Michał Żebrowski: Zależy komu. W niedomówieniach też jest sens. Więc może po prostu zapraszam ludzi do tego, by sami zinterpretowali coś, czego ode mnie wprost nie usłyszą. A baśnie dają taką możliwość.
– Porozmawiajmy więc Andersenem. Pamięta Pan „Księżniczkę na ziarnku grochu”? Co w Pana życiu było tym groszkiem uwierającym nawet pod stoma puchowymi pierzynami?
Michał Żebrowski: Złe oceny w szkole.
– To kiedyś, a dziś?
Michał Żebrowski: Uciekający czas. I ciągła praca nad tym, bym nie zmarnował czasu, który mam na Ziemi.
– Trzymałam kciuki za Kaja z „Królowej śniegu”, chłopca, któremu okruch szkła trafił do serca, zmieniając je w bryłkę lodu. Zna Pan to uczucie?
Michał Żebrowski: Tak. Niecierpliwość jest w moim życiu takim zatruwającym okruchem.
– Czego się Pan tak bardzo nie może doczekać?
Michał Żebrowski: Dla każdego niecierpliwość oznacza co innego. Dla jednego będzie to niecierpliwe poszukiwanie wielkiej miłości. Dla innego niecierpliwość w czekaniu na sukces zawodowy albo odnalezieniu harmonii, wewnętrznego spokoju. Mówienie o sobie jest egoistyczne. I naprawdę tak mało daje, ja zdecydowanie wolę ogólnie. Walczyłem długo z własną niecierpliwością we wszystkich aspektach życia.
– Ludzie nie chcą słuchać, przepraszam, prawd objawionych, tylko wiedzieć, jaki Pan jest?
Michał Żebrowski: Jestem właśnie taki. Dziś.
– Irytujący?
Michał Żebrowski: Jeżeli coś mnie uwiera, piszę eseje do prywatnego brulionu. Wracam do tego po miesiącu, dwóch. Czytam i zastanawiam się, czy ma sens?
– Od dawna Pan pisze?
Michał Żebrowski: To nieważne. Ważne, że w momentach istotnych. Nie ma tam zapisków w stylu: „Wczoraj zrobiłem rosół, a powinienem zupę grochową”. Gdy coś mnie porusza, mogę wyrzucić tę energię w kosmos albo, nie daj Boże, w ludzi, kogoś dotknąć, obrazić, albo... Przelać to na papier. Najpierw samemu się z tym uporać. Zastanowić, jakie podjąć kroki, i zrobić to bez emocji.
– Która baśń jest o Panu? Ołowiany żołnierzyk?
Michał Żebrowski: W dzieciństwie była moją ukochaną. Chciałem być żołnierzem. Podobało mi się wszystko, co wzbudzało w młodym chłopcu poczucie siły i odpowiedzialności.
– Czy dobrze pamiętam, że „Ołowiany żołnierzyk” nie miał nogi?
Michał Żebrowski: Tancerka też stała na jednej i dla-tego wydawało mu się, że są dla siebie stworzeni. Potem przyszedł wiatr i ją strącił. A je-go wrzucono do pieca. Z nami chyba też tak będzie, wiatr historii nas zwieje.
– Przestraszyłabym się, gdybym nie widziała, że Pan się śmieje. Pan ma się czym cieszyć, czekacie z żoną na dziecko.
Michał Żebrowski: Wbrew temu, co donosi kolorowa prasa, nie dzielę się z nikim swoimi przemyśleniami dotyczącymi rodziny i ojcostwa. Konsekwentnie od lat. Gdyby kiedykolwiek przeczytało to później moje dziecko, czułbym się zażenowany.Link forum gwiazdy:
Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>
– Sztuka to zazdrosna kochanka. Przemknęła Panu przez głowę myśl, że rodzina może być ograniczeniem?
Michał Żebrowski: Przez ostatnie pięć lat nagrałem się w teatrze tyle, że teraz z przyjemnością trochę sobie odpocznę. Kiedy mija sezon, siadam wygodnie w fotelu i myślę: Do jasnej cholery, naprawdę masz prawo być zmęczony. I choćby cię, Michał, nie wiadomo dokąd gnało, siedź spokojnie i dziś nic nie rób. A rodzina nie stanowi przeszkody w tak zwanej karierze. Rodzina jest karierą. Ale to prawda, że do takich poglądów łatwiej dojść mężczyźnie w wieku 37, a nie 23 lat.
– Słyszał Pan od najbliższych: „To już czas. Lata lecą.”?
Michał Żebrowski: Kiedy włosy siwieją, człowiek sam odczuwa presję, nie musi mieć dodatkowych bodźców.
– Jak to jest, kiedy zaczyna się myśleć: My zamiast: Ja?
Michał Żebrowski: Za dużo pani ode mnie wymaga, bo ja nie znam odpowiedzi na te pytania. Ponieważ to wszystko jest nowe w moim życiu.
– Ale trudne jest czy łatwe?
Michał Żebrowski: Naturalne. Przede wszystkim. I nie należy się nad tym pochylać. Tylu mężczyzn doświadcza tych samych emocji. Dlaczego miałbym być wyjątkowy? Udzielałem wczoraj wywiadu w radiu, nie kleił się, szedł jak po grudzie. Nie wytrzymałem i mówię do prowadzącego: „Mam wrażenie, że pan jest myślami zupełnie gdzie indziej”. A on na to: „Bardzo pana przepraszam, ale tuż przed audycją przewijałem dziecko, swojego syna. Kiedy chciałem pocałować go w brzuszek, nasikał mi prosto na twarz. Wciąż mnie to śmieszy, rzeczywiście nie mogę się skupić”.
– Pana siostry mają dzieci, razem chyba dziesiątkę maluchów. Lubi Pan ten żywioł?
Michał Żebrowski: Lubię dzieci z osobowością, wyraziste.
– Pan taki był?
Michał Żebrowski: Są dzieci, które interesują się tym, co im rodzice podsuwają pod nos, i takie, które mówią: „Fajnie, ale chcę więcej. I chcę też gdzie indziej spoglądać w życiu”. Należałem do tych drugich. Często szukałem tego, co jest zakazane i zabronione. Lubiłem bawić się w miejscach, z których moi rodzice nie byliby zadowoleni. Najczęściej były to śmietniki warszawskich hoteli. Victoria, Forum, Bristol. Zbieraliśmy z kolegami pudełka po papierosach. Bo gdzieś tam się potajemnie papierochy paliło. Wie pani, że zacząłem w przedszkolu? Byłem dzieciakiem, który zaskakiwał, niepokoił rodziców.
– To Andersena już Pan raczej wtedy nie czytał?
Michał Żebrowski: Najchętniej słuchałem płyt winylowych. Do dziś pamiętam Hańczę w roli złego wilka i Barbarę Kafftównę jako Czerwonego Kapturka. Już nie mówiąc o Irenie Kwiatkowskiej z „Ptasiego radia”. Znam to na pamięć. A Andersena? Oczywiście, że czytałem. I nawet teraz, jak pani widzi, do niego wracam.
– Nie po raz pierwszy nagrywa Pan bajki. Co w nich jest takiego?
Michał Żebrowski: Po prostu wychowuję sobie przyszłe pokolenie. Ufam, że po wielu latach tysiące widzów usiądą na widowni teatru i będę im się kojarzył z miłymi chwilami przeżytymi w dzieciństwie. Przy nagrywaniu płyty poprosiłem o współpracę wspaniałych artystów, reżysera, dyrektora Teatru Polskiego Radia Janusza Kukułę i genialnego kompozytora Janusza Strobla. A nagrywając, w pewnym momencie zapomniałem, że czytam baśnie, bo to są znakomite teksty również dla dorosłych. Andersen tak cudownie balansuje między tym, co w życiu okrutne, podłe, małe i brutalne, od czego chcemy uciekać. I tym, co piękne wzniosłe, czyste i spokojne. Dziecko, ale i dorosły człowiek, musi nieraz podjąć ten wybór.
– Zapytam o Pana najważniejszy osobisty wybór. Dlaczego ta kobieta, a nie inna?
Michał Żebrowski: Pan Bóg wie.
– Tylko trzy słowa?
Michał Żebrowski: Można powiedzieć sto słów bez sensu. Ja wolę parę z sensem.
– A umie Pan mówić o uczuciach?
Michał Żebrowski: W rodzinach, w których nie ma miłości, dużo się mówi o miłości. I o uczuciach.
– Za grosz nie ma w Panu romantyzmu?
Michał Żebrowski: Pewien wybitny aktor polski, który niedawno umarł, a ludzie słuchali go z otwartymi buziami, mówił tak: „Moja żona do tego stopnia mnie ignoruje, że jak wychodzi z kuchni, to gasi za sobą światło”. Opowiadam się zdecydowanie za tego rodzaju romantyzmem.
– W baśniach wiele wydarza się w magiczny sposób. Często chcemy, by w życiu nasz ukochany był jak taka domyślna wróżka spełniająca życzenia. Nie mówimy o swoich potrzebach. Pan potrafi?
Michał Żebrowski: Staram się utemperować swoją zbytnią odwagę w wyrażaniu tego, co jest mi potrzebne. Ale z drugiej strony potrafię mówić: „Chciałbym”.
– Równie zdecydowanie mówi Pan o tradycyjnym podziale ról? Kobieta siedzi w domu. Mężczyzna idzie na polowanie.
Michał Żebrowski: To, co pani nazywa tradycyjnym, dla mnie jest właśnie nowoczesnym podejściem do życia. Przecież dziś kobieta może robić wszystko. I to jest klasyka. Przestańmy mówić, że jeśli między 20. a 30. rokiem życia, kiedy natura ją do tego najbardziej nakłania, rodzi dwoje dzieci, a mężczyzna nie karmi, tylko pracuje, to coś skostniałego. Mam wrażenie, że niedługo świat znów będzie romantyczny.
– Romantyczny to znaczy jaki? Co to dla Pana znaczy?
Michał Żebrowski: Kobieta będzie kobietą, a mężczyzna – mężczyzną. I znowu będziemy słuchać romantycznych piosenek, takich Beatlesów. A ludzie zaczną się wyprowadzać z miast. Za parę lat zacznie się wielki exodus na wieś. A ja być może już tam będę mieszkał od 25 lat.
– Nie pośle Pan chyba dziecka do szkoły w Dolinie Kościeliskiej?
Michał Żebrowski: Na razie będę mu baśnie czytał.
Rozmawiała Monika Kotowska
Zdjęcia Zuza Krajewska i Bartek Wieczorek
Stylizacja ANDRZEJ SOBOLEWSKI
Charakteryzacja WILSON/D’VISION ART
Lokacje i plenery JAN WIERZEJSKI
Produkcja ELŻBIETA CZAJA
Współpraca ANNA WIERZBICKA
Serdecznie dziękujemy za gościnę w willi „Koliba” Muzeum Stylu Zakopiańskiego im. Stanisława Witkiewicza w Zakopanem, ul. Kościeliska 18, tel. (+48)18-20-136-02 oraz w GRAND HOTELU STAMARY w Zakopanem, ul. Kościuszki 19, tel. (+48) 018 20 24 510, www.stamary.pl