Choroba zmusza ją do walki z nieustającym bólem, a sport był dla niej jedynym powodem do życia. Marieke Vervoort swoim wyznaniem, że chce poddać się eutanazji, wszczęła na nowo dyskusję o tym, czy pozbawianie życia na życzenie jest moralne i etyczne. Jest Beligijką, więc ma tę możliwość. Jej rodacy ją rozumieją. A my, Polacy?
Marieke Vervoort jest mistrzynią paraolimpijską w wyścigu na wózkach na 100 metrów z 2012 roku, a w tym roku wywalczyła srebro w Rio de Janeiro. Belgijka cierpi na chorobę zwyrodnieniową, która z każdym dniem postępuje. O tym, że chce się poddać eutanazji, poinformowała jeszcze przed wyjazdem na paraolimpianę do Brazylii.
Młody, zdolny, przystojny. I reprezentuje Polskę na Paraolimpiadzie
Paraolimpijce, w której drzemie duch sportowca, trudno zarzucić brak motywacji czy woli walki. Sport to nie tylko jej pasja, lecz także sposób na ukojenie bólu, który nie pozwala jej na funkcjonowanie, a nawet spokojny sen. To trudna historia próby pójścia na kompromis. Choroba postępuje i odziera Belgijkę z nadziei. Ataki bólu, nieprzespane noce, cierpienie do granic możliwości... Paraolimpijka zdecydowała, że gdy „więcej będzie złych niż dobrych dni” chce móc odejść z pomocą lekarzy. Komentowała nawet wizję własnego pogrzebu. Widzi w niej bliskich wspominających ją z kieliszkiem szampana w dłoni.
Dystans do śmierci czy zmęczenie życiem?
Przeciwnicy eutanazji apelują, że uśmiercanie na życzenie może być tragiczne w skutkach. Granica wiekowa przesuwa się w niebezpieczne rejony, a warunki dopuszczania do eutanazji są coraz mniej restrykcyjne. Choć tak duży dystans lekkoatletki do własnej śmierci może szokować zdrowych ludzi, to tylko Vervoort wie, ile kosztowały ją blisko dwie dekady zmagania się z chorobą. Rio de Janeiro to ostatni przystanek na jej sportowej drodze. Nie oznacza to jednak, że kobieta wybrała już datę śmierci:
To prawda, że były to moje ostatnie zawody i że papiery dotyczące eutanazji są gotowe od 2008 roku, ale nie chcę już teraz umierać. Korzystam z każdej chwili. Kiedy nadejdzie ten moment, że więcej będzie złych niż dobrych dni, wtedy będę miała w ręku dokumentację, aby poddać się eutanazji.
37-letnia zawodniczka wyznała, że proces otrzymania zgody na dokonanie eutanazji był trudny, czasochłonny, wycieńczający. Tak to komentuje:
Musiałam udowodnić, że choroba rozwija się i że nie ma żadnej szansy na poprawę. Trzech lekarzy musiało to potwierdzić.
Eutanazja przedmiotem etycznych sporów
Środowisko medyczne wciąż pozostaje podzielone w kwestii uśmiercania pacjentów, którzy wyrażą pragnienie odejścia z własnej woli. Obecnie eutanazja dopuszczalna jest w zaledwie kilku państwach na świecie. Pierwszym europejskim państwem, które zalegalizowało "uśmiercanie na życzenie" była Albania (1999 rok). Można przeprowadzić ją bez zgody pacjenta, ale za zgodą 3 członków jego rodziny. W Europie jest ona również dopuszczalna w Luksemburgu i Holandii i Belgii. W tym ostatnim eutanazja nie jest tematem tabu od 14 lat. Jest zalegalizowanym działaniem medycznym, a od lutego 2014 roku możliwa jest też eutanazja niepełnoletnich. Musi być ona poprzedzona zgodą rodziców, 3 lekarzy i poświadczeniem psychologa oraz psychiatry, że dziecko jest świadome, czym jest zgoda na śmierć. Jak dotąd w Belgii nie odnotowano takiego przypadku.
Na świecie liczba osób, które decydują się (lub ich rodziny) na wspomagane samobójstwo stale rośnie. Rekordowy okazał się rok 2015, gdy zanotowano 2021 takich przypadków. Najczęściej eutanazji dokonuje się przez dożylne podanie dużej dawki barbituranów. Pacjent traci przytomność, a jego śmierć następuje po około 2 minutach. Marieke Vervoort świadomie i głośno mówi o eutanazji, a jej bliscy i rodzina nie komentują wyboru sportsmenki.
I my chyba też nie powinniśmy.