Klaudia Halejcio: Tak, choć powinieneś zapytać: Czy się przygotowujemy? Bo w moim domu w przedświąteczne zakupy, sprzątanie i gotowanie zaangażowana jest cała rodzina.
Za co ty odpowiadasz?
Ja, siostra i mama królujemy w kuchni. Każda z nas ma swój styl gotowania. Mama to mistrzyni tego, co tradycyjne, siostra Monika łączy tradycję z nowoczesnością, a ja sięgam prawie wyłącznie po to, co nowe.
Ale gotowania nie uczyłaś się tylko na nowinkach kulinarnych?
Skądże znowu?! Musiałam najpierw poznać podstawy. Moimi nauczycielkami były mama Grażyna i babcia Janina. Od nich nauczyłam się najwięcej.
Jakie danie wielkanocne pamiętasz najlepiej z dzieciństwa?
Hmmm... Trudne pytanie, bo wszystko było takie pyszne. Ale chyba mistrzowski był właśnie żurek. Mama pochodzi z Bydgoszczy, a to przecież stolica kujawskiego wariantu tej zupy, cenionego w całej Polsce. Przyznam się jednak, że i ten przepis od jakiegoś czasu modyfikujemy, dodając biały twaróg. To chyba wpływ wschodniej kuchni. Twaróg kroimy drobno i posypujemy nim zupę. Takie zestawienie jest przepyszne!
A oprócz żurku, co jeszcze gości na waszym świątecznym stole?
Nie jesteśmy oryginalni, bo tradycja zobowiązuje. Na pewno są jajka na wiele sposobów, baby wielkanocne i mazurki.
Lubisz słodkości?
Tak, ale bez przesady. Znacznie więcej radości mają z nich moje siostrzenice: 7-letnia Antonina i 2-letnia Pola. Mieszkają razem ze swoją mamą, starszą ode mnie o 10 lat Moniką, w Norwegii.
A kiedy przyjeżdżają do Polski, staram się im zapewnić jak najwięcej fajnej zabawy, rozrywek. Znają już polskie tradycje wielkanocne?
Doskonale! A kto z nimi malował jajka i robił kraszanki, wydrapując wzorki na skorupkach? Kto? Ciocia Klaudia! (śmiech) Przed Wielkanocą rozkładam na stole farby, ozdoby i razem robimy kurczaczki do koszyczków ze święconką i mnóstwo pisanek.
Jesteś więc chyba takim „rodzinnym kaowcem”?
I naprawdę to lubię. Tak samo jak chwile, kiedy idziemy całą rodziną na warszawskie Stare Miasto poświęcić jedzenie, a później na długi spacer. Wtedy czuję siłę rodzinnych więzi. Siostra mieszka przecież daleko i właśnie w Wielkanoc mam szansę pobyć z nią, nagadać się, nacieszyć.
Jesteście do siebie podobne?
Jak wszystkie kobiety w mojej rodzinie lubimy zaszyć się w domowych pieleszach, najchętniej w kuchni. Rozmawiamy, wymieniamy się pomysłami, inspiracjami kulinarnymi.
Skąd je czerpiesz?
Z blogów, restauracji, które odwiedzam. Ale przyznam się, że nie jestem w stanie gotować dokładnie tak, jak jest to napisane w przepisie. Zawsze dodam coś od siebie, pozmieniam. Jestem więc taką „kucharką nieprzepisową”!
Może jako studentka czwartego roku psychologii potrafisz wyjaśnić, przyczyny takiego postępowania?
Nie widzę w tym problemu. Po prostu taka już jestem!
Za to Monika, którą grasz w serialu Polsatu „To nie koniec świata”, to postać skomplikowana psychologicznie: szarpiąca się między dobrem a złem.
Ale to przecież kobieta z krwi i kości! I cieszę się, że w końcu gram kogoś starszego od siebie. To dla mnie ciekawe wyzwanie.
Takie jak „Taniec z gwiazdami”?
To zupełnie coś innego. Ten show to przede wszystkim okazja do poprawienia formy fizycznej. Same treningi dały mi mnóstwo energii.
A skąd czerpiesz ją na co dzień?
Śpię bardzo krótko, czasem trzy, cztery godziny na dobę, bywam więc zmęczona. Ale za to świetnie odpoczywam wśród przyjaciół. Mam taką paczkę znajomych, z którymi spotykamy się i...
...niech no zgadnę: tańczycie?
Nie, gotujemy! Wymyślamy tylko w jakim stylu przyrządzimy dania, robimy zakupy i wspólnie pieczemy, doprawiamy, a później zajadamy, ciesząc się chwilą i rozmową.
Zupełnie jak w święta!
Rzeczywiście!
A wyobrażasz sobie Wielkanoc spędzoną gdzieś daleko, choćby na pięknej, egzotycznej wyspie?
Nie, nie i jeszcze raz nie! No, chyba, że zabrałabym tam ze sobą wszystkich, którzy są mi bliscy.
Zobacz także:
Robert Leszczyński z córką
Gwiazdy wspominają Roberta Leszczyńskiego
Stersująca Wielkanoc dla Popielewicz i Hyżego?
Gwiazdy wspominają Roberta Leszczyńskiego
Stersująca Wielkanoc dla Popielewicz i Hyżego?