Sebastian Karpiel-Bułecka

O tym, jak kocha na zabój. O tym, dlaczego nigdy nikogo nie uderzył i o tym, co go tak wzrusza, że płacze. Przed Wami lider zespołu Zakopower.
/ 21.02.2012 10:05
Beata Sadowska: Podobno jesteś leniem.
Sebastian Karpiel-Bułecka: Bzdura. Tyle się dzieje, że nie mam czasu na lenistwo. Nawet jeśli chciałbym się zatrzymać, to się nie da.

– To dobrze?

Sebastian Karpiel-Bułecka: W końcu o to chodziło. To dowód na to, że Zakopower ma sens.

– Co takiego jest w Waszej muzyce, że posypały się nagrody: TOPtrendy, Opole. A wydawało się, że boom na folk mamy już za sobą: były już i Brathanki, i Golce, i Bregović.

Sebastian Karpiel-Bułecka: To, co robimy, jest po prostu prawdziwe, bez ściemniania, oszukiwania, udawania kogoś innego. W tym tkwi nasza siła. Poza tym łączymy folk z elektroniką, nowymi brzmieniami, to interesujące połączenie. Ludziom się podoba.

– A nut się już nauczyłeś?

Sebastian Karpiel-Bułecka: (Śmiech). Nie i chyba prędko się nie nauczę. Nigdy nie chciałem iść do szkoły muzycznej, bo mnie to nie interesowało. Nie chciałem być klasycznym skrzypkiem. Miałem w głowie, że będę grał muzykę góralską. Teraz trochę żałuję, bo wiedza muzyczna daje większe możliwości. Nie musisz słuchać i się uczyć. Dostajesz kartkę, czytasz nuty, grasz i idziesz do domu.

– Masz kompleks niewykształconego muzyka?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Nie, zwłaszcza że mam wyuczony inny zawód. Jestem architektem.

– No właśnie: architekt z gór, projektujący wioskę surfingową w Chałupach i aqua park?!

Sebastian Karpiel-Bułecka: Aqua park to była moja praca dyplomowa, a wioska w Chałupach rzeczywiście powstała, chociaż nie do końca jestem z niej zadowolony. Nie miałem czasu, żeby dopilnować budowy.

– Jak długo można łączyć muzykę i architekturę? Sam mówisz: „nie dopilnowałem, nie miałem czasu…”

Sebastian Karpiel-Bułecka: To moje wielkie marzenie, żebym ani z jednego, ani z drugiego nie musiał rezygnować. Ale teraz rezygnuję z architektury. Nie mam czasu, żeby coś zaprojektować. To wymaga spokoju, pomyślenia, posiedzenia przed komputerem.

– Najlepiej w nocy?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Najlepiej, bo mniej rzeczy mnie rozprasza, łatwiej się skupić. Ale teraz w nocy muszę spać, żeby odpocząć po koncertach. Ostatnio noce spędzam w busie, bo koncertujemy po całej Polsce. 600–700 kilometrów w aucie, próba, koncert i tak w kółko. Gramy po pięć koncertów tygodniowo.

– I chcesz mi powiedzieć, że to takie fajne: spanie w samochodzie, życie na walizkach?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Nagrodą za obolały kręgosłup i podkrążone oczy są występy i ludzie, którzy przychodzą na koncerty, bawią się, kupują płyty.

– Najtrudniej grać przed góralami?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Tak, bo to bardzo wymagająca publiczność. Wszyscy się znają albo im się wydaje, że się znają na muzyce. Dla niektórych to, co robimy, jest profanacją góralszczyzny.

– A jest?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Nasza płyta ma tyle wspólnego z góralszczyzną, że gra na niej czterech górali i że śpiewamy gwarą. Nie żerujemy na góralszczyźnie. Ten zarzut odpada.

– Co podcina Ci skrzydła?
Sebastian Karpiel-Bułecka: Nie miałem takiego momentu, chociaż na początku, kiedy ukazała się płyta, stoczyliśmy straszną walkę, żeby grały nas stacje radiowe. Ciągle jest blokada na wszystko, co kojarzy się z góralszczyzną, bo – jak nam tłumaczą – to się przejadło. Zespoły przed nami zamęczyły rynek, wydając płytę co pół roku. Bardzo to przeżywałem i opadały mi ręce, ale teraz już się nie przejmuję. Płyta się podoba, mamy dobre recenzje. Jest OK.

– Nie masz czasem dość show-biznesu, nie myślisz: „Po co ja się w to wpakowałem”?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Nie. Przecież gramy mnóstwo koncertów, a to radość, satysfakcja i kop energetyczny. Show-biznes nie zalazł mi jeszcze za skórę.

– A paparazzi?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Miałem tylko jedną przykrą sytuację. W gazecie ukazało się moje zdjęcie, na którym jem salceson. To było na konferencji prasowej po festiwalu w Opolu. Prosiłem fotografa, żeby sobie odpuścił, ale co z tego? Zdjęcie ukazało się ze złośliwym komentarzem.

– Jakbyś tego fotografa spotkał, to...

Sebastian Karpiel-Bułecka: To nic. Uderzyć człowieka? Ja nie biję.

– Kiedy ostatnio kogoś uderzyłeś?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Nigdy w życiu nikogo nie uderzyłem i nie mam zamiaru.

– Nie uderzyłeś, bo nie miałeś powodu?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Nie walczę na pięści. Jestem przeciwny fizycznej przemocy.

– Wyobrażasz sobie przeprowadzkę do Warszawy?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Gdyby była taka potrzeba, to oczywiście.

– Coś się chyba zmieniło, bo wcześniej się upierałeś, że nic poza górami dla Ciebie nie istnieje.

Sebastian Karpiel-Bułecka: Kocham Zakopane i nie wyobrażam sobie, że jestem zupełnie odcięty od gór. Muszę tam od czasu do czasu pojechać i pobyć.

– To Twoje miejsce na ziemi?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Nie wiem, ale gdyby ktoś mi powiedział, że mogę zamieszkać na Wyspach Kanaryjskich, ale pod warunkiem, że już nigdy nie zobaczę Zakopanego, na pewno bym się nie zgodził.

– Co takiego jest w Zakopanem, że musisz wracać?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Tam wyrosłem, tam dojrzewałem, tam są moje korzenie.

– A możesz sobie znaleźć miejsce, jak wieje halny? Podobno góralom daje się we znaki nawet w Warszawie…

Sebastian Karpiel-Bułecka: (Śmiech). Zmiana ciśnienia, w tym cały sekret. Jak idzie halny, zawsze potem pada deszcz, a żeby zaczęło padać, musi opaść ciśnienie, więc człowiek jest senny i znużony. W Zakopanem odczuwa się to specyficznie. Na Krupówkach pełno wariatów: idzie facet i strzela z parasolki, dużo ludzi na fleku, czyli pod wpływem alkoholu.

– A Ty?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Czuję się pobudzony, nerwowy. Nosi mnie, coś bym zrobił, gdzieś poszedł, pobawił się, popłakał. Pojawia się jakieś wyczulenie na życie.

– Płaczesz ze złości?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Raczej ze wzruszenia.

– Co Cię wzrusza?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Rodzina. Zwłaszcza jak moim bliskim dzieje się krzywda przeze mnie, przez to, co robię.

– Nie rozumiem...

Sebastian Karpiel-Bułecka: Ludzie bywają bardzo złośliwi. Zdarza się, że dotyka to bliskich mi ludzi. Gdybym spotkał takiego człowieka, to…

– …to co? Przecież byś nie uderzył.

Sebastian Karpiel-Bułecka: Ale powiedziałbym, co o nim myślę. I jakby z tej mojej wypowiedzi wyrzucić przekleństwa, nic by nie zostało.

– Za rok będziesz 30-latkiem. Dla niektórych mężczyzn to ważna data, przełomowa.

Sebastian Karpiel-Bułecka: Nie przywiązuję wagi do dat. Nie martwi mnie, że może coś powinienem już mieć albo osiągnąć, a jeszcze mi się nie udało, że na coś już za późno albo jeszcze za wcześnie.

– Nad wiekiem się nie zastanawiasz, a nad urodą? W końcu ciągle słyszysz albo czytasz o sobie: „najgorętszy góral”, „w tych oczach można utonąć”.
Sebastian Karpiel-Bułecka: Na pewno miło usłyszeć, że się podobam i nie uwierzę, że komuś nie sprawia to radości czy nie daje satysfakcji. Ale też nie przywiązuję do tego specjalnej wagi. Nie roztrząsam, czy można w moich oczach utonąć.

– A można?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Nie wiem, nie znam się.

– A na miłości się znasz? W piosence „Kiebyś Ty” pytasz, „co z tom miłościom?”. No właśnie: co?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Jest, była i będzie. Świat bez miłości jest nic niewart.

– Jak się zakochujesz, to na zabój?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Jak kocham, to mocno. Nieporozumienia strasznie przeżywam, potem cierpię, wszystko po mnie widać.

– Jesteś słaby w gierkach i udawaniu?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Nie potrafię udawać. A jak już muszę, to się potwornie męczę i jest mi źle z samym sobą. Wtedy zostaje już tylko walenie głową o ścianę.

– Kiedy ostatni raz kochałeś na zabój?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Cały czas kocham na zabój! Z wiekiem inaczej się do tego podchodzi. Inna jest miłość z podstawówki, a inna miłość dojrzałego człowieka.

– Jak teraz kochasz?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Jestem dojrzalszy i bardziej odpowiedzialny za to, co czuję. Ale... ja nie potrafię rozmawiać o uczuciach. Jak to robisz publicznie, automatycznie sprowadzasz miłość do rangi towaru, którym się handluje. I masz problem.

– Z tym, że w gazetach pojawiają się Twoje zdjęcia z Kayah, opatrzone komentarzem „jej nowy chłopak”, też masz problem?

Sebastian Karpiel-Bułecka: A niby dlaczego miałbym mieć? Kasia jest wspaniałą kobietą i bardzo mi się podoba. Podziwiam ją za to, co robi i jakim jest człowiekiem.

– A jak słyszysz historie o tym, że kupiła Ci dom w Zakopanem?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Nikt dla mnie nic nie kupił w Zakopanem, na wszystko muszę sam zapracować.

– Nie lubisz prezentów?!

Sebastian Karpiel-Bułecka: Prezenty to co innego, ale dom czy samochód to już przesada!

– Śpiewacie o adrenalinie. Co jest dla Ciebie takim zastrzykiem energii, co sprawia, że Ci się chce?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Granie. Kiedy wychodzę na scenę, jest mi dobrze i czuję, że góry mógłbym przenieść.

– W górach chodzisz „na górkę”?

Sebastian Karpiel-Bułecka: W Zakopanem jest klasztor Jezuitów, tak zwana górka. Tam się chodzi i ślubuje wstrzemięźliwość od papierosów czy alkoholu. To działa. Kiedy po przysiędze znajdziesz się na imprezie i ktoś cię będzie namawiał do picia, wystarczy, że pokażesz obrazek, który dostałaś w kościele. To gwarantuje nietykalność. Ludzie to szanują i już nie ma: „Ze mną się nie napijesz?!”.

– Obiecywałeś coś „na górce”?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Nie, bo nigdy nie miałem problemu z nałogami.

– Silna wola?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Daję radę bez ślubów.

– A bez czego nie dajesz?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Bez grania pewnie bym nie dał.

– A bez miłości?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Też nie. Każdy człowiek potrzebuje miłości do życia.

Rozmawiała Beata Sadowska/ Viva
Zdjęcia Piotr Porębski/Metaluna
Stylizacja Marek Adamski/Metaluna
Makijaż i fryzury Natalia Grewińska



Redakcja poleca

REKLAMA