Początek bajki
Rok 2003. Charytatywny pokaz mody na elitarnym uniwersytecie St. Andrews, do którego przyjmowane są jedynie dzieci arystokratów oraz tych przedstawicieli brytyjskiej klasy średniej, których stać na wydanie kilku tysięcy funtów za semestr nauki. On – książę Walii, wnuk Elżbiety II i syn legendarnej Lady Di – zasiada w pierwszym rzędzie, na miejscu, za które później królewski skarbnik wypisze uczelni czek na 450 funtów. Ona – ideał kobiecości, córka właścicieli doskonale prosperującej firmy zajmującej się internetową sprzedażą zestawów na przyjęcia ślubne – pojawia się na wybiegu w koronkowej, czarnej bieliźnie. Ich wzrok spotyka się, wymieniają uśmiechy. W połowie pokazu książę opuszcza swoje miejsce, aby za kulisami poszukać Kate i zaproponować jej randkę. Dziewczyna, która od siódmego roku życia wyklejała ściany swojego pokoju plakatami Williama, nie waha się przyjąć zaproszenia. Po miesiącu wszyscy w St. Andrews wiedzą już, że książę ma nową sympatię. Młodzi starają się jednak zachować dyskrecję i przez kilka miesięcy udaje im się zwodzić paparazzich i... policyjną ochronę, która 24 godziny na dobę czuwa nad bezpieczeństwem członków rodziny królewskiej.
W tym samym czasie cała Anglia szuka Williamowi narzeczonej, a w telewizji powstaje reality show „A Wife For William”. Przez kilka tygodni 25 dziewczyn z najlepszych rodzin walczy o tytuł idealnej kandydatki na przyszłą królową. Walkę wygrywa 18-letnia Holly Branson, córka szefa koncernu Virgin. William umawia się z nią nawet na randkę, wybierając na miejsce spotkania... las, w którym arystokraci polują na zające, lisy i inne niewinne zwierzątka. Okazuje się to bardzo sprytnym posunięciem, bo kiedy książę zabija króliczka, jego wrażliwa towarzyszka mdleje i na tym kończy się ich znajomość. W tym samym czasie romans Williama i Kate rozwija się w najlepsze.
Bomba idzie w górę!
Rok 2005. W szwajcarskim kurorcie Klosters pojawiają się dwaj książęta Walii – następca brytyjskiego tronu Karol i jego syn William. To, że Karolowi towarzyszy Camilla Parker-Bowles, nie dziwi nikogo, bo od rozwodu księcia z Dianą jest ona jego oficjalną towarzyszką. Sensacją stają się za to zdjęcia prezentujące Williama i jego wybrankę. Pocałunki na stoku, czułe gesty, romantyczne kolacje nie zostawiają wątpliwości, że para postanowiła ujawnić światu swoje uczucie. Prasa szaleje! Gazety z miejsca zaczynają pisać o Middleton jako o „nowej Lady Di”, podkreślając, że Kate – podobnie jak Diana – nie została przygotowana do życia na dworze królewskim, obca jest jej etykieta dworska i że w przeciwieństwie do sztywnych panienek z dobrych domów jest naturalną i żywiołową dziewczyną. Szybko okazuje się jednak, że nowa ulubienica Anglików nie zamierza iść w ślady legendarnej poprzedniczki.
Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>
Zamiast dziękować losowi, że udało jej się zdobyć serce przyszłego króla, Kate oświadcza w wywiadach: „To William ma szczęście, że trafił na tak rewelacyjną dziewczynę”. W przeciwieństwie do nieśmiałej Diany doskonale daje sobie radę z prasą i paparazzimi. Gdy następnego dnia po powrocie ze Szwajcarii pod swoim domem zastaje kilkudziesięciu fotoreporterów, Kate wychodzi do nich tylko po to, aby oświadczyć, że na jej polecenie prawnicy właśnie zakończyli rozmowy z wydawcami tabloidów. Uprzedzili ich, że naprzykrzanie się pannie Middleton zakończy się w sądzie. Następnego dnia pod domem Kate pojawia się już tylko mleczarz oraz… 12 ochroniarzy wynajętych dla ukochanej przez Williama.
Zwrot akcji
Rok 2007. Jako pierwszy donosi o tym wiosną magazyn „The Sun”. Wielki nagłówek tej gazety głosi: „William rzucił Kate!”. Anglia jest w szoku, a wiadomość o rozstaniu pary wskakuje na czołówki serwisów prasowych. Wszyscy dociekają przyczyn tak szokującej decyzji, ale rzecznik rodziny królewskiej odmawia podania szczegółów. Ogranicza komentarz do słów: „Związek Williama i Kate przeszedł do historii w przyjacielskiej atmosferze”. Z miejsca więc pojawia się setka teorii. Najpopularniejsza, lansowana przez tabloidy, głosi, że Middleton postawiła księciu warunek: małżeństwo albo rozstanie, a ten wybrał wolność. Poważniejsze gazety zwracają uwagę, że William, zgodnie ze zwyczajami panującymi w rodzinie królewskiej, musi spędzić dwa lata w armii. Oznacza to, że mógłby się widywać z Kate tylko raz w tygodniu. Para miała uznać, że taki związek nie ma sensu i powiedzieć sobie „żegnaj”. Nie mija jednak rok, kiedy William – bez zgody przełożonych – „pożycza” sobie wojskowy helikopter. Ląduje nim w środku nocy na polu, w samym sercu posiadłości należącej do rodziny Middleton. Kate już tam na niego czeka. Młodzi padają sobie w ramiona. Gdyby był to film, tej scenie na pewno towarzyszyłby miłosny szlagier. Jednak prawdziwe wzruszenia dopiero przed nami!
Perła w koronie
Rok 2010. We wtorek 16 listopada rzecznik dworu walijskiego potwierdza, że William i Kate są zaręczeni. Następnego dnia nie ma na Wyspach gazety, która nie miałaby tej wiadomości na pierwszej stronie wraz z odpowiednim miłosnym tytułem. Romantyzm romantyzmem, a z zapowiedzianego na przyszły rok ślubu najbardziej cieszy się... brytyjski rząd. W dobie kryzysu nic lepszego nie mogło się Wielkiej Brytanii przytrafić! Spekuluje się, że zaślubiny Williama i Kate mogą przynieść gospodarce miliard (!) dolarów zysku. Sam dochód z produkcji pamiątek ślubnych obliczany jest na kilkadziesiąt milionów. Szacuje się też, że ślub Williama i Kate może ściągnąć do Londynu dwa miliony turystów. Hotelarze i właściciele restauracji już zacierają ręce!
Z ożenku księcia cieszą się też jego krewni, i to wbrew opiniom co bardziej konserwatywnych arystokratów kręcących nosem na ów – ich zdaniem – „mezalians”. Ale rodzina Williama ma powód do radości. Od czasu, kiedy świat pokochał Lady Di, liczba osób (zwłaszcza młodszych!) popierających instytucję monarchii zmniejszyła się dość znacząco. Teraz, dzięki lubianej Kate, sytuacja może się zmienić. A czy tak się stanie? O tym przekonamy się w drugiej części naszego filmu. Bo pierwsza zakończy się napisem „The End” w chwili, gdy na palcu Kate Middleton pojawi się ślubna obrączka, czyli w piątek 29 kwietnia. Z tej okazji brytyjski rząd zafundował wszyskim poddanym Jej Królewskiej Mości aż dwa dodatkowe wolne dni. Świętowanie książęcego ślubu zacznie się już w czwartek. Mamy nadzieję, że my też tam będziemy „miód i wino pić”.
Alek Rogoziński / Party