarnach i płatkach, które dostarczają mózgowi niezbędnej po nocy insuliny i regulują tym samym wahania głodu w ciągu dnia. Duże śniadanie już od dawna uznawane jest za klucz do sukcesu w odchudzaniu i im wcześniej po wstaniu je skonsumujemy, tym dla ciała lepiej. Z kolei kolacja powinna skupiać w głównej mierze na chudych białkach tj. drób, ryby, jajka, sery oraz dodatku węglowodanów o niskim indeksie glikemicznym (ciemne pieczywo, razowy makaron, brązowy ryż). Największy problem jest z obiadem, bo większość z nas ma po nim okres energetycznej zapaści i rozleniwienia, czemu mają zapobiegać właśnie większe śniadania, warzywno-owocne przekąski oraz ustawienie posiłków głównych z pominięciem wczesnego popołudnia. Godziny 7.00, 12.00 oraz 18.00 to prawie ideał z włączeniem pomiędzy główne posiłki zielonych przerywników bądź jogurtu. Badania wskazują, że jedząc w godzinach 14.00-16.00 obfity obiad zawsze będziemy czuć się po nim ospali i… spalać znacznie gorzej. W nocy od jedzenia należy całkowicie stronić.

Program jest prosty, ale bywa nie łatwy do wdrożenia, jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie podróże, pełne pracy dni, spotkania, chaos służbowy. Paradoksem jest, że w Polsce jeszcze tak duża ilość zakładów pracy nie honoruje przerwy obiadowej, która idealnie miałaby odzwierciedlać zachodni lunch i dodawać nam potrzebnej energii w samo południe. Nawet starożytni Chińczycy wierzyli bowiem, że jedzenie do 12.00 pozbawione jest jakichkolwiek konsekwencji w postaci dodatkowych kilogramów. Oczywiście, starożytni Snickersów i Pizzy Hut nie znali, ale faktycznie najedzenie się do 12.00 to bardzo dobry pomysł z punktu widzenia dietetyki, bo kalorie zamieniane są głównie na energię i ciepło, podczas gdy wieczorem robi się raczej zapasy.

Rano organizm potrzebuje wielkiej dozy substancji odżywczych w postaci witamin, białka, minerałów i to wszystko odbija się na naszej cerze, stanie włosów i paznokci. Papieros i kawa na śniadanie to nie tylko obżarstwo później, ale i znaczny ubytek na urodzie. Naukowcy sugerują wręcz, że w ciągu snu mamy styk z wieloma bakteriami, które wnikają do organizmu i poranna dawka pokarmu pozwala szybko wytworzyć odpowiednie zasoby przeciwciał. Faktycznie osoby jadające porządne śniadania chorują rzadziej i cieszą się lepszą odpornością.

Są też źródła, które zalecają jedzenie w okresie 30-45 minut po wysiłku fizycznym. Wydzielone podczas treningu enzymy odpowiedzialne za wydatki energetyczne są na wysokim poziomie, tłumiąc enzymy odpowiedzialne za hormony związane z gromadzeniem tłuszczu. Węglowodany są więc wchłaniane natychmiast, aby uzupełnić niski poziom glikogenu, zaś białko jest w tempie ekspresowym przyswajane do celów regeneracji i odbudowy tkanki mięśniowej. Sesja w siłowni, basen czy jogging idealnie więc wykonywać przed śniadaniem lub późnym popołudniem przez kolacją.

Naturalnie, każdy z nas ma nieco inne wewnętrzne tryby i trybiki a już to, że są pośród nas sowy i skowronki wskazuje, że każdemu pasuje nieco inny system czasowy. Najlepiej jest więc obserwować swoje ciało - jeśli po danym posiłku czujesz się ciężki i bez energii to spróbuj zmienić porę na wcześniejszą, a węglowodany zastąpić większą ilością białek. Niezależnie jednak od tego, co nam się może wydawać, 5 posiłków w ciągu dnia to ideał dla każdego dorosłego organizmu.

Agata Chabierska

Redakcja poleca

REKLAMA